[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak naprawdę Kestrel uszczypnęła gospodarza w dłoń,co zmusiło go do puszczenia jej ręki. Urocze przyjęcie oznajmiła. Moja wdzięczność jestrównie wielka jak twoja uprzejmość.Uśmiech znikł z twarzy Ireksa.Na szczęście tuż za Kestrel i Arinem stała wieczniegłodna atencji lady Faris.Kestrel przesunęła się nieco w bok, wiedząc, że młoda arystokratkawykorzysta tę okazję, by natychmiast dopaść gospodarza.Lekko pokręciła głową, słysząc, jakFaris żali się, że jej mąż znów wyjechał i nie mógł jej towarzyszyć.Niewolnica w domowej sukni podała Kestrel wino, a potem poprowadziła ją doprzeszklonej oranżerii pełnej ciepłolubnych kwiatów.Na środku pomieszczenia cicho szemrałafontanna, a zza hebanowego parawanu dobiegały dzwięki muzyki.Goście przechadzali się,witając znajomych, gdzieniegdzie utworzyły się już cicho rozmawiające grupki.Parę osóbsiedziało na kamiennych ławeczkach otaczających fontannę.Kestrel obróciła się do Arina, chcąc coś powiedzieć, i zamarła, zaskoczona, widzączacięty wyraz jego twarzy i błyszczące gniewem oczy.Dłonie zacisnął w pięści. Arinie zaczęła z niepokojem, nie dał jej jednak dokończyć.Uniósł dłoń, odwrócił wzrok i, patrząc gdzieś obok, zauważył: Twoi przyjaciele tu są.Podążyła za jego spojrzeniem.Jess i Ronan śmiali się właśnie z czegoś, co powiedziałBenix. Odpraw mnie zażądał Arin. Co? zapytała zdziwiona, choć nikt prócz niej nie wszedł do sali z eskortą.Wszyscyprzebywający tu niewolnicy byli służącymi Ireksa. Dołącz do przyjaciół.Nie chcę tu być ani chwili dłużej.Odeślij mnie do kuchni.Zaczerpnęła tchu i powoli pokiwała głową.Arin odwrócił się na pięcie i odszedł.Kestrel poczuła się nagle osamotniona.Nie spodziewała się tego, gdy jednak zadała sobiepytanie, czego właściwie się spodziewała, przed jej oczyma pojawił się głupi obraz, jak siedziwraz z Arinem na jednej z ławek.Zadarła głowę i spojrzała na szklany dach, przez który widać było coraz bardziejciemniejące, purpurowe niebo.Zauważyła cienki sierp księżyca i przypomniała sobie, co kiedyśporadziła jej Enai.Trzeba nauczyć się rozpoznawać, których rzeczy nie możesz zmienić.Ruszyła przez oranżerię na spotkanie przyjaciół. Kestrel niewiele zjadła, a jeszcze mniej wypiła, choć Ronan, który siedział obok niej, dbało to, by jej talerz i kielich nigdy nie były puste.Kiedy służba zaserwowała siódme i ostatniedanie, po którym wszyscy udali się do sali balowej, odetchnęła z ulgą.Przy stole czuła się jakwięzień, a zaczepki Ronana były zbyt przewidywalne, by ją rozbawić.Wolała słuchać muzyki.Nawet w tłumie gości odczuwała cichą radość, ilekroć do tańca przygrywał flecista.Pomyślała,że Arinowi też by się to spodobało. Kestrel& Ronan dotknął jednego z jej długich kolczyków. Znisz na jawie.Co takcię pochłonęło? Nic takiego odrzekła cicho i z ulgą spostrzegła idącego szybkim krokiem w ichkierunku Beniksa. Potrzebuję twojej pomocy.Blizniaczki Raul powiedział Benix proszącym głosem,spoglądając w stronę dwóch identycznych sióstr. Jedna nie chce zatańczyć bez drugiej, więcgdybyś był tak miły&Ronan wyglądał na zirytowanego. Co się dzieje? zapytał zdezorientowany Benix.Popatrzył na Kestrel, potem na Ronanai lekceważąco machnął ręką. Jesteśmy starymi przyjaciółmi przypomniał. Kestrel na pewnodaruje ci jeden taniec.Oczywiście, że mogła mu go darować, weszła jednak w rolę rozdartej uczuciowoarystokratki, która trochę się gniewa, a trochę nie.Tak naprawdę wcale nie obchodziło jej, cozrobi Ronan, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć.Oznajmiła panom, że mają wolną rękę, a onaw tym czasie poszuka Jess i poplotkują chwilę w jakimś zacisznym kącie. Jeden taniec.Tylko jeden podkreślił Ronan, kiedy szli wraz z Beniksem w kierunkublizniaczek.Orkiestra zaczęła grać kolejną melodię, ale Kestrel nie ruszyła na poszukiwania Jess.Znalazła nierzucający się w oczy fotel i usiadła na nim, przymykając oczy.Rozkoszowała sięmuzyką fletu. Lady Kestrel? Z rozmarzenia wyrwał ją niespokojny głos.Uniosła powieki i ujrzała dziewczynę ubraną w herrański uniform służby. Tak? Będzie pani tak uprzejma i pójdzie za mną? Jest mały problem z pani eskortą.Kestrel wstała. Co się stało? Ukradł coś.Kestrel miała ochotę biec.W duchu pomstowała na niewolnicę, że tak niemiłosiernie sięwlecze.Przemierzając kolejne korytarze, zastanawiała się, co u licha się stało.Nie, to musiałabyć pomyłka.Arin był zbyt inteligentny, zbyt sprytny, żeby zrobić coś tak niebezpiecznego.Przecież dobrze wiedział, jaka kara spotyka herrańskich złodziei.Dziewczyna zaprowadziła ją do biblioteki.Dwóch senatorów trzymało Arina za ramiona.Na jej widok na twarzy Ireksa pojawił się paskudny grymas samozadowolenia, jakby mężczyznawyciągnął właśnie najlepszą figurę w kłach i żądłach. Lady Kestrel powiedział zjadliwie. Coś ty przywlekła do mojego domu?Kestrel spojrzała na Arina.Nie uniósł głowy. On nie kradnie oznajmiła i zdumiała się, wyczuwając we własnym głosie desperację.Irex również musiał ją usłyszeć.Uśmiechnął się. Widzieliśmy go wtrącił jeden z senatorów. Próbował schować to pod koszulą. Wskazał głową w kierunku leżącej na podłodze książki.Nie.To oskarżenie musiało być fałszywe.%7ładen niewolnik nie zaryzykowałbybiczowania, na pewno nie dla książki.Kestrel zmusiła się do zachowania spokoju. Mogę? zapytała.Irex wyraził zgodę łaskawym machnięciem ręki.Kestrel pochyliła się, by sięgnąć po książkę, i napotkała spojrzenie Arina.Serce podjechało jej do gardła.Jego twarz wykrzywiał żal.Przyjrzała się bliżej trzymanej w dłoniach, oprawionej w skórę książce.Rozpoznała tytuł był to dość popularny tomik herrańskiej poezji.Miała go w domu.Przez chwilę staław bezruchu, próbując dopatrzyć się w tym sensu.Jaki cel miał Arin, próbując ukraść Ireksowicoś, co mógł po prostu dostać od Kestrel?Nagle coś przyszło jej do głowy.Przypomniała sobie dziwne, zadane jeszcze w powoziepytanie: Dokąd jedziemy?.Ton jego głosu& Było w nim coś dziwnego, jakby zaskoczenie.A przecież dobrze wiedział, dokąd się udają.Teraz Kestrel zastanawiała się, czy rozpoznałkrajobraz, czy dostrzegł w nim coś, czego ona nie widziała i nigdy nie zobaczy.Być może topytanie wcale nie było pytaniem& Może było krzykiem rozpaczy, krzykiem kogoś, kto naglepojął&Otworzyła książkę. Nie wychrypiał Arin. Proszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]