[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pięty cię swędzą? A może swędzi cię szyja i dlatego nieustannie igrasz z nożem katowskim? Naprawdę nie boisz się samotnych wędrówek po tym zgniłym świecie? Włóczęgę cenisz nade wszystko?- Odgadujesz moje myśli i moje skryte pragnienia - Hodża Nasred­din uśmiechnął się smętnie i zamilkł na moment.Po chwili uzupełnił: - Czyżbyś nie wiedział, iż woda stojąca mętnieje i okrywa się plugawą pleśnią? Woda bieżąca zaś zawsze pozostaje czysta.No, a ponadto przynosi ludziom i zdrowie, i mnóstwo innych korzyści.- Ba, a żona i dzieci? Co na twoje plany powie Guldżachon? I co po­wiedzą synkowie?Hodża posmutniał jeszcze bardziej.- Cóż mogą powiedzieć? Nic.Wiedzą przecież, że lepszy ojciec żywy, choć daleki, niż bliski, ale martwy - odrzekł; - Pod opieką teś­ciów mieszkać będą w Chodżencie, dopóki nie wrócę.Pojawię się tu chyba za rok albo za dwa.A kto wie, może nawet za trzy albo i za cztery.Do rozbójników siedzących ciasno wokół ogniska i z zapartym tchem przysłuchującym się rozmowie jednookiego przywódcy z uciekinierem z Kokandu podszedł Mohammad Mag.Pochylił się nad mędrcem i za­gadnął znienacka:- Nie sądzisz, wędrowcze, że dobry uczynek bez podziękowania jest jak zupa bez soli? Jak paw bez ogona? Lub jak koń rączy pozbawiony podków?Hodża Nasreddin odwrócił głowę.- Nie przeczę - zgodził się grzecznie.- A o czym mówisz, kokoszko?- Mówię o tym, że za odzyskanie księgi wierszy Rudakiego należy mi się od ciebie stosowna nagroda.- Hm, lecz jaka? - zastanowił się Hodża na głos.- Wiesz przecież, że niczego prawdziwie wartościowego poza tą księgą rymów nie posia­dam.Ani rubinów, ani szmaragdów, ani innych szlachetnych kamieni nie znajdziesz w moich torbach, choćbyś je przetrząsał przez miesiąc albo dłużej.Zaraz, zaraz, bom zapomniał.Może chcesz złotego dinara albo perłę?- Złoto i drogie kamienie znajduję w sakwach kupieckich, kiedy tylko zechcę - prychnął Mohammad Mag lekceważąco.- Od ciebie, wędrowcze, spodziewam się zupełnie czegoś innego.Tego, czego od przejezdnych kupców ani miejscowych wielmożów nigdy nie otrzy­mam.Kompani wielkiego czarodzieja wstrzymali oddechy i pilnie nadsta­wili uszu.Czegóż to może chcieć ich przyjaciel od człowieka, który za cały majątek ma jedynie wiersze i burego osła?Mędrzec bucharski uniósł wysoko brwi.Zdumiony zapytał:- A o czym myślisz? Mów, proszę, otwarcie.- Myślę o odpowiedzi na pytanie, które dręczy mnie od dawna - wy­znał Mohammad Mag.- Pytaj więc.- Chciałbym wiedzieć, skąd się wzięli na naszej ziemi bajowie? Bo­gacze i wielmoże podobni choćby do Ałajarbeka.A również chanowie i emirowie, władcy z naszej krwi, mówiący naszym językiem, a przy tym zupełnie do nas niepodobni.- Jakże to niepodobni? - zdziwił się Rachim tłuścioch, który przed kilkoma dniami udawał bogacza przed strażnikami Ałajarbeka pilnują­cymi mostka.- Widziałem wiosną chana Kokandu jadącego na polowa­nie razem ze swoją świtą.I władca, i wielmoże mieli głowy na swoim miejscu, a także po dwie nogi u dołu i po dwie ręce u góry.Nie zaprze­czysz chyba, że byli niezmiernie podobni do zwyczajnych ludzi.Do ta­kich jak ja, ty albo ten bucharczyk.- Coś powiedział? Dostojnicy pałacowi byliby podobni do mnie? Podobni do zwyczajnych i uczciwych ludzi? - zdenerwowany Moham­mad Mag puknął się wymownie palcem w czoło.- Może byli i podobni, ale co najwyżej tak, jak kocur bywa podobny do myszy.Albo jak szczu­pak z Amu-darii do niewinnej stynki.Albo jak tygrys do dwudniowego jagnięcia.Jeśli nie pojmujesz prawdziwej różnicy, beczko baraniego tłuszczu, nie wtrącaj się do rozmowy ludzi rzetelnie myślących.Zanim grubas zdążył odpowiedzieć, jednooki naczelnik zbójników skinął energicznie ręką.- Uspokój się, Mohammadzie.I natychmiast siadaj przy ognisku - nakazał.- Zapomniałeś, iż jeszcze przed tygodniem tam nad przepaś­cią byłeś zaledwie marnym sługą tejże beczki baraniego tłuszczu? Za­miast dokuczać mu teraz bez przerwy, lepiej posłuchaj, co o rodzimych wielmożach sądzi nasz przyjaciel, czcigodny gość z Buchary.Albo­wiem:“Godzina gadki rozumnej więcej wartaNiźli modlitw w meczecie cały kwartał".- No właśnie, lepiej siadaj i pilnie słuchaj doświadczonego człowie­ka.Bo jak nie, przemienię cię znowu w kokoszę znoszącą złote jajka i zwrócę Ałajarbekowi.Kiedy zamienisz jeleni udziec na suche ziarno ję­czmienia, zmądrzejesz z pewnością - odciął się Magowi gruby Rachim.Awanturę wiszącą w powietrzu zażegnał Hodża Nasreddin nie do­puszczając Mohammada do głosu.Uprzedził go szybko:- Chciałbyś wiedzieć, Mohammadzie, skąd się wzięli wielmożowie i dostojnicy pałacowi na naszej ziemi? A i was wszystkich pewnie to cie­kawi? Stara to historia.Bardzo stara.Opowiadał mi ją ze szczegółami mój dziad, który dawno, dawno temu usłyszał ją od swojego dziada, a który jeszcze wcześniej poznał ją od swego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl