[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Znalazłem sobie bardzo dobre miejsce i nawet nie wysiadałem - mówił nazajutrzRafał przed domem Purchla.- Małych fiatów stoi tam zatrzęsienie, innych wozówteż dużo, chociaż przeważnie mają garaże.Siedziałem i patrzyłem możliwe nawet,że udało mi się zdrzemnąć ale obudził mnie pies.Jakaś pani z nim wyszłaszczekał, bo zobaczył kota, poderwał mnie akurat we właściwej chwili.Golf zPoznania przyjechał dziesięć po dwunastej i powiem wam, że zorganizowane to byłopięknie.Złodzieje czekali aż trudno uwierzyć, o dwa samochody ode mniePrzyjechali i zaparkowali właśnie w tym czasie, kiedy się zdrzemnąłem, więcwcale o nich nie wiedziałem.Facet przyjechał tym Golfem, wysiadł i zacząłotwierać bramkę w ogrodzeniu, taka mała willa to była, a złodzieje zadziałalibezczelnie wręcz nie do uwierzenia.Janeczka poruszyła się gwałtownie,machnęła ręką i trafiła go w ucho.- Wyszedł! - syknęła.- Uważaj teraz! Rafałurwał opowieść i zapalił silnik.Przez chwilę wszyscy milczeli, obserwującwsiadającego do samochodu Purchla.-Możesz jechać i mówić dalej - zadysponował Pawełek.- Nic wielkiego się niedzieje.- On w końcu zwróci uwagę na to moje pudło - zatroskał się Rafał,ruszając.-Na małego fiata?! Jakbyś jezdził jakimś czerwonym porschem, albo co, to może byspojrzał.Dużo go obchodzą małe fiaty.O, już się plącze drugi!- Na wszelki wypadek następnym razem możesz pożyczyć samochód od wujka Andrzeja- poradziła Janeczka.- On się domyśla, że coś robimy, ale nic nie mówi, więcchyba ci pożyczy.Mów dalej! Co zrobili bezczelnie? Rafał wrócił do opowieści owczorajszymwieczorze.- Wykręcili taki numer, że się skichać można.Facet otwierał bramę o dwa metry od swojego samochodu.No nie, więcej trochę,postawił go po prawei stronie jezdni, a bramę miał po lewej, uszykował się doskrętu, bo tam było dosyć ciasno.I nawet go zamknął, może odruchowo, a możeprzez rozum.A oni podeszli, było ich dwóch, jeden z jednej strony, a drugi zdrugiej, cicho szli, pewnie mieli buty na gumie, ale tak jakoś zwyczajnie, jakbynormalnie przechodzili.Na własne oczy widziałem, że wysiedli z tegozaparkowanego samochodu, wiedziałem, że się szykuje kradzież i nic mi nieprzyszło do głowy! Byłem - ciekaw, jak to zrobią, ale żeby tak.? Nie do wiary!- No jak? - pogonił niecierpliwie Pawełek.- Lepiej też jedz lewym pasem, takjak on -poleciła Janeczka.- A zwyczajnie - kontynuował Rafał, zjeżdżając na lewy pas.- Przechodzili sobiespokojnie, ten z lewej zatrzymał się dosłownie na moment, kluczyki chyba trzymałw ręku w sekundę siedział za kierownicą, otworzył drzwiczki temu drugiemu,wystartował i cześć Ten drógi wskoczył prawie w biegu, trzasnął drzwiczkami JakJU%7ł Jechali.Właściciel przy bramie zbaraniał tak, że nawet się słowem nieodezwał, odwrócił się tylko, stał jak pień i patrzył.Odjechali dobredwadzieścia metrów i dopiero wtedy ruszył za nim z krzykiem.- Co krzyczał`? - zaciekawił się Pawełek.- Głównie wydawał z siebie taki ryk na y Takie yyyyy.! Tylko trochę chrypiące.Co do słów, to usłyszałem "ratunku", "złodzieje" i "rany boskie".A jeszczewrzeszczał "stój, ty gnoju!".Dosyć bez sensu.Zwolnili trochę, żeby skręcić, itam ich spotkało nieszczęście.Mały fiat się napatoczył, prosto pod ich maskę,Chamowali, ale puknęli go zderzakiem, obrócił się i zastawił im drogę.Kierowcaz niego wylazł i od razu się przewrócił, no i na to wszystko nadział sięradiowóz.Nie mogli udawać, że nic nie widzą, bo ten z małego fiata był takipijany, że prawie zdążył zasnąć na jezdni.W pierwszej chwili myśleli chyba, żenie żyje.Widziałem to, bo ruszyłem za nimi, z tym że przedtem odjechał tensamochód, z którego wysiedli, przodem był ustawiony, wyskoczył i dmuchnął wprzeciwną stronę, audi, numer mam zapisany.Ja pojechałem za właścicielem,udałem, że przypadkiem tak sobie wolno przejeżdżałem.Właściciel nadleciał,jednemu policjantowi rzucił się na szyję, a drugiego usiłował pocałować w rękę,potem oprzytomniał trochę, ale zdenerwowany był taki, że jeszcze mu zęby szczękały.Padł na kolana i oglądał swój zderzak.Tamci dwaj za to byli całkiemspokojni i zdaje się, że od razu zaczęli nawijać, jak to im się przejażdżkizachciało.To jest to, co porucznik mówił, nawet ich łapać nie warto.- To znaczy, że nieszczęście spotkało porucznika zaopiniowała smętnie Janeczka.- Nas tam wcale nie było, i też im nie udało się jechać za złodziejami.Całarobota na nic.Szkoda, że nie wziąłeś ciupagi, albo chociaż mojej parasolki, boten w audi daleko by nie pojechał.Skoro uciekł od razu, pewnie był ważniejszy.- Mam numer - przypomniał Rafał.- Pewnie Fałszywy.- Hej! - zaniepokoił się nagle Bartek z tyłu.- Czy on przypadkiem nie pruje doPoznania? Purchel pchał się na zachód.Zaniepokoili się wszyscy.- Do Poznania nie jadę.- zaczął buntowniczo Rafał, ale w tym momencie BMWzamrugało prawym kierunkowskazem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl