X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, tej dziewczyny na pewno niewidział dotąd nigdy, a idący za nią mężczyzna miał twarz odgóry zasłoniętą dużym rondem kapelusza.Pragnąc zerknąćpod ten kapelusz, Abdul szybko usiadł na ławce i omal niekrzyknął, poznawszy rywala, który, zbiegiem okoliczności,jechał w tym samym wagonie! Nic dziwnego więc, iż po tak nieoczekiwanym spotkaniuRiano Baldi, chociaż w Warszawie zdołał wprowadzić błądwszystkich prześladowców, dostał się w Pińsku znowu podobserwację, a z nim Krysia Motyłło.Gdyby nie to, że Rianobył jakiś bardzo apatyczny, Krysia zaś przejęta roląprzewodniczki oprowadzającej cudzoziemca po nieoficjalnejstolicy jej ukochanego Polesja, byliby może zwrócili uwagęna chodzącego za nimi wciąż  %7łyda z sępim nosem i zokazałą brodą; bo znacznie trudniej śledzić kogoś w małymmiasteczku, niż w milionowej metropolii, gdzie śledzącymoże każdej chwili ukryć się w tłumie. Mogliby już skończyć ten spacerek  zżymał sięBagal. Nie uwierzę przecież w to, że przyjechali tutaj dlaobejrzenia osobliwości poczciwego Pińska.Miał rację, całkiem inny był cel ich przyjazdu, lecz Abdulnie znał kolosalnych rozmiarów lokalnego patriotyzmu pannyKrysi.Ona to z jednego końca mieściny na drugi wlokłazmęczonego Włocha, każąc mu podziwiać ubogi folklor,żałosną architekturę oraz snujące się ospale po wodach Pinynędzne, wąskie łódki, najczęściej przewożące siano. Tak zapewne wyglądają wasze gondole, prawda? dopytywała się na przykład. A czy Pińsk w ogóle nieprzypomina panu Wenecji?Riano Baldi przez uprzejmość potakiwał, codobroduszna dziewczyna przyjmowała za dobrą monetę iduma jej rosła jak na drożdżach. Albo ten kościół!  ciągnęła dalej, przyprowadziwszygościa do stóp potężnych murów klasztoru Jezuitów.Widział pan gdzie większy?! No,  troszkę większa jest Bazylika świętego Piotra wRzymie.Ubodło to ambitną córę Polesia i, chcąc koniecznie przeprowadzić jakąś paralelę pomiędzy Rzymem a Pińskiem,zaznaczyła z naciskiem, że ten ostatni także raz spłonąłniemal doszczętnie. Czyżby miał również swojego Nerona?  zakpił sobieWłoch. Ech, lepiej nic mówmy o polityce, to zawszeprowadzji do kłótni, teraz pokażę panu gmach sądowy; takwspaniałego nie ma nawet w Brześciu!Koło owego gmachu zniecierpliwiony Abdul Bagaldosłyszał nareszcie coś, co go zainteresowało bardzo. Smucji sje pan i smucji bezpotrzebnie  mówiławłaśnie Krysia do swojego towarzysza, klepiąc go przyjazniepo sztucznym garbie. Oni także dojadą szczęśliwie, tylkoich droga dłuższa.Za kilka dni będzje pan miał przy sobieswoją narzeczoną i Demmerów, i tych Chińczyków, a w moimdworku pomjeścicje sję łatwo.I nikt wam nie będzjeprzeszkadzał w pracy, zaręczam! Dobrze wiedzieć!  mruknął Abdul, zacierając dłonie. Teraz tylko muszę wyniuchać, gdzie znajduje się ówdworek, ale chyba oni zaprowadzą mnie tam sami,oczywiście bezwiednie.Tak się też stało, lecz kiedy znał już położenie nowejsiedziby zbiegów oraz najlepszą do niej drogę przeznieprawdopodobne wertepy, po raz pierwszy zadał sobiepytanie, dla kogo trudził się właściwie, kto mu zapłaci za tecenne informacje.Dawni zwierzchnicy? Tak, oni by mu terazprzebaczyli wszystko, lecz na tym koniec; potem wyślą go doinnego kraju, gdzie za nieświetną pensję będzie musiałznowu narażać swoje życie co krok.Może więc zwrócić się ztym do Polaków i zaproponować im jakąś ryczałtową sumę?Nie, to jeszcze gorzej, gdyż..oni mają ze mną stare, niezałatwione porachunki; tych pacyfistów wsadziliby do paki z rozkoszą, ale mnietakże!Przez całą powrotną drogę do Pińska rozmyślał nadproblemem, któremu wywiadowi mógłby sprzedaćnajkorzystniej swoje wiadomości i nic nie wymyślił.Postanowił więc odjechać do Warszawy, by tam pokonferować z Włochami, z Anglikami, czy choćby nawetz Niemcami.Czekając na pociąg, przeglądał czasopisma iniebawem wpadła mu w oko notatka, której treśćzelektryzowała go do maksimum.Byłby ją może uznał zazwykłą kaczkę dziennikarską, gdyby nie to, że zamieściły jąwszystkie gazety, dodając własne komentarze.Tak, tojednak musiało być prawdą i równocześnie stało siębezcenną wskazówką dla pozbawionego wszelkichskrupułów Abdula Bagala. Nareszcie wiem  rzekł do siebie, zachwyconynatchnieniem, które spłynęło nań tak niespodziewanie nareszcie wiem, jak należy postąpić, z kim ubić ten cudownyinteresik.Nad głowami przyjaciół Witolda miało zawisnąć noweniebezpieczeństwo i kto wie, czy nie najgrozniejsze!____________________1� la minute (fr.)  szybko; na poczekaniu. ROZDZIAA XIXPo dowcipnym wprowadzeniu w błąd ludzi majoraBolesława Rodawskiego oraz ich niemieckich konkurentów,dla utrudnienia im pościgu, zbiegowie podzielili się na czterypartie.Wszystkie cztery opuściły Warszawę samochodami,by wsiąść do odpowiedniego pociągu z dala od stolicy, którejdworce mogły być obsadzone agentami, wszystkie czterymiały spotkać się w Dawidgródku nad Horyniem, ale każda znich podążała tam inną drogą.Krysi Motyłło przyznano drogę najkrótszą, by mogłaprzybyć pierwsza do rodzinnych Motylicz i przygotować wswoim domu kwaterę dla tylu gości, a stary salon przerobićdla nich na pracownię.Właściwie to ostatnie wziął na swojebarki Riano Baldi, który z tego powodu otrzymał od Hansażartobliwy przydomek  fachowego doradcy generalnejkwatermistrzyni i towarzyszył Krysi w podróży, na wszelkiwypadek ucharakteryzowany na garbusa.Chińska para, to jest Lan-Cheng i jej wierny służący Kyo,wyruszyła do Motylicz przez Lwów, Równe, Sarny, udającwędrownych sprzedawców pseudo-japońskiej czy pseudo-chińskiej tandety.Hans jechał sam, na Lublin, Kowel, Sarny,Dąbrowice, wioząc w jednym kufrze model bezgłośnegopioruna, w drugim wynalazki własne i swojego ojca.Całe zaślaboratorium z ulicy Podchorążych odbyło przeprowadzkępociągiem towarowym, w solidnych skrzyniach,zawierających rzekomo narzędzia rolnicze, jak Witold zadeklarował w liście przewozowym, kiedy osobiście wysyłałten duży transport z Siedlec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl