[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mogło jeszcze być tak, że dogonili ich pod stacją benzynową - wysunęłaprzypuszczenie Janeczka.- Albo gdzieś tam, gdzie dojechali.Obaj się rzucili,ten z pieniędzmi i Rafał, zostali pokonani i zamknięci w jakiejś piwnicy.Albocoś w tym rodzaju.- Przecież Chaber nic nie mówi? - zdziwił się Pawełek.-Bo nic się złego nie dzieje.Siedzą w piwnicy i nic im nie grozi, i Rafał czujesię bardzo dobrze, nawet kataru nie ma.Dla Chabra piwnica czy strych to możebyć wszystko jedno, ważne, że nie ma niebezpieczeństwa.A kłopot mają złodzieje,bo nie wiedzą, co z nimi zrobić.- Może być - zgodził się Pawełek.- I martwiąsię, bo teraz muszą zlikwidować melinę.No więc likwidują i przenoszą się gdzieindziej, i wypuszczają ich, jak już wszystko załatwią, a wtedy szukaj wiatru wpolu.Ale to ja nie wiem, policja powinna do nich trafić.Rozumiesz, mielinumer, widzieli, którędy ten TIR jedzie.-Nic nie mówię, ale bardzo żałuję, żenie pojechaliśmy razem z nim - wyznała posępnie Janeczka.- Chora jestem od tegoczekania i umrę, jeśli się wszystkiego natychmiast nie dowiem! Boja nie wiem.Sam mówiłeś, że ludzie mówili, że kradną do Związku Radzieckiego.Więc może onipojechali prosto do tego Związku Radzieckiego, którego już nie ma.Przecież tensamochód to był Golf! - A wiesz, że to całkiem możliwe! - ucieszył się niewiadomo dlaczego Pawełek.- To jest pomysł! Rany kota, a teraz Rafał gania ichpo całym Związku Radzieckim.! Kiedy wrócili po psiej wizycie, Rafał już był.Siedział w ich kuchni i pożerał ciepły sernik, a ciotka Monika patrzyła mu wzęby ze łzami szczęścia w oczach.Pani Krystyna, usiłując ukryć bezgranicznąulgę, dokładała na jego talerz następne wielkie kawały.- Ejże! - zaprotestowałPawełek, zaglądając do kuchni, jeszcze z kurtką w ręku.- A my? - Starczy i dlawas - uspokoiła go matka.- Z rozpędu zrobiłam podwójną ilość.- I co? -zawołała zachłannie Janeczka, w pośpiechu pozbywając się butów.- Niech on nicnie mówi bez nas! Co powiedział? Musi to powtórzyć jeszcze raz! - Nie ma copowtarzać - powiedziała ciotka Monika.- Zdążył nas zawiadomić, że był daleko, iod razu rzucił się na jedzenie.Strasznie głodny i wyczerpany.Niech sięzregeneruje.- Y umye - powiedział Rafał.- Błudny jehkem jak chwynia.- Coś muwysiadło i naprawiał! - zgadł Pawełek.- Od samej jazdy byłby brudnyzwyczajnie, a nie jak świnia.Chyba się jużnazarłeś, nie?-Nie - odparł Rafał stanowczo i napoczął kolejny kawałek sernika.Janeczka iPawełek nie nalegali.Usiedli przy kuchennym stole, wpatrzeni w ciotecznegobrata strasznym wzrokiem, chociaż znakomity sernik na talerzykach trochęłagodził ich uczucia.Cierpliwość jednakże stracili i było to tak wyrazniewidoczne, że Rafała zaczęło dławić.- Dobra, już mówię - poddał się,przełknąwszy pośpiesznie.- Ale draka, niech skonam.Wróciłbym wcześniej, alekoło zmieniałem, a potem gaznik mi się zapchał, przedmuchiwałem.Ten facetprzyleciał grubo przede mną.Opłaciło mi się.- Ile ci zapłacił w końcu? -zainteresował się Pawełek.- Trzy miliony i pełen bak.- O rany.!- A co ty myślisz? Na ruskiej granicy byłem, w Medyce!Ciotka Monika, którą na chwilę zamurowało, gwałtownie odzyskała głos.-Na litośćboską.! Rafał.! I ja się mam nie denerwować.! - Czym? - zdziwił się Rafał.- Trzy miliony to znowu nie taki potworny majątek, żeby miał mnie od razuzdemoralizować.Ale przyda się.- O Boże! Aż do granicy, w nocy, pogoda okropna, mokro, ślisko.-- Nicpodobnego, sucha szosa.Dwa razy ich prawie dogoniłem, ale też musiałem braćbenzynę i uciekli mi.Okazałem się człowiekiem uczciwym, przyzwoitym i godnymzaufania.- Jak? - przerwała Janeczka z naciskiem.Odpowiedz na taksformułowane pytanie nie mogła być krótka.Rafał odsunął wreszcie talerzyk izaczął wyjaśniać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl