[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Facet nie potrafi nawet zawiązać kokardki.Przez chwilę wszyscy milczeli, porażeni moim odkryciem.- Niech mnie kule - odezwał się w końcu cichym głosem Brutus.- Jak to się stało, że nikt nie zwrócił na to uwagi podczas procesu?- Nikt o tym nie pomyślał - odparłem i znowu przypomniał mi się ten reporter, Hammersmith, który studiował w Bowling Green i lubił uważać się za oświeconego, Hammersmith, który powiedział mi, że Murzyn jest podobny do kundla, że jeden i drugi potrafią znienacka i bez żadnego powodu capnąć człowieka.Tyle że on mówił “pańscy Murzyni”, tak jakby wciąż do kogoś należeli.ale nie do niego.Nie, nie do niego.Nigdy w życiu.W tym czasie na Południu pełno było takich Hammersmithów.- Tak naprawdę nikt nie był przygotowany, żeby o tym pomyśleć.Łącznie z adwokatem Coffeya.- Lecz ty na to wpadłeś - stwierdził Harry.- Do diabła, chłopcy, mamy wśród nas prawdziwego Sherlocka Holmesa.W jego głosie brzmiała zarówno kpina, jak i podziw.- Odpuśćcie sobie - mruknąłem.- Ja też bym o tym nie pomyślał, gdybym nie porównał tego, co Coffey powiedział Robowi McGee, z tym, co usłyszałem od niego, kiedy wyleczył moją infekcję i kiedy uzdrowił tę mysz.- Co to takiego? - zapytał Dean.- Gdy wchodziłem do jego celi, czułem się jak zahipnotyzowany.Miałem wrażenie, że nie zdołam oprzeć się jego woli, jeśli nawet będę próbował.- Nie bardzo mi się to podoba - stwierdził Harry, wiercąc się nerwowo na krześle.- Zapytałem, czego chce, a on odpowiedział: “Tylko pomóc”.Pamiętam to bardzo wyraźnie.A kiedy było już po wszystkim i poczułem się lepiej, on o tym dobrze wiedział.“Pomogłem”, stwierdził.“Pomogłem, prawda?”.Brutal pokiwał głową.- Tak samo było z tą myszą.“Pomogłeś”, powiedziałeś mu, a Coffey powtórzył za tobą jak papuga: “Pomogłem myszy Dela”.Czy wtedy już się domyśliłeś? To było wtedy, prawda?- Tak, chyba wtedy.Pamiętałem, co oświadczył zastępcy McGee, kiedy ten spytał go, co się stało.Przytaczali to prawie w każdej relacji o morderstwie.“Nie mogłem nic pomóc.Próbowałem to cofnąć, ale było za późno”.Facet wielki jak dom mówi to, trzymając w rękach dwie martwe dziewczynki, białe i jasnowłose.Nic dziwnego, że opacznie to sobie wytłumaczyli.Zrozumieli to w sposób, który zgadzał się z tym, co widzieli, a to, co widzieli, było czarne.Myśleli, że Coffey przyznaje się do winy, że mówi o wewnętrznym przymusie, który kazał mu porwać te dziewczynki, zgwałcić je i zabić.I o tym, że w pewnym momencie oprzytomniał i próbował się opanować.- Ale wtedy było już za późno - mruknął Brutal.- Tak.W rzeczywistości jednak chciał im powiedzieć, że odnalazł je i próbował uzdrowić, ale po prostu mu się nie udało.Zbyt długo już były martwe.- Naprawdę w to wierzysz, Paul? - zapytał Dean.- Naprawdę, z ręką na sercu, w to wierzysz?Zajrzałem jeszcze raz w swoje serce, najgłębiej, jak mogłem, i pokiwałem głową.Wierzyłem w to od dawna; podświadomie zdawałem sobie sprawę, że coś jest nie w porządku z Johnem Coffeyem, już od samego początku, gdy Percy wprowadził go na blok, wrzeszcząc wniebogłosy: “Idzie truposz”.Uścisnąłem mu rękę, nieprawdaż? Nigdy dotąd nie uścisnąłem ręki żadnemu skazańcowi przybywającemu na Zieloną Milę, ale podałem ją Johnowi Coffeyowi.- Jezu - wyjąkał Dean.- Dobry Jezu Chryste.- Twój but to jedno - powiedział Harry.- A ta druga rzecz?- Na krótko przed znalezieniem Coffeya i dziewczynek grupa pościgowa wyszła z lasu niedaleko południowego brzegu Trapingus River.Znaleźli tam wygniecioną trawę, mnóstwo krwi i strzępy nocnej koszuli Cory Detterick.Psy trochę się pogubiły.Większość chciała iść na południowy wschód, w dół rzeki, ale dwa z nich.mieszańce zwane murzyńskimi kundlami.ciągnęły w drugą stronę, w górę rzeki.Bobo Marchant, który prowadził psy, podsunął im pod nosy nocną koszulę i wtedy poszły razem z innymi.- Tym kundlom coś się pomyliło, prawda? - zapytał Brutal.Na jego wargach igrał dziwny szyderczy uśmiech.- To nie są typowe myśliwskie psy i zapomniały, czego się od nich wymaga.- Tak.- Nie rozumiem - stwierdził Dean.- Kundle zapomniały, co podtykał im pod nos Bobo na samym początku - zaczął tłumaczyć Brutal.- Gdy dotarły do brzegu rzeki, tropiły zabójcę, a nie dziewczynki.Nie stanowiło to problemu, dopóki zabójca i dziewczynki byli razem.Ale.W oczach Deana zaświtało zrozumienie.Harry załapał już wcześniej.- Kiedy się nad tym zastanowić - powiedziałem - nie mieści się w głowie, jak ktokolwiek, nawet przysięgli, którzy chcieli za wszelką cenę obarczyć winą czarnego włóczęgę, mogli chociaż przez chwilę uwierzyć, że John Coffey jest sprawcą.Sam pomysł, żeby uciszyć psa kiełbasą, a potem skręcić mu kark, zdecydowanie go przerasta.Myślę, że w ogóle nie podszedł do farmy Dettericków bliżej niż na sześć, siedem mil.Wędrował po prostu brzegiem rzeki, mając być może zamiar złapać jakiś pociąg towarowy.przed mostem zwalniają i można do nich łatwo wskoczyć.I wtedy usłyszał dobiegający od północy hałas.- To był zabójca? - domyślił się Brutal.- Zabójca.Może zgwałcił je już wcześniej, a może właśnie to robił.Tak czy owak, ta pokrwawiona trawa była miejscem, w którym dokończył dzieła; rozbił im głowy i uciekł.- Uciekł na północny zachód - dodał Brutal.- Tam, gdzie zwietrzyły trop murzyńskie kundle.- Zgadza się.John Coffey przeszedł przez olszynę, która rośnie na południowy wschód od miejsca, gdzie leżały dziewczynki, i znalazł je.Jedna z nich mogła jeszcze żyć; niewykluczone, że obie, ale nie trwało to zbyt długo.Gdyby nawet nie żyły, John Coffey nie zdawałby sobie z tego sprawy, to jasne.Wiedział tylko, że ma uzdrawiającą moc w rękach i próbował się nią posłużyć, uratować Corę i Kathe Detterick.Kiedy to się nie udało, załamał się i dostał ataku histerii.W tym właśnie stanie go znaleźli.- Dlaczego nie został tam, gdzie je znalazł? - zapytał Brutal.- Dlaczego przeniósł je dalej na południe? Potrafisz to jakoś wyjaśnić?- Jestem pewien, że na początku tam został - odparłem.- Podczas rozprawy stale mówiono o dużym polu zdeptanej, zgniecionej trawy.A John Coffey jest dużym mężczyzną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]