[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewiele widząc, skręcił za róg, poczuł uderzenie, usły­szał ciężkie sieknięcie, a potem padł jak długi i leżał tak, dy­sząc ciężko, niemal nieświadomy otaczającego go świata.Kiedy usiadł i otworzył oczy, dostrzegł nieznajomego - mło­dego szczupłego mężczyznę o ciemnej cerze i gęstych czarnych włosach, ufryzowanych zgodnie z najnowszą, wymyślną modą, wstającego niezgrabnie i zbliżającego się do niego.- Panie? Panie, czy nic ci się me stało?- Wpadłem na ciebie, prawda? Powinienem.patrzyć przed siebie.- Dostrzegłem cię, panie, ale nie było już czasu.Biegłeś tak szybko.może pomogę ci się podnieść.- Nic mi nie będzie, chłopcze.Muszę tylko złapać oddech.Nie korzystając z pomocy młodego człowieka podniósł się, otrzepał kubrak - na kolanie dostrzegł wielkie rozdarcie, przez które zaczęła sączyć się krew - i poprawił ubranie.Serce nadal waliło mu przerażająco, a poza tym czuł się strasznie głupio.Diwis i Mirigant biegli już schodami.Obracając się ku mło­dzieńcowi, Elidath zaczął przepraszać, lecz dziwny wyraz jego twarzy kazał mu przerwać przeprosiny w pół słowa.- Czy coś się stało? - spytał.- Panie, czyżbyś był Elidathem z Moryole?- Tak, jestem nim.Chłopiec roześmiał się.- Tak mi się właśnie wydawało, kiedy bliżej ci się przyjrza­łem.A więc to ciebie szukam! Powiedziano mi, że mogę cię zna­leźć na Dziedzińcu Pinitora.Mam dla ciebie wiadomość.Mirigant i Diwis pojawili się przy wejściu do zaułka.Pode­szli do Elidatha; z wyrazu ich twarzy domyślił się, że musi wy­glądać okropnie: zaczerwieniony, spocony, niczym szaleniec po tym wariackim biegu.Spróbował potraktować tę sytuację lek­ko, wskazując na młodego mężczyznę i mówiąc:- Mam wrażenie, że w pośpiechu przebiegłem po tym oto młodym posłańcu, który ma dla mnie jakąś wiadomość.Od ko­góż ta wiadomość, chłopcze?- Od Lorda Valentine'a, panie.Elidath znieruchomiał.- Czy to jakiś żart? Koronal odbywa Wielki Objazd i znaj­duje się teraz gdzieś na zachód od Labiryntu.- To prawda, panie.Byłem przy nim w Labiryncie i kiedy wysłał mnie na Górę Zamkową, poprosił, żebym przede wszyst­kim znalazł ciebie i powiedział ci.- Co takiego?Chłopiec obrzucił niepewnym spojrzeniem Diwisa i Miriganta.- Panie, wiadomość ta przeznaczona jest tylko dla ciebie.- To Lordowie Mirigant i Diwis, krewni Koronala.Możesz mówić przy nich.- Doskonale, panie.Lord Valentine przykazał mi powiedzieć Elidathowi z Morvole - a winienem się przedstawić, panie, je­stem rycerz-kandydat Hissune, syn Elsinome - przykazał mi po­wiedzieć Elidathowi z Monrole, że zmienił plany i że uda się na Wielki Objazd także na Zimroel; odwiedzi również swą matkę, Panią Wyspy - i że masz, panie, sprawować obowiązki regenta przez cały czas jego nieobecności.Czyli, według Koronala.- Pani, oszczędź mnie - szepnął Elidath ochryple.-.rok, może półtora roku poza czas już zaplanowany - skończył Hissune.11Drugą oznaką zbliżających się trudnych dni, którą do­strzegł Etowan Elacca, było opadanie liści z drzew niyku.Zda­rzyło się to w pięć dni po tym, jak spadł fioletowy deszcz.Sam fioletowy deszcz nie był pierwszą oznaką kłopotów.Nie byłby on w ogóle niczym niezwykłym na wschodnim zbo­czu Rozpadliny Dulorn, pokrytym niemal w całości lekkim niebieskawoczerwonym piaskiem skuwa.Wiejący regularnie wiatr z północy, nazywany Złośnikiem, zwiewał piasek, wyrzucając go wysoko w powietrze, a zabarwione nim chmury utrzymywa­ły kolor przez szereg dni, z kolei padający z nich deszcz był bladolawendowy.Ziemia Etowana Elakki znajdowała się jednak sześćset mil od tego rejonu, na przeciwnym zboczu Rozpadli­ny Dulorn, nieco bardziej w głębi lądu, choć w pobliżu Falkynkip, a wiatry niosące piasek skuwa nie docierały na ogół tak daleko.Lecz Etowan Elacca zdawał sobie sprawę, że wiatry są czymś nieprzewidywalnym, więc być może Złośnik zdecydował się tym razem odwiedzić przeciwległe zbocze Rozpadliny? W każdym razie nie było powodu, by Szczególnie niepokoić się fioletowym deszczem, który pozostawiał po sobie wyłącznie cienką warstwę piasku, tam gdzie spadł, nie sprawiając żad­nych szczególnych kłopotów; następny normalny deszcz zmy­wał piach i wszystko wracało do normy.Nie, pierwszą oznaką kłopotów nie był fioletowy deszcz, lecz kurczenie się sensitiwów rosnących w ogrodzie Etowana Elakki, co zdarzyło się dwa lub trzy dni przed deszczem.Było to wydarzenie zagadkowe, lecz nie niezwykłe.Niewie­le trzeba, by sensitiwy zaczęły się kurczyć.Bardzo drobne, psychowrażliwe rośliny o złotych liściach i zwyczajnych zielonych kwiatach, rosnące dziko w lasach na zachód od Mazadone, re­agowały na każde psychiczne niezwykłe zdarzenie: głośniejszy krzyk, warczenie zwierząt walczących w dżungli lub nawet, jak opowiadano, samą obecność człowieka, który popełnił poważną zbrodnię.Byle co wystarczyło, by ich liście złożyły się jak ręce w modlitwie i sczerniały.Reakcja taka nie ma najwyraźniej żadnego szczególnego znaczenia biologicznego, myślał często Etowan Elacca, lecz niewątpliwie tajemnica wyjaśni się w wy­niku szczegółowych badań.Któregoś dnia zamierzał przepro­wadzić takie badania.Tymczasem zasadził sensitiwy w ogro­dzie, ponieważ lubił wesoły, żółty kolor ich liści.A ponieważ do­minium Etowana Elakki było spokojne, uporządkowane, ani razu od czasu, gdy pojawiły się w jego ogrodzie, sensitiwy nie skurczyły się.aż do dzisiaj.Zdarzyło się to całkiem nie­spodziewanie.Czyżby jacyś ludzie kłócili się na obszarze jego ogrodu? Jakie rozzłoszczone stworzenie w tej krainie zwykłych udomowionych zwierząt mogło zachwiać spokojem jego posia­dłości?Etowan Elacca ponad wszystko cenił właśnie spokój.Był klasycznym dżentelmenem-farmerem, sześćdziesięcioletnim, wysokim, wyprostowanym, o gęstych siwych włosach.Jego oj­ciec urodził się jako trzeci syn księcia Massissa, dwaj bracia pełnili - jeden po drugim - urząd burmistrza Falkynkip, lecz jego samego rządzenie nigdy nie interesowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl