[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ojej - zmartwiła się Magrat.- Mam nadzieję, że nikogo nie trafiła.Nocny wietrzyk obrócił ją wolno w powietrzu, niby kurka na dachu.Zadrżała lekko i spojrzała czujnie na oświetlone księżyco­wym blaskiem góry, wysokie Ramtopy, których ośnieżone granie i pokryte lodem wąwozy nie uznawały żadnego króla ani kartogra­fa.Lancre otwierało się na świat jedynie z krawędziowej strony; pozostałe jego granice były zębate jak paszcza wilka i o wiele bar­dziej niedostępne.Z tej wysokości Magrat mogła objąć wzrokiem całe królestwo.Coś zawarczało w górze, podmuch zakręcił nią znowu, a znie­kształcony dopplerowsko głos krzyknął:- Nie gap się, dziewczyno!Ścisnęła kolanami gałązki i pchnęła miotłę wyżej.Kilka minut zajęło jej zrównanie się z Babcią Weatherwax, która leżała niemal na swojej miotle, by zmniejszyć opór wiatru.Ciemne wierzchołki drzew migały w dole, gdy Magrat dogoniła ją wreszcie.Babcia odwróciła się do niej, przytrzymując ręką kape­lusz.- W samą porę - rzuciła.- W tej zostało najwyżej parę minut lotu.Podleć bliżej i do roboty.Wyciągnęła rękę.Magrat również.Miotły dygotały i kołysały się w strumieniach aerodynamicznych.Czarownice się dotknęły.Magrat poczuła mrowienie, gdy moc popłynęła po ramieniu[15].Miotła Babci skoczyła do przodu.- Zostaw mi trochę! - zawołała Magrat.- Muszę wrócić na dół!- To nie będzie trudne! - Babcia Weatherwax przekrzykiwa­ła wycie wiatru.- Ale wrócić bezpiecznie!- Jesteś czarownicą, prawda? Przy okazji, zabrałaś kakao? Tu, w górze, można zamarznąć!Magrat pokiwała głową i wolną ręką przekazała kosz.- Świetnie! - stwierdziła Babcia.- Dobra robota.Spotkamy się przy moście na Lancre.Wyprostowała palce.Magrat została w tyle, szarpana wiatrem, mocno ściskając mio­tłę, która - jak się obawiała - miała tyle siły nośnej co drewniane polano.Z pewnością zbyt mało, by wyrwać dorosłą kobietę z objęć grawitacji.Opadając wolno w stronę lasu, Magrat pomyślała, że fakt, iż Babcia nie chciała się przejąć jej problemami, był jednak rodzajem komplementu.Sugerował, że jej zdaniem potrafi rozwiązać je sa­modzielnie.Przyszedł czas na któreś z zaklęć Przemiany.Magrat skoncentrowała się.No cóż, chyba się udało.Żaden śmiertelnik nie dostrzegłby zmiany.Magrat osiągnęła jedynie zestrojenie procesów psychicznych.Z oszołomionej, lek­ko przestraszonej kobiety, szybującej ku nieprzyjaznej ziemi, zmie­niła się w kobietę aktywną, optymistyczną, myślącą pozytywnie, która panuje nad własnym życiem, bierze za nie pełną odpowie­dzialność i ogólnie wie, skąd przychodzi.Niestety to, dokąd zmie­rza, nie zmieniło się wcale.Tyle że Magrat poprawiło się samo­poczucie.Wbiła pięty w gałązki i zmusiła miotłę, by w jednym krótkim zrywie zużyła ostatnie resztki mocy i poleciała zygzakiem kilka stóp nad koronami drzew.Kiedy znowu opadła i zaczęła ryć bruzdę wśród liści, Magrat skupiła się, wszystkich bogów lasu, którzy aku­rat słuchają, poprosiła o miękkie lądowanie i runęła w dół.Na Dysku znanych jest około trzech tysięcy ważniejszych bo­gów, a uczeni teologowie co tydzień odkrywają nowych.Oprócz drobniejszych bóstw skał, drzew i wody, w Ramtopach działają dwa.Pierwszy, Hoki, półczłowiek, półkozioł i złośliwy żartowniś, został wygnany z Dunmanifestin za zrobienie Ślepemu Io, przywódcy bo­gów, starego dowcipu z wybuchającą jemiołą.Drugi, Herne Ścigany, to strachliwe i zalęknione bóstwo małych kudłatych zwierzą­tek, których przeznaczeniem jest zakończyć życie z chrupnięciem i krótkim piskiem.Każdy z nich mógł być sprawcą niewielkiego cudu, jaki oto nastąpił.Albowiem - w lesie pełnym zimnych kamieni, ostrych pni i ciernistych krzewów - Magrat wylądowała na czymś miękkim.Babcia tymczasem, na drugim etapie swej podróży, przyspie­szała w stronę gór.Wypiła żałośnie letnie kakao i z właściwą sobie dbałością o czystość środowiska zrzuciła butelkę, przelatując nad górskim jeziorem.Okazało się, że zdaniem Magrat pożywny posiłek składa się z dwóch kanapek z jajkiem i rzeżuchą i z odkrojoną skórką, oraz - co Babcia zauważyła, zanim wiatr je porwał - dwóch listków pietruszki, ułożonych starannie na każdej z nich.Babcia przy­glądała się kanapkom przez chwilę.Po czym je zjadła.Rozwarła się przed nią rozpadlina, wciąż wypełniona zimo­wym śniegiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl