[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prężne piersi,smukłość bioder, krągłość pośladków, wypukłość wzgórkałonowego rozpalały ich do czerwoności.A ponadtonienawiść, żądza zdobycia i zbrukania takiego piękna.Doskonale wiedzieli, że bogowie stworzyli ją nie dla nich,że w innych okolicznościach nigdy by jej nie posiedli.Jejurodę odbierali jako dodatkową zniewagę.Ostateczniebyła tylko dziewczyną w zdobytym już przez nich mieście,które wkrótce zamieni się popiół.Jeden z napastników, straciwszy cierpliwość,wyciągnął miecz.Uderzył płazem w skroń Zenobii.Zachwiała się, osłabła, teraz wydała się jakby jeszczebardziej naga.%7łołnierz uderzył ją po raz drugi.Straciłaprzytomność, upadła na ziemią w pozycji, która wywołałauśmiech zadowolenia na twarzach gwałcicieli.Choć ten,który ją uderzył, żałował, że dziewczyna jestnieprzytomna, bo w pewnej mierze pozbawiało go toprzyjemności. * * *Schawaad nie od razu ją zobaczył.Wypadł z domu jak szalony.Z ogromną skórzanątorbą, pękatą od zwojów cennych papirusów,z nadpalonymi od żaru brodą i włosami myślał tylko o tym,by jak najszybciej uciec.Na ulicach Rzymianie usiłowali kontratakować.Miasto stojące w ogniu huczało od zgiełku toczącej sięwalki.Schawaad skierował się do wyłomu w murze.I w tym momencie dojrzał ciało kobiety leżącej na ziemi.W pierwszej sekundzie chciał odwrócić wzrok, alenagle ją poznał.Nigdy nie widział Zenobii nagiej,a w dodatku zakrwawionej, sponiewieranej.Była, jakporzucony po masakrze odarty z odzienia trup. Zenobia!Ręce zaciskała jeszcze na resztkach tuniki.W blaskubuchających dokoła płomieni ujrzał ślady czarnej krwimiędzy jej nogami i na brzuchu.I wówczas pojął, co sięstało. O, Panie, Boże Wszechmogący!Padł na kolana, jak przed zmarłym.Ale ona nie byłamartwa.Jeszcze oddychała.Pierś i brzuch poruszały się odurywanego oddechu.Machinalnie wymacał swój srebrny medalion z rybąChrystusa. Po coś tu przybyła? Po co?  wyszeptał.Ale Zenobia nie otworzyła oczu, nie odpowiedziała na jego pytanie.Wtedy spojrzał na swoje dłonie, które miały mocuzdrawiania.Zawahał się, nie miał odwagi jej dotknąć.I wtedy sam Bóg przyszedł mu z pomocą.Usłyszał krzyk i stukot kopyt końskich na bruku. A ty co tu robisz?Był to rzymski oficer.Właśnie przedostał się przezwyłom w murze, pochylony nisko nad karkiem konia,trzymając w jednej ręce wodze, a w drugiej miecz.Schawaad wstał z klęczek, drżąc na całym ciele.Rzymianin był ranny.W jego udzie sterczało drzewcezłamanej włóczni.Schawaad bez namysłu rzucił się na niego.Zciągnąłgo, wrzeszczącego z bólu, z konia na ziemią.Zabrał mupłaszcz, aby owinąć nim Zenobią.Po czym położył ją nagrzbiecie przestępującego z nogi na nogą przerażonegokonia, wpatrzonego szeroko otwartymi oczami w ogień,który ogarniał już dach domu.Rzymianin wrzeszczał, przeklinał, próbował dobyćmiecza.Schawaad kopnął go w twarz i klepnął konia pozadzie, zawracając go do wyłomu w murze.Rzymianin krzyczał za jego plecami, że go odnajdzie,że zgotuje mu powolną śmierć, że bogowie Rzymu nigdytego nie zapomną i sprawią, iż spłonie w ogniu piekielnym. 13ABRITTUS, RZYMSKA PROWINCJA MEZJAWszystko odbyło się zgodnie z planem.Aurelianwyruszył na północ, aby odciąć drogę Gotom, podczas gdyDecjusz ścigał ich aż na mokradła.I wtedy zdarzyło sięnieszczęście.Kiedy XX legion Valeria Victrix szykował się doprzekroczenia ostatniej odnogi Dunaju, do Aurelianadobiegł posłaniec z twarzą zmienioną ze zmęczeniai przerażenia. Legacie! Decjusz Augustus nie żyje! Co mówisz? Prawdę, legacie, Decjusz Augustus nie żyje.Zabiligo Goci.Wpadł w zasadzkę na środku mokradeł.Z pięciutysięcy żołnierzy V legionu Macedonia zostało tylkokilkuset.Nie lepiej jest w VII legionie Claudia, któryprzyszedł mu z pomocą.Tej zasadzki nawet dziecko mogłoby uniknąć.Aurelian dowiedział się szczegółów, gdy zajezdziwszydwa konie, dotarł do Novae.Goci zawczasu znalezli dla siebie twarde, pewneprzejścia przez podmokłe tereny.Podczas gdy tamtędyprzedzierały się wozy, znaczna część wojownikówzawróciła w szyku bojowym.By zmylić Rzymian, zamiastbronić drogi, którą jechały wozy, zajęli pozycje przed najbardziej błotnistą strefą, a ich łucznicy ukryli się wokółbagna.Decjusz uznał, że oddziały, które widział przedsobą, są osaczone, że zabłądziły i tym samym stały sięłatwym łupem.Chęć zemsty pozbawiła go jasnościumysłu.Nie lepiej zachowali się jego dowódcy, czy toz obawy, żeby mu się nie narazić, czy przez głupotę.Po krótkim starciu, goci ustąpili.Udając bezładnąucieczkę, rozbiegli się po mokradłach, wciągając w niewojsko Decjusza.Tam, gdzie sandały legionistów zaczęłygrzęznąć, a konie nie mogły wydobyć kopyt z błota, kiedyciężkie pancerze wciągały ludzi w grzęzawisko, wkroczylido akcji goccy łucznicy.Bez najmniejszego trudu osaczylilegiony.Próba przyjścia z pomocą, jaką podjął GajuszProkulus ze swoim VII legionem Claudia, nie powiodła się.Cesarz utonął.Zginął także Gajusz.Legion zawrócił,zanim został całkowicie zdziesiątkowany.Rzymska armia została pokonana.Nazajutrz wieść rozeszła się po całym imperium.Powszystkich drogach, po wszystkich świątyniach, jak dalekosięgały granice Rzymu, wieść ta szybko, niczym zaraza,dotarła do domów, na pola, wszędzie.Decjusz Augustuszginął pokonany przez Gotów! Cesarz jedynego w świecieimperium utonął w bagnie! Po raz pierwszy bogowie nieuratowali Rzymu od hańby zadanej przez barbarzyńców.* * *  Gdzie on jest?  zdziwił się Aurelian, rozglądając sięnaokoło. Gdzie znajduje się ciało cesarza?Na dziedzińcu pretorium wrzało.Oficerowie ledwieśmieli spojrzeć sobie w oczy.Aurelian nigdzie jednak niedostrzegł śmiertelnego łoża z ciałem cesarza. Gdzieś w bagnie, legacie.Chyba zdążyły go jużrozszarpać kruki lub wodne szczury  odezwał sięTrebonian, namiestnik Mezji, którego Decjusz uważał zatchórza. Na mokradłach? Nie odnalezliście jego zwłok?Po nalanej obojętnej twarzy Treboniana przemknęłocoś na kształt uśmiechu. W tym błocku potopiło się tylu ludzi, że rozpoznaniekogokolwiek jest niemożliwe. Przecież to nie chodzi o byle kogo! Mowa jesto Decjuszu Auguście Imperatorze Rzymu!Aurelian nie wierzył własnym oczom i uszom.Miałprzed sobą obraz upadku cesarstwa.Ucieleśnieniem tegobył gruby Trebonian z głową wychodzącą wprost z ramionzlewających się z brzuchem, tak ogromnym, że jegorozmówca musiał się trzymać w pewnej od niegoodległości.Ale spojrzenie złotawych oczu, ocienionychdługimi kobiecymi rzęsami, było bardzo żywe.Te oczy niewyrażały ani trochę żalu czy smutku, widniało w nichwyrazne podniecenie, zle skrywane zadowolenie, któregopowód Aurelian odgadywał bez trudu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl