[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałbym być przywiązany do jednego miejsca tak jak pan, doktorze, ale w dalekiej przeszłości trafił mi się cygański przodek.Odziedziczyłem po nim tęsknotę do włóczęgi.Trzy lata mieszkania w tym samym mieście to mój dotychczasowy życiowy rekord.- Nasuwa się interesujące pytanie: który z nas jest wobec tego większym szczęściarzem?Pitt wzruszył ramionami.- Kto to wie? Obaj gramy.w różnych drużynach.- Na Islandii mówi się, że łowimy na różne przynęty.- Pan się minął z powołaniem, doktorze.Powinien pan zostać poetą.- Ależ, ja jestem poetą.- Jonsson roześmiał się.- W każdej wiosce jest nas przynajmniej czterech lub pięciu.Ze świecą szukać bardziej literackiego kraju niż Islandia.Dwieście tysięcy ludzi, stanowiących całą populację naszej wyspy, kupuje rocznie ponad pół miliona książek.Przerwał, gdyż otwarły się drzwi i weszło dwóch mężczyzn.Wyglądali na bardzo opanowanych, kompetentnych i oficjalnych policjantów w mundurach.Na powitanie jeden z nich skinął lekarzowi głową.Potem ten sam zaszczyt spotkał Pitta.- Nie musiał pan taić przede mną tego, że wezwał pan policję.doktorze.Nie mam nic do ukrycia.- Proszę się nie gniewać, ale ręka doktora Hunnewella została bez wątpienia zmiażdżona przez kule.Zbyt wiele razy opatrywałem myśliwych, żeby nie postawić prawidłowego rozpoznania.W tym względzie prawo jest jednoznaczne; jestem pewien, że w pana kraju również.Muszę meldować o każdej ranie postrzałowej.Pittowi nie podobało się to, ale nie miał wyboru.Stojący przed nim dwaj dobrze zbudowani policjanci raczej nie kupiliby historyjki o czarnym samolocie widmie, który zaatakował, podziurawił ulyssesa, a potem rozpłynął się w powietrzu.Związek między wrakiem w górze lodowej i odrzutowcem nie był ani przypadkowy, ani odległy.Teraz Pitt był pewien, że zwykłe poszukiwania zaginionego statku, nieoczekiwanie i bez jego zgody, wciągnęły go w spisek doskonale zorganizowany, zakrojony na szeroką skalę.Miał tego dość, dość kłamstw i całego cholernego zamieszania.Jedna myśl nie dawała mu wszakże spokoju; Hunnewell nie żyje i ktoś musi za to zapłacić.- Czy pan jest pilotem tego helikoptera, który się rozbił? zapytał jeden z policjantów.Mówił z brytyjskim akcentem, bardzo uprzejmym tonem, lecz wypowiedziane z naciskiem słowo "pan" zabrzmiało nieco groźnie.- Tak - elokwentnie odparł Pitt.Przez chwilę policjant wydawał się zniechęcony błyskotliwą odpowiedzią majora.Był blondynem, miał brudne paznokcie i nosił mundur po młodszym bracie.- Pana nazwisko oraz nazwisko zmarłego?- Pitt, major Dirk Pitt z Powietrznych Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych.Człowiek w trumnie nazywa się William Hunnewell, doktor z Narodowej Agencji Badań Morskich i Podwodnych.- Pitt pomyślał, że to raczej dziwne, iż żaden z policjantów niczego nie spisuje.- Cel podróży? Niewątpliwie baza lotnicza w Keflaviku? - Nie, lądowisko helikopterowe w Reykjaviku.W oczach policjanta na moment pojawił się błysk zdziwienia.Był prawie niedostrzegalny, lecz Pitt go zauważył.Pytający odwrócił się do swego kolegi, śniadego osiłka w okularach, i powiedział coś po islandzku.Gniewnie kiwnął głową w kierunku stojącego na zewnątrz land rovera i ponownie zwrócił się do Pitta.- Czy mógłby pan podać miejsce startu?- Grenlandia, nie podam panu nazwy miasta.Składa się ona z dwudziestu liter i dla nas, Amerykanów, jest nie do wymówienia.Doktor Hunnewell i ja lecieliśmy z misją rządową, mieliśmy przygotować raport kartograficzny o ruchach gór lodowych w prądzie południowogrenlandzkim.Zamierzaliśmy dwukrotnie przelecieć nad Cieśniną Duńską.Planowaliśmy dotrzeć do Islandii i po uzupełnieniu paliwa w Reykjaviku wrócić na Grenlandię równoległym kursem, przesuniętym o sto kilometrów na północ.Niestety pomyliliśmy się w obliczeniach, zabrakło nam paliwa i rozbiliśmy się tuż przy brzegu.To mniej więcej wszystko - kłamał Pitt i zupełnie nie wiedział dlaczego.Boże - pomyślał - stałem się chyba notorycznym łgarzem.- Gdzie dokładnie nastąpiła katastrofa?- Skąd, do diabła, mam wiedzieć? - odparł niegrzecznie major.- Za pastwiskiem niech pan minie trzy przecznice i skręci w lewo na Broadway.Śmigłowiec jest zaparkowany między trzecią a czwartą falą.Jest pomalowany na żółto, nie przegapi go pan.- Proszę, niech pan będzie poważny.- Pitt z zadowoleniem zauważył solidny rumieniec na twarzy policjanta.- Musimy znać wszystkie szczegóły, żeby złożyć meldunek naszemu przełożonemu.- To dlaczego nie przestaniecie kręcić i od razu nie spytacie o rany postrzałowe doktora Hunnewella?Oficjalny wyraz twarzy śniadego policjanta zakłóciło tłumione ziewnięcie.Pitt popatrzył na doktora Jonssona.- Zdaje się, to pan uznał, że istnieją powody, dla których oni powinni się tu zjawić.- Współpraca z policją należy do moich obowiązków.- Jonsson nie był chętny do rozmowy.- No, to niech pan powie; skąd się wzięła rana po kuli u pana kolegi? - zapytały brudne paznokcie.- Mieliśmy strzelbę na niedźwiedzie polarne - powiedział wolno Pitt.- Podczas wypadku przypadkowo wypaliła i kula trafiła doktora Hunnewella w łokieć.Pitt się zorientował, że jego sarkazm zupełnie nie trafiał do dwóch islandzkich policjantów.Stali cicho, obserwując go z rosnącą niepewnością.Pomyślał, że zastanawiają się, jak go podejść, aby nie odmówił spełnienia ich oczywistego żądania.Decyzja zapadła bardzo szybko.- Przykro mi, ale jesteśmy zmuszeni zabrać pana na posterunek.Musi pan złożyć dokładne wyjaśnienia.- Jedynym miejscem, dokąd możecie mnie zabrać, jest amerykański konsulat w Reykjaviku.Nie popełniłem żadnej zbrodni na Islandczykach, nie naruszyłem też waszego prawa.- Dobrze znam nasze prawo, majorze Pitt.Bez potrzeby nie palimy się do wstawania bladym świtem i prowadzenia śledztwa o tej porze.Nasze pytania były niezbędne.Niestety nie udzielił pan wystarczających odpowiedzi, dlatego musimy zabrać pana na posterunek, aby ustalić, co się naprawdę wydarzyło.Potem będzie pan mógł zadzwonić do konsulatu.- Wszystko po kolei, panie posterunkowy.Najpierw proszę się łaskawie wylegitymować.- Nie rozumiem.- Policjant zimno spojrzał na Pitta.- Dlaczego mamy się legitymować? To oczywiste, kim jesteśmy.Doktor Jonsson może to potwierdzić.- Nie przedstawił żadnych papierów, nie pokazał nawet zwykłej, policyjnej karty identyfikacyjnej, okazał natomiast zdenerwowanie.- Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jesteście funkcjonariuszami na służbie - głos Jonssona brzmiał niemal przepraszająco.Jednakże nasz rejon patroluje zazwyczaj sierżant Arnarson.Nie przypominam sobie, abym kiedyś widział panów w naszej wsi.- Arnarson miał pilne wezwanie do Grindaviku.Prosił nas, byśmy przed jego powrotem zajęli się sprawą, o której pan powiadomił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]