[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak mi przykro, pani Matsuda - odezwała się z pokorąHelen.- Zazwyczaj Jon nie jest taki.Nie wiem, co w niegowstąpiło.147Anula_emalutkaNawet w jej uszach zabrzmiało to nieprzekonująco.AleJaponka uśmiechnęła się tylko.- Twój syn jest nieszczęśliwy - szepnęła, potrząsając gładką,ciemną głową.- A wszyscy młodzi ludzie upijają się od czasu doczasu.Ale interes to interes.o ile Koenigshaus jest ciągle nasprzedaż?Rozdział siedemnastyPozwolicie, że was przeproszę?Z całym spokojem, na jaki mogła się zdobyć, Geenapodniosła się, pożegnała ukłonem zgromadzonych i wyszła zjadalni.Dwoma susami dopędziła słaniającego się i potykającegoJona, który zmierzał niepewnie ku frontowym drzwiom.- Jon! - złapała go za ramię.- Dokąd idziesz?- Na zewnątrz.- Sięgnął po klamkę, otworzył na ościeżdrzwi i wskazał niedbałym gestem ciemnofioletową pustkę.-Tam.- Dokąd?- Dokądkolwiek.Jak daleko mógł dojść w tym stanie? A ona spodziewała sięcichego sam na sam, marzyła, że zbliży się do niego w ciepłą,letnią, księżycową noc.Chętnie by za to dała kuksańca sobie.albo jemu.Ale nie mogła pozwolić mu odejść, nie w ten sposób.- Pójdę z tobą.- Nie ma sensu.- Nie chciał na nią spojrzeć, zaczął sięoddalać.-Wszystko skończone.Mocniej przytrzymała jego ramię.- Co skończone?- Nic.I tak niczego nie było.- Zachwiał się lekko i podniósłdłoń do twarzy.- Chryste, ale się upiłem! Nie zwracaj na mnieuwagi, nie wiem, co mówię.148Anula_emalutka- O tak, wiesz! - Walczyła ze łzami, ale gniew zmuszał ją dokontynuowania rozmowy.- Nie mów do mnie w ten sposób,wiesz, że było coś.Urwała, nie panowała nad głosem.Patrzył na nią oczamipełnymi bólu.- Między nami - udało się jej wykrztusić.Za ich plecami rozległ się odgłos odsuwanych krzeseł,głośniejszy pomruk głosów i nagłe ożywienie.Była towskazówka, że przyjęcie w jadalni dobiegło końca i gościewkrótce wysypią się do holu.Jon potrząsnął głową, jak gdybychciał się otrzezwić.- Nie możemy tu rozmawiać - powiedział powoli.-Chodzmy.Ujął ją pod ramię, przeprowadził przez drzwi i zamknął je zasobą.Na zewnątrz wielki księżyc płynął spokojnie po niebiegęsto usianym gwiazdami.Powietrze nocy, świeże i miłe,ochłodziło gorącą twarz dziewczyny i zdawało się przywracaćprzytomność Jonowi.Poruszając się pewniej, towarzyszył jej wdrodze przez trawnik do domku gościnnego i zatrzymał się u stópschodów, prowadzących do wejścia.Coś między nami.Geena miała ochotę odgryzć sobie język.Dlaczego musiałapowiedzieć to w taki sposób? Palący wstyd z powodu miłości domężczyzny, który - mimo całej uprzejmości - nie odwzajemniałjej uczuć, przepełnił kielich goryczy.Wiedziała, że powinna coś powiedzieć, zwrócić jakoś jegouwagę, ale nie mogła mówić.Kiedy w końcu Jon przerwałmilczenie, nie nawiązał do słów Geeny.- Ta japońska dama, pani Jak-Jej-Tam - zaczął.- Chcę, żebyśzabrała się z nią, kiedy będzie odjeżdżać.- Co? - Nie to spodziewała się od niego usłyszeć.Westchnął.- Chcę, byś wróciła z nią do Sydney, byś stąd wyjechała.Czyżby próbował jej się pozbyć?- Dlaczego?- Nie ma sensu, byś dłużej tu była, to wszystko.149Anula_emalutkaNic nie mogło zranić jej bardziej niż ta apatyczna, jakbyobojętna odprawa, niemal straciła oddech z bólu.Ale nie potrafiłanic na to poradzić, musiała jeszcze pogłębić swoje cierpienie.- Na pewno jest jakiś powód.Wszystko ma swój powód.Powiedz mi.Stał, górując nad jej drobną postacią, jego szerokieramiona zasłaniały księżyc.- Nie ma o czym mówić.Po prostu odejdz.Znalazła na to odpowiedz.- Nie.Gdzieś z ciemności doleciał dziki krzyk śmiertelnegostrachu, potem przeciągły agonalny skrzek, gdy jeden z nocnychdrapieżników dopadł swej niewidzialnej, niczego niepodejrzewającej zdobyczy.Po Jonie nie było znać, by cośusłyszał, zacisnął obie dłonie na balustradzie werandy i mówiłdalej:- Słuchaj, tu się tak wiele dzieje.Ostatniej nocy.ostatniejnocy na spędzie, miałem.Nie umiał zmusić się, by powiedzieć sen , tak mogłamówić jakaś dziewczynka, nastolatka wzdychająca dopopularnego piosenkarza.- Przeżyłem pewnego rodzaju.doświadczenie.pozazmysłowe, tak można by to określić.Przy Diabelskiej Skale.Gdzie tato.zmarł.- Potrząsnął w zamroczeniu głową.- Coś wrodzaju zwariowanego snu.- O ojcu?- Taak.Zniłem o tamtej nocy, kiedy.i o wężach, o trzechbrązowych wężach.- O t r z e c h brązowych wężach?Skąd wiedział, ile ich było? Powiedziano im tylko, żeprzyczyną śmierci Phillipa było ukąszenie węża.Na razie niebyło nawet wyników sekcji, by to potwierdzić, a co dopierosugerować, że gadów mogło być więcej.Odchrząknęła i zmusiłasię, by przemówić spokojnie.- Czy coś jeszcze ci się śniło?150Anula_emalutkaAle brzmienie jej głosu ostrzegło go, że jest zaniepokojona,odpowiedział więc z udaną obojętnością.- Och, właściwie nic.Mgła i chmury, jak to zwykle we śnie,kilku ludzi, nie mogę być niczego pewny, nikogo nierozpoznałem.Mówiłem ci, że to był zwariowany sen.Zdołał się zaśmiać.- Tak czy owak, muszę już iść.Powiem rano Charlesowi, byzatrzymał dla ciebie miejsce w helikopterze do Sydney.- Nie zawracaj sobie głowy - przemówiła gniewnie.-Słuchaj! - Weszła na jeden stopień niskiej kondygnacji schodów,potem na drugi, tak że niemal dorównywała Jonowi wzrostem.-Nie jestem już dzieckiem, nie odpowiadasz za mnie i nie możeszmi mówić, co mam robić.Nie jestem też głupia.Nie oczekuj, żeucieknę z wrzaskiem z powodu jakiegoś niedorzecznego snu.spowodowanego prawdopodobnie tym, że wypiłeś za dużo, takjak dzisiaj!Miała zamiar dokuczyć mu tymi słowami, ale poczuła dosiebie nienawiść, gdy tylko je wypowiedziała.Twarz Jonazaczerwieniła się w księżycowej poświacie i po raz pierwszyspojrzał na nią uważnie.- Nie byłem pijany, jeśli to miałaś na myśli! - rzucił przezzęby.-W tym śnie były jeszcze inne rzeczy.inni ludzie.niedobre sprawy, sprawy, których znaczenia nie pojmuję.Takzłe, że nie mogę o nich mówić, bo wyglądałoby, iż oskarżamkogoś o coś okropnego.Coś złego, coś strasznego.o czym on mówi? Plecie bezsensu jak dziecko.Ale ugryzła się w język, gdy ciągnął dalej,zacinając się.- Dopóki nie dowiem się, co to wszystko znaczy, co jestprawdą, a co nie.chcę, żebyś trzymała się z daleka odKoenigshausu.Od niebezpieczeństwa.- Dlaczego ja? Nie mam z tym nic wspólnego.Zwrócił się ku niej, a jego głos brzmiał teraz niemalbłagalnie.151Anula_emalutka- Jeśli coś z tego jest prawdą, wszyscy są zagrożeni, całe tomiejsce jest niebezpieczne.Niebezpieczne dla mnie i dla wszystkich, którzy są mi bliscy to pragnął powiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]