[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dzwonię, jak prosiłeś.Mam nadzieję, że masz coś dla mnie.Prowler już postanowił, jak obejdzie się z tym klientem.- Zadanie może być trudniejsze, niż myślałem - powiedział.- Mój kontakt w WTTSEC nie ma dostępu do jej dokumentów.Mówi, że głęboko jązakopali, ale tego się spodziewaliśmy.Jeśli będzie nadal węszyć, tylko niepotrzebnie zwróci na siebie uwagę.Nikt nie może się dowiedzieć, że jej szukamy, zgadza się?- I?.- I.w tej chwili badam inne dojścia.- Nie mamy z moim znajomym nieograniczonego czasu.Prowlerowi nie spodobał się, sposób w jaki jego rozmówca powołał się na „znajomego”.- Zdaję sobie sprawę z ograniczeń czasowych.Ale potrzebuję od was więcej informacji o dziecku.Cokolwiek uda wam się zdobyć.Koleżanki, zainteresowania, hobby, kluby, sporty.Jak się uczy, słabe i mocne strony.Przebyte choroby.Przy okazji potwierdźcie jej datę urodzin.I to szybko.- Myślisz, że można ją znaleźć poprzez.Prowler lekko dotknął przycisku, który ich rozłączył.W ramach przysługi dla innego klienta zgodził się - acz niechętnie -pracować dla jego znajomego.Nie czuł się w obowiązku okazywać uprzejmość sługusowi, który odgrywał rolę pośrednika.Po dodatkowej sesji w gabinecie doktora Gregory'ego zadzwoniłam do Q's z wiadomością, że jestem chora.Tak naprawdę nie musiałam wymyślać symptomów.Ścięgna z karku zamieniły się w twarde rury, pulsowało mi w skroniach i musiałam się hamować, żeby nie przyklęknąć i nie zwymiotować do jednej z ceglanych donic z kwiatami w pasażu na Pearl Street.Zastępca szefa kuchni w restauracji okazał się bardziej wyrozumiały, niż ja bym była na jego miejscu.Z budki telefonicznej zadzwoniłam do Vrv, azjatyckiej opiekunki Landon, i powiedziałam jej, że sama odbiorę córkę ze szkoły.Zapytała, czy cieszę się z pogody.Odpowiedziałam twierdząco.Wcześniej umówiłam się z nią, że jeśli zadzwonię i zmienię plany, choćby o kilka minut, zapyta mnie, czy cieszę się z pogody.Odpowiadając twierdząco, informowałam ją, że wszystko jest w porządku.Gdybym zaś powiedziała coś innego, Viv miała natychmiast zabrać Landon w umówione miejsce, które już jej pokazałam.Przed powrotem do domu wstąpiłam do banku.W hallu przystanęłam dwa razy i obejrzałam się.dyskretnie, lustrując przechodniów z pasażu - wypatrywałam Rona Kriciaka.Nie widziałam, żeby się gdzieś czaił.Przy okienku kasowym zrealizowałam kolejny czek.Ten opiewał na kwotę ośmiuset dolarów.Pobrałam pieniądze w pięćdziesiątkach i dwudziestkach.Nawet gdyby Ron mnie śledził, pomyślałby sobie, że wstąpiłam do banku, żeby zrealizować czek lub założyć jakąś lokatę czy coś w tym rodzaju.To wszystko.Nie mógł wiedzieć, że pobieram tyle pieniędzy.A już na pewno nie mógł wiedzieć dlaczego.Czemu Ron Kriciak mnie śledził?Landon chciała pouczyć się słówek.Przygotowywała się do następnego wielkiego konkursu ortograficznego - szkolnych eliminacji do zawodów stanowych.Zaszyła się w swoim pokoju i chwilę później usłyszałam, jak włącza kompakt w swojej małej wieży.Nie umiałabym podać nazwy zespołu, którego słuchała, nawet gdyby zależało od tego moje - lub jej - życie.W każdym razie jakaś dziewczęca grupa.Tak mi się przynajmniej wydawało.Równie dobrze mogli to być chłopcy przed mutacją.Ostatnio mnóstwo jest takich zespołów.Musiałam bardziej zainteresować się tą częścią jej życia.Robert, gdzie ty się, do diabła, podziewasz? Kurczę, to ty miałeś zajmować się jej muzyką.Osiemset dolarów z banku wciąż tkwiło w mojej torebce.Wyciągnęłam pieniądze i dołożyłam je do reszty ukrytej w książce, w której wycięłam skrytkę.Tą książką był Regulamin tłoczni win Johna Irvinga.Kupiłam duże wydanie w twardej oprawie w likwidowanym antykwariacie w pasażu.Kiedyś, jeszcze w Luizjanie, przeczytałam ją i bardzo mi się spodobała.Cięłam ją więc z bólem serca, ale nie miałam w Boulder innego tomu, który byłby na tyle gruby, żeby pomieścić wszystkie ukrywane pieniądze.Mieszkałyśmy z Landon w wynajętym domu po wschodniej stronie Foothills Parkway niedaleko Arapahoe Road.Jeśli nie znacie Boulder, ta część miasta leży najdalej od gór.Rozkład domu typowy: na dole salon i jadalnia z aneksem kuchennym.Na górze dwie sypialnie, każda z łazienką.Do komórki z pralką-suszarką wchodziło się z podestu schodów.Nie czułam się bezpiecznie w tym domu.Od wyjazdu ze Slaughter nigdzie nie czułam się bezpiecznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]