[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy tylko przygotować łódz. Zgoda.Dziękuję, Rro-maa ucieszył się Tamples.Godzinę pózniej Roman obserwował z pomostu, jak Quentin żwawo oddala sięw czarną przestrzeń.Kapitan zastanawiał się, czy porozumienie z Tamplesami w ogóle jest możliwe, skorotak bardzo różnią się od ludzi.ROZDZIAA 22Dwadzieścia cztery godziny pózniej rozpoczęły się l przesłuchania, tym razem jednaknie w komfortowym budynku parlamentu Solomona, lecz w ponurym i surowym wnę-trzu krążącego po orbicie ziemskiej okrętu wojennego CSS Defiance.Jeśli na Solomoniereprezentacje Sił Gwiezdnych i Senatu miały mniej więcej taką samą liczbę członków, tona Defiance zdecydowanie przeważali wojskowi, którzy zdominowali wszystkie posie-dzenia.Udział cywilów ograniczał się na ogół do uważnego słuchania.Zgodnie z prze-widywaniami Ferrola, jednym z cywilów był Senator.Przez pierwsze trzy dni nie mieli czasu na rozmowę w cztery oczy.Ferrol był zajętywywiadami z załogą.Niekiedy towarzyszył mu Roman, Kennedy lub Tenzing.Noce teżbyły wypełnione: męczyły go sny o rekinach i sępach.Znił mu się także Prometeusz.Znalazł się przecież na tej samej Defiance, która niegdyś pozbawiła go rodzinnegodomu.Zastanawiał się, czy wybór tego szczególnego pojazdu był głupim żartem, czynieporozumieniem.W ciągu tych pracowitych dni i niespokojnych nocy niecierpliwie oczekiwał na we-zwanie Senatora.Czwartego dnia znudził się oczekiwaniem. Bardzo mi przykro powiedział Stefain Reese z uprzejmą stanowczością. Senator jest w tej chwili naprawdę bardzo zajęty. Chciał się ze mną zobaczyć upierał się Ferrol, wykręcając szybę, by przez pół-otwarte drzwi zajrzeć do biura.Dostrzegł Senatora pochłoniętego rozmową z jakimś cywilem i dwoma wojskowymiw ciężkich od odznaczeń mundurach. Proszę przekazać, że czekam tutaj.Po chwili wahania Reese podniósł słuchawkę telefonu i powiedział coś ściszonymgłosem.Ferrol wytężył słuch.Nie mógł odróżnić słów, lecz zorientował się, że Senatorjest zaniepokojony. Senator polecił panu wrócić do siebie i czekać na wezwanie.W mózgu Ferrola odezwał się sygnał alarmowy. Chcą mnie wykiwać.Przecież już za dwie godziny wracamy na Amity.174 Nie mogę dłużej czekać powiedział do Reese a. Proszę przekazać Senatorowi,że daję mu minutę czasu na wyprowadzenie gości.Jeśli tego nie zrobi, wejdę tam bezpukania i opowiem wszystko przy świadkach.Reese obrzucił obrzucił go długim, uważnym spojrzeniem, jakby zastanawiał się,czy warto wezwać Służbę Bezpieczeństwa.Nie wytrzymał jednak spokojnego wzrokuFerrola i zdecydował się porozmawiać z Senatorem. Senator zgodził się mruknął po chwili.Ferrol skinął głową i zaczął w myślach odliczać sekundy.Gdy doszedł do pięćdzie-sięciu pięciu, drzwi otworzyły się.Goście Senatora wyszli, nie patrząc w jego stronę.Senator stanął w drzwiach.Po wyjściu ostatniego gościa, skierował wzrok na Ferrola.Jego spojrzenie było zimne i pozbawione śladu jakichkolwiek emocji. Dzień dobry, komandorze! w głosie również nie było słychać podniecenia. Niech pan wejdzie!Ferrol w milczeniu wszedł do biura.Tym razem Senator dokładnie zamknął drzwi. Przeszkodził mi pan w ważnym zebraniu powiedział niecierpliwie i usiadłprzy eleganckim, metalowym biurku. Za dwie godziny opuszczam Defiance powiedział Ferrol, skutecznie panującnad głosem.Nie miał zamiaru dać się zepchnąć na pozycję obronną. W ciągu następnych dwunastu godzin Amity otrzyma rozkazy i cała sprawa pój-dzie w zapomnienie.Bóg wie, na jak długo.Przerwanie zebrania było niestety jedynymsposobem, żeby z panem porozmawiać.Senator uniósł brwi. Dlaczego pan uważa, że powinniśmy porozmawiać?Ferrol aż zaniemówił ze zdziwienia. Nic nie rozumiem odezwał się wreszcie. A zatem, Chayne, wyjaśnię panu krótko.Został pan zwolniony ze służby. Co? wykrztusił zupełnie zbity z tropu. Dlaczego? Czy to ważne? Senator wzruszył ramionami.Ferrol przełknął ślinę.Oczy zaszły mu łzami.Znów poczuł się jak dziecko stojąceprzed zagniewanym ojcem, który odpycha je ze wzgardą.Opanował się jednak.Nie był dzieckiem, a siedzący obok mężczyzna nie był jegoojcem. Tak.To ważne powiedział, nerwowo szczękając zębami. Przez wiele latbyłem jednym z najlepszych agentów. Najlepszych? Senator lekko odchrząknął. Niech pan sobie nie pochlebia.Toprawda, że czasem był pan pożyteczny, ale do najlepszego to panu daleko.Praca agentawymaga wielu lat doświadczeń.Chyba nieco więcej niż pan żyje na tym świecie.175 Dlaczego nie mogę zdobyć tego doświadczenia? zapytał Ferrol.Poczucie bezradności zmieniło się w bezsilny gniew. A przede wszystkim to jest kwestia zaufania Senator wreszcie odkrył karty.Chyba zorientował się, że inne metody nie skutkują. Jeśli agent oferuje przeciwnikowi poufne informacje.no cóż, sam pan chyba ro-zumie, że to go dyskwalifikuje. Byliśmy wówczas w śmiertelnym niebezpieczeństwie Ferrol zrozumiałw końcu aluzję Senatora. Wolałby pan, żeby pożarł nas rekin, a dane Kheslava prze-padły na zawsze? Kapitan Roman twierdzi, że te dane nie miały specjalnego znaczenia. To prawda, nie na wiele się przydały przyznał Ferrol. Nie mogłem jednakwiedzieć o tym wcześniej. Chyba nie.Jest jednak faktem, że pakiet danych stanowi prywatną własność i żenie miał pan prawa do kopiowania. I to ma być prawdziwa przyczyna degradacji wykrztusił Ferrol. Przekazaniepanu nielegalnie uzyskanych materiałów.Oczekiwał, że Senator zareaguje gniewem albo przynajmniej zniecierpliwieniem, copozwoliłoby mu ustosunkować się do zarzutów.Aagodność Senatora wydawała się upo-karzająca. Nielegalne informacje? Ależ Chayne, jeśli materiały nie pochodzą z obszarów za-strzeżonych, nie można uważać ich za nielegalne.A przekazanie ich? Toż to absurd!Mam dużo lepsze zródła Senator potrząsnął głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]