[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie jestem pewien.Przecież dobrze wiesz, jak to działa.– Da, da, wiem.– Człowiek polega na raportach swoich agentów, ale nigdy nie wie, kiedy otrzyma kolejny raport.A przydługie czekanie rodzi frustrację.Czasami ma się ochotę skręcić im kark, ale to byłoby zarówno głupie jak i moralnie nieusprawiedliwione.Wiedział to Gołowko, wiedział też Ryan.– Jest już jakaś publiczna reakcja? – zapytał Ryan.– Żadnego komentarza, panie prezydencie.Tego właśnie spodziewaliśmy się, ale jesteśmy rozczarowani.– Jeśli Chińczycy ruszą, zdołacie ich zatrzymać?– Prezydent Gruszawoj zadał dokładnie to samo pytanie swoim dowódcom wojskowym, ale nie otrzymał konkretnej odpowiedzi.Bo oni sami jej nie mają.Bardzo nam zależy na pełnym zabezpieczeniu informacji operacyjnych, Może wojskowi znają odpowiedź, ale nie chcą jej puścić w obieg wśród polityków.Nie chcemy, żeby Chińczycy wiedzieli, że cokolwiek wiemy.– Taka metoda postępowania może obrócić się przeciwko wam – zauważył Ryan.– Powiedziałem to samo dziś rano, ale generałowie wiedzą swoje.Powołujemy rezerwistów.Jednakże w tej chwili spiżarnia jest pusta – jak to wy, Amerykanie, powiadacie.– Co się stało z ludźmi, którzy usiłowali cię zabić? – zapytał Ryan, zmieniając temat.– Nic.Główny zamachowiec jest w tej chwili pod ścisłą obserwacją dwadzieścia cztery godziny na dobę.Gdyby jeszcze czegoś spróbował, to wtedy z nim pogadamy – zapowiedział Gołowko.– Jak wiesz, cała sprawa ma, oczywiście, chińskie tło.– Coś na ten temat słyszałem.– Rezydent FBI w Moskwie, ten Reilly, jest bardzo inteligentny.Byłby z niego pożytek w moim Drugim Zarządzie.– Owszem, Reilly to zdolny chłopak.Dan Murray bardzo go ceni.– Jeśli Chińczycy się ruszą, będziemy musieli utworzyć grupę łącznikową między waszymi wojskowymi i naszymi.– Od tego jest Pentagon – powiedział Ryan, który już to wszystko przemyślał.– Otrzymali polecenie współpracy z waszymi ludźmi.– Bardzo dziękuję, panie prezydencie.Przekażę tę wiadomość.Rodzina zdrowa, czuje się dobrze? – Nie można odbywać podobnego spotkania, bez zadania paru pytań bardziej osobistych.Nie należało o nich zapominać.– Rodzina w porządku.Moja starsza córka już ma chłopaka.Ciężki orzech do zgryzienia dla tatusia – odparł z uśmiechem Ryan.– O tak, rozumiem.Boisz się, że trafi na chłopaka podobnego do ciebie, kiedy byłeś młody.– Gołowko zaśmiał się szelmowsko.Ryan westchnął.– Doszedłem do wniosku, że córki są karą boską za to, że jesteśmy mężczyznami.– Tym stwierdzeniem Ryan zarobił na kolejny wybuch śmiechu Gołowki.– Święte słowa, Iwanie Emmetowiczu.– Gołowko chwilę milczał, a potem wrócił do głównego tematu: – Dla nas obu nadeszły ciężkie czasy, co?– Na to wygląda.– Może kiedy Chińczycy zobaczą, że stoimy twardo ramię przy ramieniu, pohamują swoją chciwość.Nasi ojcowie wspólnie pokonali Hitlera, prawda? Nikt nie da nam rady, jeśli będziemy trzymać się razem.Przy odrobinie szczęścia, wspólnie powstrzymamy chińskich awanturników – stwierdził.– A jeśli nam się nie uda powstrzymać ich przed zrobieniem głupstwa i uderzą?– To wtedy wspólnie ich pokonamy, drogi przyjacielu! I to będzie ostatnia wojna na Ziemi.– Nie założyłbym się – odparł Ryan.– Sam tak niedawno myślałem, ale zwątpiłem.Niemniej taki cel jest zdecydowanie zbożny.– Kiedy się dowiesz, co Chińczycy mówią i co zamierzają?– Wkrótce.I zaraz dam ci znać.– Dziękuję.– Gołowko wstał.– Przekażę to mojemu prezydentowi.Ryan odprowadził szefa SWR do drzwi, a potem poszedł do gabinetu ambasadora.– Właśnie to otrzymałem.– Ambasador Lewendowski wręczył prezydentowi faks.– Czy jest aż tak źle, jak na to wygląda? – spytał.Faks miał nagłówek WYŁĄCZNIE DO WIADOMOŚCI PREZYDENTA, ale przysłano go do ambasady.Ryan wziął do ręki podane mu kartki.– Być może jest źle.Czy Polacy się włączą, jeśli Rosja zażąda pomocy NATO?– Nie wiem, ale mogę popytać.Prezydent pokręcił głową.– Jeszcze na to za wcześnie.– Czy wiedzieliśmy o narastającym konflikcie, wprowadzając Rosję do NATO? – W pytaniu odczuwało się tłumiony niepokój.Niepokój bliski oburzeniu na pogwałcenie dyplomatycznej etykiety.– A jak pan uważa? – odparł pytaniem Ryan i przez chwilę czytał otrzymany tekst.– Potrzebuję pańskiego bezpiecznego telefonu – powiedział wreszcie.Czterdzieści minut później Jack i Cathy Ryan wchodzili po schodkach prezydenckiego samolotu, by wyruszyć w drogę powrotną do domu.Cathy nie była zdziwiona, że jej mąż natychmiast udał się na górny pokład.Towarzyszył mu sekretarz stanu.Podejrzewała, że tam na górze Jack ukradkiem zapali papierosa i zaraz wróci, ale wrócił dopiero wtedy, gdy już spała.Miała rację o tyle, że Jack miał ochotę na papierosa, ale nie mógł znaleźć nikogo, kto palił.Dwaj obecni tam palacze pozostawili papierosy w bagażu, aby nie ulec pokusie i nie pogwałcić przepisów Sił Powietrznych, kategorycznie zakazujących palenia.Jack wypił drinka i zajął swoje miejsce w fotelu, opuszczając oparcie, by się zdrzemnąć.Śniło mu się Auschwitz, mieszały się obozowe obrazy ze scenami z filmu „Lista Schindlera”.Spocony obudził się nad Islandią i zobaczył pochyloną nad sobą twarz żony.Uświadomił sobie, że choć świat jest okropny, czasami przybiera miłe barwy.I nie wolno mu zaprzestać starań, by tak już pozostało.– Powiedzcie mi, czy jest jakiś sposób powstrzymania ich? – Robby Jackson zapytał zebranych w Sali Sytuacyjnej Białego Domu.Profesor Weaver wydał mu się jeszcze jednym uniwersyteckim naukowcem, który zawsze ma wiele do powiedzenia, ale umyka przed formułowaniem wniosków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl