[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powtarzali te wycieczki co rano przez kilka dni.Kupili kilka drobiazgów, które Sally oceniła jako wartościowe.Wieczorami Tomasz i Nowicki włóczyli się po najciemniejszych zakamarkach miasta, poznając je od najmniej znanej strony.Odbyli wiele rozmów i nawiązali wiele kontaktów, wciąż szukając czegoś z czasów bliskich Echnatonowi.Szybko też nauczyli handlarzy szacunku, gdyż dzięki wykształceniu Sally nie dawali się zbyć byle czym.Na ogół bowiem umawiali się w hotelu, dokąd przybywali “kupcy” i gdzie Sally oceniała wartość przedmiotu, Tomek zaś przeprowadzał transakcje.Starali się zakończyć je zawsze bakszyszem, by nie zniechęcać drobnych handlarzy.Któregoś wieczora jakiś mężczyzna nie do rozpoznania w swoim arabskim stroju, łamaną angielszczyzną stwierdził, że wie, gdzie można nabyć przedmioty z okresu dynastii Echnatona.Tomek natychmiast wręczył mu jednofuntowy banknot.Rozpoczął się targ.Nowicki rad byłby wprawdzie po swojemu przyspieszyć informacyjną transakcję, ale ufał nieomylnemu instynktowi przyjaciela.W końcu dowiedzieli się, że można się dowiedzieć więcej w położonej na przeciwnym brzegu Nilu wsi El-Kurna.– U kogo w El-Kurna? – drążył Tomek.Arab nie powiedział jednak nic więcej, nawet wobec obietnicy hojniejszego bakszyszu i wkrótce znikł w ciemnościach.Pewnej nocy, przebrani za Arabów, usiedli w pełnym gości lokalu nad brzegiem Nilu.Grała muzyka, niemal wszyscy palili.Miejscowi nargile, Europejczycy najczęściej cygara lub fajki.Tomasz z Nowickim znaleźli miejsce w ciemnym kącie pomieszczenia.Obok popijał kawę samotny mężczyzna w białym stroju.Rozmawiali ściszonymi głosami po polsku.– Niewiele nadal wiemy, niestety – mówił Tomasz.– No, nie tak znowu mało – oponował Nowicki.– Ta ostatnia wiadomość może być bardzo cenna.– Rzeczywiście, jeżeli jest prawdziwa.– Sprawdzimy i to.Muszę jednak przyznać, brachu, że mam dość pustyni.Odkąd wieje ten przeklęty chamsin, czuję się jak podczas ciągłego sztormu – nieco głośniej powiedział Nowicki.Siedzący obok mężczyzna drgnął i pochylił się w ich kierunku, jakby nadsłuchując.Nowicki tymczasem ciągnął dalej:– Ten przeklęty piach chrzęści wszędzie, nawet w zębach.Czyż nigdy, do stu tysięcy zdechłych wielorybów, nie przestanie wiać? Mam dość.– Dość!? Czyżby takiego potężnego mężczyznę, na dodatek Polaka, tak łatwo miał zmóc niewielki wicherek? – przerwał mu sąsiad najczystszą polszczyzną.– Niech mnie kule biją! – wykrzyknął Nowicki.– Rodak!– Cóż, bywa! Pozwolicie, panowie, Piotr Bieńkowski[110].– Tomasz Wilmowski i Tadeusz Nowicki – przedstawili się, mile zaskoczeni.– Czyżby panowie incognito chcieli wrócić do ojczyzny? A może to nowa inwazja islamu? – pytał żartobliwie nowy znajomy.– Czy też chcecie panowie podkreślić przez te stroje wdzięczność, jaką nasi rodacy żywią dla życzliwej nam Turcji? – dowcipkował dalej.– Proszę, niech pan usiądzie z nami – zaprosił Tomasz.– Co za spotkanie!Bieńkowski, profesor Akademii Umiejętności w Krakowie, brał udział w austriackiej wyprawie archeologicznej, prowadzącej swe badania w Górnym Egipcie, około dwudziestu kilometrów na północ od pierwszej katarakty Nilu, w miejscowości El-Kubanija.Właśnie zakończyła ona swe prace i Polak wybrał się, by raz jeszcze zwiedzić fascynujące go zabytki.Żywo zainteresowani sobą nawzajem rozmawiali już prawie godzinę.– Egipt to kopalnia dla historyków, zwłaszcza archeologów – mówił właśnie Bieńkowski.– Kopalnia bardzo głęboka.Na najniższych piętrach faraonowie, wyżej Egipt grecko-rzymski, zmieszany z chrześcijaństwem, tuż pod powierzchnią arabski.Historia tego kraju jest bogata.– Bogata również w grabieżców – Tomek spróbował skierować rozmowę na ważny dla nich wątek.– Hm.To prawda.Do dziś każdy chce coś uszczknąć dla siebie – zgodził się Bieńkowski.– Sprzyja to kupcom i.złodziejom.– Czy ktoś z tym walczy?– Nie znam dokładnie spraw czysto kryminalnych, ale słyszałem to i owo.– Może nam pan opowiedzieć coś budującego? – ujmująco poprosił Tomek.– Proszę bardzo.To jedna z bardziej znanych w naszych kręgach opowieści.Rzecz działa się dokładnie przed trzydziestu laty.Profesor Gaston Maspero[111], dyrektor Muzeum Egipskiego w Kairze dowiedział się, że jakiś Arab handluje cennymi dokumentami i zabytkami z Doliny Królów.Miejscowa policja okazała się bezradna.Maspero zlecił więc sprawę swemu asystentowi Emilowi Brugschowi.Ten udał się do Luksoru, gdzie rozpowiedział, że skupuje różne antyczne przedmioty.Znoszono mu więc to i owo.Okazał się znawcą nie lada, więc nie dał się oszukiwać.Wreszcie trafił na ślad.Sprzedano mu posążek z grobowca, który od dawna stał pusty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]