[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zacząłem wiosnę od wspaniałego śniadania! Alerzeczywiście obudzono mnie trochę wcześniej, bo zdarzyło się coś takiego, czego nikt nierozumie, i specjalnie tu przyszedłem, bo może ty będziesz wiedział.Opowiedział Puckowi o okropnym wypadku Kikusia i pokazał mały przedmiot.Pucekzaledwie rzucił okiem, nawet nie musiał wąchać. No wiesz! powiedział ze zdumieniem. Naprawdę tego nie znacie? To sięponiewiera absolutnie wszędzie! A co to jest? spytał zaciekawiony Pafnucy. Kapsel od piwa odparł Pucek. Proszę& ? zdziwił się Pafnucy. Jak to? Nie wiesz, co to jest kapsel od piwa?! Nie powiedział Pafnucy ze skruchą. Nigdy w życiu o czymś takim nie słyszałem.Pucek usiadł, podrapał się za uchem i rozpoczął objaśnienia.Musiał powiedziećPafnucemu, co to jest piwo, co to jest butelka i jak ta butelka jest zatkana kapslem.Spróbowałtakże wytłumaczyć, jak ludzie zdejmują te kapsle, ale to już okazało się za trudne, sposobówbowiem było mnóstwo. W każdym razie wyrzucają je byle gdzie powiedział. Wcale nie zwracają na touwagi.Nic ich nie obchodzi, że ktoś mógłby je zjeść albo wejść na nie, i nawet sami sobierobią tę głupotę.Wiesz, chodzą boso, włażą na to i kaleczą sobie nogi.Dużo tam tego macie? Więc one nie rosną w ziemi? upewnił się Pafnucy. No coś ty? Ludzie to robią i ludzie wyrzucają. W takim razie znalazłem trzy.Ten jeden i jeszcze dwa takie same. Stare są.Zardzewiałe.Pewnie leżały przez całą zimę.Gdzie to było? Blisko jednego końca lasu, tam, gdzie ryczy i cuchnie to takie długie, nazywa się szosa. Szosa! wykrzyknął Pucek. No oczywiście, ludzie lubią sobie posiedzieć w lesieblisko szosy.Jedzą i piją, i zostawiają wszystkie śmieci.Dziwię się, że dopiero teraz znalazłeścoś takiego.Puszek nie było? Jakich puszek? zainteresował się Pafnucy.Pucek wyjaśnił, że ludzie miewają jedzenie w puszkach, twardych, metalowychnaczyniach, znacznie większych od tego kapsla, otwierają je, wyjadają zawartość, a resztęrównież wyrzucają gdziekolwiek.Rzucają także torby, papiery i różne opakowania.Najgorszesą foliowe, nie rozpuszczają się i nie niszczą, mogą tak leżeć całe lata i w żadnym wypadkunie wolno próbować ich zjeść, bo są ogromnie szkodliwe. Ja to wszystko wiem dlatego, że już raz udławiła się krowa powiedział. Byłemprzy tym.Na łąkę też rzucają, i w ogóle wszędzie, i nie mogę tego zrozumieć, bo nad tąudławioną krową strasznie rozpaczali i wzywali do niej weterynarza.A przecież sami jąudławili!Pafnucy również nie mógł tego zrozumieć.Obaj z Puckiem siedzieli nad zardzewiałymkapslem od piwa i rozważali sprawę ludzkiej głupoty.Nawet nie zauważyli, że ziębapofrunęła do lasu. U nas do tej pory nie było ludzi powiedział Pafnucy. Tylko leśniczy, ale on nicnie rzuca. Ciesz się, że nie wiedzą o waszym jeziorku powiedział Pucek. I o tym, że są wnim ryby.Zaraz by przylecieli i wszystko zniszczyli. Nie powiesz im chyba? zaniepokoił się Pafnucy. No pewnie, że nie.Połażą najwyżej blisko szosy i naśmiecą tam, gdzie jest jakieś ładnemiejsce.Głowę daję, że znalazłeś te kapsle w jakimś ładnym miejscu! Tak przyznał Pafnucy. Na bardzo pięknej leśnej polanie.Jak wyglądają te foliowerzeczy, które udławiły krowę? A, o tak powiedział Pucek i pokazał mu podartą foliową torbę, którą wiosenny wiatrniósł po skraju lasu.Dopędził ją, chwycił w zęby i przyniósł Pafnucemu. I do tego jeszcze gubią różne naczynia i narzędzia, twarde to, nie da się ani pogryzć, anirozmoczyć, no mówię ci, coś okropnego! Gorsze niż sidła i pułapki!Pafnucy zmartwił się bardzo.Pucek miał złe przeczucia, ponieważ szosa przez las istniałaod niedawna.Kiedyś jej nie było, nikt tędy nie jezdził, wszyscy musieli objeżdżać lasdookoła.Szosa, na której są ludzie, może spowodować okropne straty.Z najbliższego drzewa rozległy się nagle głośne okrzyki.Obaj się obejrzeli.Na gałęziachsiedziało mnóstwo ptaków, zięba, obie sroki, dzięcioł i jeszcze wiele innych. Hej, Pafnucy! zawołał dzięcioł. Zięba mówi straszne rzeczy! Czy to prawda, że tewstrętne małe przedmioty niedługo zasypią cały las? I żelaza! wrzasnęły sroki. I puszki! I torrrby, torrrby, torrrby! I ludzie! Powiedziałam im wszystko! zaświergotała przerazliwie zięba. Przestraszyli się!Cały las trzęsie się ze strachu! Cicho bądzcie! zawołał dzięcioł. Pafnucy, zapytaj go, czy jest na to jakaś rada!Może jeszcze uda nam się uratować! Zapytaj go!Pafnucy o nic nie musiał pytać, ponieważ Pucek wszystko doskonale słyszał. Nie będę się darł, bo one mnie i tak zagłuszą powiedział do Pafnucego.Oczywiście, że jest rada.Po pierwsze, ten ptak przesadził, do takiego zaśmiecenia lasupotrzebne są wycieczki& Co to są wycieczki? przerwał Pafnucy, a ptaki umilkły i też zaczęły słuchać. Wycieczki powiedział Pucek to są takie strasznie wielkie stada ludzi, któreprzyjeżdżają do lasu i pchają się wszędzie, depczą wszystko, wyrywają i łamią.Gorzej niżdziki i woły.Ryczą i wrzeszczą, i zostawiają po sobie tyle śmieci, że tego nawet nie możnasobie wyobrazić.Wycieczki to jest nieszczęście.Ptaki milczały, Pafnucy też, bo z przerażenia stracił głos. Ale nie muszą tu przyjeżdżać ciągnął Pucek. Wasz las się dla nich nie nadaje, całeszczęście.Wasz las jest dziki i trudno po nim chodzić, wycieczki wolą lasy równe i udeptane.Więc może do was nie przyjadą.A co do zaradzenia, to ja wiem, jak to się robi.Pafnucy odetchnął z ulgą, ptaki cichutko zaświergotały. Powiedz nam, jak! zażądał dzięcioł. Borsuk kazał o to zapytać i dowiedzieć sięporządnie! Mało wiemy o ludziach! Może mi nie wierzycie, ale są ludzie, którzy nie śmiecą wcale mówił Pucek.Mogą mieszkać w lesie przez całe lato i żadnego śladu po sobie nie zostawiają.To sąporządni ludzie, jest ich mało, ale są.I oni robią tak, że wszystkie szkodliwe i obrzydliwerzeczy albo palą w ogniu& No, no! przerwał zaniepokojony dzięcioł. Tylko nie ogień! Oni palą mały ogień uspokoił go Pucek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]