[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewolnicy wprowadzili radcę do pokoju, po czym cicho wynieśli się zamykając drzwi.Gość był wysokim, szczupłym człowiekiem o pełnych energii ruchach.Pomimo siwych włosów i znamionującego leciwy· wiek głosu, trzymał się prosto jak świeca.Ubrany był rzeczywiście w strój, o jakim myślał O'Reilly, a i przypuszczenia agenta co do maski Przyjaznego Nieznajomego okazały się słuszne.O'Reilly wstał z miejsca na powitanie gościa i nim usiadł ponownie, gestem poprosił radcę aby spoczął.Było to przyjęcie nad wyraz kurtuazyjne i wręcz wyrafinowanie grzeczne.Natymuus musiał być zadowolony.Jansen jednak postanowił przejąć inicjatywę w swoje ręce.Zbliżył się do radcy, i wyciągnął dłoń na powitanie.- Miło mi pana poznać, ekscelencjo - powiedział po taurydańsku.- Jestem inspektor Tobias Jansen z Centrum Federacji.O'Reilly złośliwie uśmiechnął się pod maską, widząc zakłopotanie radcy, który w końcu po pełnej napięcia chwili wahania uścisnął dłoń Jansena.Gest ten, na Zie­mi nie będący niczym innym oprócz powitania, na Taurydzie miał odmienne zna­czenie.Zobowiązywał bowiem obu ludzi do niezmieniania masek na czas całej roz­mowy.W pertraktacjach i rozmowach oficjalnych było to zupełnie tak, jakby je­den polityk prosił drugiego "porozmawiajmy, ale obiecaj, że będziesz dla mnie mi­ły".Nic więc dziwnego, że Natymuus poważnie wahał się, nim uścisnął dłoń Jan­se­na.Teraz ta wizyta stała się tylko i wyłącznie ceremonialna, bo radca nie mógł przy­stąpić do żadnych poważnych rozmów, będąc tak ograniczony w działaniu.Po­za tym samo powitanie było jak na taurydzkie zwyczaje wręcz niegrzeczne, ale O'Reilly, choć mógł, wcale nie zamierzał tłumaczyć postępowania Jansena.Natymuus był zdziwiony zachowaniem wysłannika Centrum.Oczywiście nie poka­zy­wał tego po sobie w żaden sposób.Przecież był nie tylko Taurydańczykiem, ale i dyplomatą.Jednak zachowanie Jansena nie tylko go zdziwiło, ale i uraziło.Daw­no już nikomu nie zdarzyło się tak bezczelnie zaproponować mu niezmieniania maski.To jasne nadużycie zaufania i jeżeli ten Ziemianin myśli, że załatwi cokol­wiek w taki sposób, to jest w głębokim błędzie.Stary radca miał też żal do O'Reil­lego.Agent mógł go przecież ostrzec przed tym człowiekiem.No, chyba, że łączą ich wspólne interesy, ale Natymuusowi zdawało się, iż jest z O'Reillym.w na tyle dobrych stosunkach, że ten nie poważy się na działanie przeciw niemu.A poza tym O'Reilly to człowiek o wysokim prestiżu, dobry przyjaciel nieszczęsnego Gar­de­muusa, co przecież o czymś świadczy.Radca wymieniając z agentem cere­mo­nial­ne uwagi, a potem opowiadając o przygotowaniach do zaślubin córki jed­no­cześ­nie intensywnie myślał nad całą tą zagadkową sprawą.W rozwiązaniu pro­ble­mu pomogła mu pewna znajomość stosunków panujących na Ziemi.Nie był bo­wiem, jak większość Taurydańczyków, izolacjonistą, ale hołdował koncepcji poz­na­wania obyczajów i historii innych nacji.Pamiętał przecież, że na Ziemi stosunek służ­bowego podporządkowania nie jest prostą wypadkową prestiżu.Wyda­wało mu się to niewiarygodne, ale w Federacji często wysokie funkcje pełnili ludzie o ni­kłym prestiżu.Podejrzewał, że Jansen piastuje jakieś wysokie stanowisko, jego po­zycja społeczna jest wyższa od pozycji O'Reliego choć porównując prestiż obu, wydawałoby się to niemożliwe.Jansen wyraźnie był człowiekiem bez honoru.Świad­czyło o tym każde wypowiedziane zdanie i każdy gest.A stary radca miał do­bre oko co do ludzi."Biedny O'Reilly", pomyślał Natymuus, "być podwładnym takiego zera.Dobrze, że on jutro wyjeżdża, bo prestiż O'Reliego spadłby bardzo, gdyby dowiedziano się, kto jest jego zwierzchnikiem." Radca poczuł się mile zasz­czycony zaufaniem agenta.Oto on zaprosił go do swego domu widać wierząc, że Natymuus nie wykorzysta swych wiadomości przeciw jego prestiżowi.Zapewne ten Jansen chciał się spotkać z którymś z dostojników, a O'Reilly wybrał właśnie Natymuusa.To doprawdy wzruszające z jego strony.Ale oczywiście nie będzie moż­na tolerować takich impertynencji jak poprzednia.Najlepiej uprzejmie się pożegnać i odejść.Biedny O'Reilly.Zaraz po powrocie wypadałoby mu przesłać ja­kiś drobny prezent.Niech wie, że radca Natymuus nie zdradza przyjaciół.Skoń­czył opowiadać i wstał z miejsca.- Cieszę się, że mogłem podzielić się z wami moją radością.Jestem do głębi wzruszony i zaszczycony spotkaniem tak znamienitego człowieka jak jego eksce­lencja pan Jansen.Będę zrozpaczony, jeżeli nie powitam ekscelencji - zwrócił się bezpośrednio do inspektora - na ceremonii zaślubin.O'Reilly wstał.Wiedział już, co nastąpi.Jansen wyciągnął rękę z wysuniętym wska­zującym palcem.- Chwileczkę, ekscelencjo! - zawołał.- Mieliśmy porozmawiać o procesie w spra­wie śmierci naszego ambasadora.Cztery zniewagi w jednym zdaniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl