[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Malutką Myszkę, dziesięciodniowe niemowlę; jej obecny wygląd, zachowanie i stopień niedorozwoju przekroczyły jego najgorsze przewidywania.I Ewę, którą przecież kochał i która wciąż miała szansę odwrócić to, co uczyniła: wystarczyło oddać to dziecko do odpowiedniego zakładu, i znowu mogli stać się idealnie dobranym, zakochanym w sobie małżeństwem.Zaklął półgłosem, dosadnie, wulgarnie, tak jak nigdy dotąd tego nie robił.Kątem oka ujrzał, że Myszka objęła płaczącą matkę grubymi rączkami.Jak przewidział lekarz, była gruba, bardzo gruba i nie potrafiła opanować łakomstwa.Prawie wszystkie dzieci z DS były grube i łakome.Prawie wszystkie jadły za dużo.Ze strachu, jak mówił lekarz („dzieci z DS przedłużają czynność jedzenia, gdyż to je uspokaja i daje chwilowe poczucie bezpieczeństwa oraz zadowolenia”).— Neee paaaa… Neee paaaa… — bełkotała Myszka do matki.— Ja nie płaczę — odparła Ewa, szlochając, i objęła córkę gwałtownie, boleśnie, do czego Myszka już przywykła.Adam nie powiedział ani słowa.Zatrzymał auto przed domem, nie patrzył, jak wysiadają, i natychmiast odjechał z powrotem.Ewa połykała tabletki i chodząc nerwowo po mieszkaniu, rozpamiętywała słowa lekarza:— To jedna z cięższych postaci downa, musi pani to zrozumieć.I jeszcze jest tu coś, co jest podobne do porażenia mózgu, choć trochę inne.Nietypowe.Informowałem o tym pani męża — mówił lekarz z rutynową łagodnością.— Kiedy? — zdziwiła się Ewa.— Dawno temu — spłoszył się lekarz.Obiecał Adamowi dyskrecję, w zamian za honoraria, niezależne od rutynowego leczenia.— Te dzieci często się rozbierają i załatwiają pod siebie.Może ona robi to na złość?— Ona nie robi tego na złość — ucięła Ewa.Była pewna, że Myszka rozbiera się nie z gniewu, nerwów czy strachu.Czuła, że coś chce w ten sposób wyrazić.Nie wiedziała, co, a córka nie potrafiła tego powiedzieć.— To na pewno agresja — mówił lekarz.— Naturalna, wzmożona agresywność, typowa cecha dzieci upośledzonych.No i ta ciemna plamka… Nie ma sensu, żebyśmy robili trepanację czaszki, aby ją zdiagnozować, zwłaszcza że operacja nie poprawi stanu dziecka, a może zagrozić jego życiu.Ale to coś uciska ważne ośrodki w mózgu i czyni jej schorzenie bardziej nietypowym niż w zwykłym przebiegu DS.— To rozbieranie zdarzyło się już kilka razy.Czy będzie się powtarzać? Czy jest możliwe, że ona zrobi to w miejscu publicznym? Na przykład w szkole, gdyby do niej poszła? — pytała wówczas zdenerwowana Ewa, nie przewidując, że TO zdarzy się w supermarkecie.— Może to zrobić gdziekolwiek — odparł lekarz współczująco.— I to nie minie z wiekiem? Lekarz pokręcił głową.— W tej chorobie, proszę pani, niewiele rzeczy mija z wiekiem.Więcej się pojawia.I teraz Ewa, przywołując słowa lekarza, łykała kolejne tabletki, popijając koniakiem, i chodziła, chodziła, chodziła bez sensu po całym domu: hol, kuchnia, hol, salon, hol, sypialnia, hol, zamknięte drzwi gabinetu, hol…— Taaaaaa… Taaaaaa… Maaa, taaa — mówiła Myszka grubym, chrapliwym głosem, drepcząc za nią uparcie, by towarzyszyć jej w tym bezsensownym marszu.— Oooch, odczep się wreszcie z tym bełkotem! — krzyknęła Ewa histerycznie, ruszyła biegiem i zatrzasnęła za sobą drzwi salonu.Myszka usiadła w holu i wzięła do ręki nagą Barbie.Wykręciła jej nogi i ręce, skołtuniła fryzurę.Zaczęła uderzać lalką o ścianę, mocno, mocniej, coraz mocniej — ale Barbie była niezniszczalna.Rzuciła ją z powrotem na podłogę i zaczęła kiwać się miarowo to w przód, to w tył.I stał się wieczór, dzień siódmy.Dzień odpoczynku.Dzień siódmy: odpoczynekEwa nawet nie zauważyła, kiedy Adam wyjechał.Dostosowała się do rytmu życia Myszki i zaakceptowała go.Szła do kuchni robić śniadanie w porze, w której inni jadali wczesny obiad.Adam był wówczas w firmie.Już przed narodzinami Myszki jego dzień pracy wydłużył się do kilkunastu godzin, co wówczas Ewa przyjęła ze zrozumieniem: zarabiał na budowę i urządzenie ich wspólnego domu.Zarabiał też na ubezpieczenie dziecka i nie zaniedbał podpisać papierów już na trzeci dzień po urodzeniu córki, gdy ich dziecko pojawiło się w świecie ubezpieczeń i polis na życie.Polisa miała zagwarantować pieniądze na przyszłe studia dziewczynki, na studia w najbardziej renomowanym uniwersytecie Europy.A może w USA? Czemu nie Harvard lub Yale?— Nawet gdyby moje interesy miały iść źle lub gdyby mnie nagle zabrakło, wtedy polisa da naszemu dziecku gwarancję dobrego życia — tłumaczył Ewie, która nie protestowała, nie wytykała mu przesady, gdyż jeszcze wtedy zdawało się jej, że zna i rozumie wszystkie jego obsesje, lęki, zalety i wady.I nocne strachy.A wśród nich ten najgorszy ze wszystkich: że dziecko może zostać osierocone.Gdy Adam miał pięć lat, jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym.Gdy dorósł — pod czujnym okiem babci — nauczył się przewidywać wszystko, łącznie (a może przede wszystkim?) z najgorszymi możliwościami, które Ewie wydawały się odległe, nierealne, a jemu prawdopodobne.Wypadek, nagła śmierć, ruina majątkowa… Nie przewidział tylko narodzin ułomnego dziecka.Ewa domyślała się, że w jego starannie zaplanowanym życiu, w którym rozpatrywał z góry dziesiątki wariantów i nigdy nic go nie zaskakiwało, narodziny Myszki były tożsame z narodzinami chaosu; z czymś na kształt pojawienia się tornada w strefie geograficznej, w której nie było ono znane.Myszka to był „czynnik X”, który burzy wszystko, co było uporządkowane.Myszka była „Obcym” z filmu o kosmitach.Ewa, ku swemu zdumieniu, rozumiała Adama.Jej rozsypało się tylko życie, jemu rozsypał się świat.Musiał sobie z tym radzić sam, a ona nie wiedziała, jak to zrobi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl