[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MyÅ›laÅ‚em, że Amerykanin bÄ™dzie bardziej.jak wy to nazywacie?.wyrachowany?- Wyrobiony - poprawiÅ‚ go Stanley.Åšrodki znieczulaÂjÄ…ce powoli przestawaÅ‚y dziaÅ‚ać i ból w krzyżach stawaÅ‚ siÄ™ prawie nie do wytrzymania.SpojrzaÅ‚ na Fredericka zjadajÄ…Âcego kolejne winogrono, po czym rzekÅ‚:- Spytam doktora Patela, czy nie mogÄ™ wyjść wczeÅ›niej.SÄ…dzÄ™, że mógÅ‚bym zagrać na wózku.Frederick Orme przytaknÄ…Å‚.- ByÅ‚oby dobrze.WstaÅ‚ nagle i poprawiÅ‚ swojÄ… brÄ…zowÄ… tweedowÄ… kamiÂzelkÄ™.- W każdym razie wszyscy pana pozdrawiajÄ….Fanny Lawrence mówiÅ‚a, że wpadnie jutro do pana.I jeÅ›li czegoÅ› pan potrzebuje.- W gruncie rzeczy, tylko trochÄ™ spokoju.- OczywiÅ›cie, mój drogi.I tak muszÄ™ już lecieć.WspaÂniaÅ‚e winogrona.PozwalajÄ… tu pić Guinnessa?Źle spaÅ‚ tej nocy.CiÄ…gle siÄ™ budziÅ‚ z wrażeniem, że ktoÅ› jeszcze z nim jest.Ale w przegrzanym i cichym pokoju byÅ‚ sam.Jedynie z zewnÄ…trz dochodziÅ‚y przytÅ‚umione odgÅ‚osy londyÅ„skiej ulicy i od czasu do czasu pogwizdywanie nocÂnego portiera.PoczuÅ‚, że jest rozgorÄ…czkowany i ma jakieÅ› dziwne wrażenie nierzeczywistoÅ›ci, krew krążyÅ‚a po ciele z mrowieÂniem, jakby byÅ‚ caÅ‚y wypeÅ‚niony włóknem szklanym.StaraÅ‚ siÄ™ przypomnieć sobie jakiÅ› kojÄ…cy utwór muzyczÂny, wyciszyć siÄ™.Może Eine Kleine Nachtmusik.To zaÂzwyczaj pomagaÅ‚o: nie mógÅ‚ nigdy przejść andante nie zasypiajÄ…c.Lecz tej nocy przed oczami miaÅ‚ tylko pustÄ… piÄ™cioliniÄ™ bez żadnych nut i znaków, wpadajÄ…cÄ… z jednej strony jego gÅ‚owy jak opustoszaÅ‚a piÄ™ciopasmowa autoÂstrada i wypadajÄ…cÄ… z drugiej.PoczuÅ‚ siÄ™, jakby byÅ‚ muzyczÂnym analfabetÄ…, jakby zapomniaÅ‚ wszystko, co kiedykolÂwiek graÅ‚.DziaÅ‚o siÄ™ z nim coÅ› niedobrego.Tu nie chodziÅ‚o o szok.Tu nie chodziÅ‚o o wstrzÄ…s, potÅ‚uczenia czy pozdzieranÄ… skórÄ™.To byÅ‚o coÅ› wewnÄ…trz niego, coÅ›, co ukryÅ‚o siÄ™ w jego ciele, a co nie należaÅ‚o do niego, coÅ›, co ukryÅ‚o siÄ™ w jego duszy.- JesteÅ› chory - mówiÅ‚ sobie spieczonymi wargami w ciemnoÅ›ciach szpitalnego pokoju.- JesteÅ› bardzo, barÂdzo chory.Po raz pierwszy, odkÄ…d w październiku opuÅ›ciÅ‚ Nowy Jork, miaÅ‚ ochotÄ™ porozmawiać z ojcem.ZerknÄ…Å‚ na zegarÂek.Pewnie Å›pi teraz, przyrzekÅ‚ sobie, że zadzwoni do niego w ciÄ…gu dnia.ChciaÅ‚ nawet porozmawiać z Eve.I byÅ‚by teraz do niej zadzwoniÅ‚, gdyby mógÅ‚.Druga w nocy w LonÂdynie, szósta po poÅ‚udniu poprzedniego dnia w Napa.Prawdopodobnie zaczyna kolacjÄ™.Å»aÅ‚owaÅ‚ teraz, że tak siÄ™ kłócili o pieniÄ…dze.ByÅ‚ to przypuszczalnie jedyny sposób, jaki przyszedÅ‚ im do gÅ‚owy, by siÄ™ wzajemnie ukarać.OdkÄ…d siÄ™ znali, jeszcze w czasach Berkeley, kiedy królowaÅ‚y piosenki Leona Russela i rozszerzane dżinsy, on i Eve zawsze potrafili rozmawiać o swych problemach i obawach, nawet jeÅ›li nie kochali siÄ™ na tyle, by siÄ™ pobrać.Stary kumpel Stanleya z college'u, Pete Chominski, bezustannie powtarzaÅ‚, że on i Eve powinni pozostać przyjaciółmi, a nie udawać, że mogÄ… być mężem i żonÄ….BrakowaÅ‚o mu także Leona, poważnego Leona, który otrzymaÅ‚ imiÄ™ na cześć Leona Russela.BrakowaÅ‚o mu go bardziej, niż mógÅ‚ to sobie wyobrazić.LeżaÅ‚ na poduszce z otwartymi oczami.JednoczeÅ›nie miaÅ‚ jakieÅ› dziwne uczucie, że w pewnym momencie przed kilku minutami zasnÄ…Å‚.że niezauważenie przeszedÅ‚ z jawy w sen.Nie wierzyÅ‚ w to, że jego umysÅ‚ mógÅ‚ tak pÅ‚ynnie przejść z jednego stanu w drugi.Nawet nie w mgnieniu oka.A londyÅ„ski ruch uliczny nadal pomrukiwaÅ‚ na zewnÄ…trz, dokÅ‚adnie tak jak przedtem.Teraz jednak ktoÅ› staÅ‚ w cieniu, w najciemniejszym kÄ…cie pokoju.Wysoka, przygarbiona postać, z zakrytÄ… twarzÄ….Postać musiaÅ‚a być zjawÄ…, ponieważ drzwi nie otworzyÅ‚y siÄ™ ani nie zamknęły, i nie sÅ‚yszaÅ‚ kroków, żadnego szelestu ubrania.Postać musiaÅ‚a być zjawÄ…, ponieważ nie wywoÅ‚ywaÅ‚a przerażenia, tylko bezsilne zdziwienie.- Kim jesteÅ›? - wyszeptaÅ‚.Postać nie odpowiedziaÅ‚a, pozostaÅ‚a schowana w ciemnoÂÅ›ci.- Kim jesteÅ›? - powtórzyÅ‚ Stanley.- Czego chcesz?Po dÅ‚ugiej przerwie postać powoli podniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i StanÂley zobaczyÅ‚ zimnÄ…, piÄ™knÄ… twarz czÅ‚owieka w kapturze.OdwiecznÄ…, anielskÄ…, bÅ‚yszczÄ…cÄ….- Jestem plagÄ…, którÄ… wam obiecano.- Czym jesteÅ›? O czym ty mówisz?- Nie pamiÄ™tasz? Obiecano wam, że jeÅ›li nie bÄ™dziecie posÅ‚uszni, spadnie na was siedmiokrotna plaga, odpowiednia do waszych grzechów.- JesteÅ› szalony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]