[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednemu chłopakowi kredensowemu i jednemu ze78stajni, oddzielnie ich namówiszy, po całym rublu obiecał, jeśli odgadną, gdzie byłi o jakiej porze.Starali się z oka go nie spuścić, bo każdy chciał rubla zyskać, alenie spostrzegli, jak on się po zaroślach przemykał, i nic nie zarobili, po dziesięćkopiejek tylko dał im na pocieszenie.Za to widać, że przemknąć się można i onpowiada, że pan Bazyli tak uczynił.Oknem do gabinetu wszedł, pana Fularskie-go zabił, poślizgnięcie symulował i nikt by nic nie wiedział, żeby nie ów leniwypomocnik ogrodnika.A jeszcze agent przypomniał, co pan Wrzosowicz poświadcza, że pan Bazyliwszak nakłonił pana Fularskiego do testamentu na korzyść Zeni, a w rzeczy sa-mej na swoją korzyść to zrobił, bo gdyby Zenia zmarła, on wszystko dziedziczy.I któż by inny konsolę mógł obruszyć i nitkę na schodach wiązać, jak nie ten,kto w pałacu mieszka.W dodatku lokajczyka znalazł, który przypomniał sobie, żepana Bazylego na górze schodów z daleka widział jak sobie coś przy trzewikachpoprawiał.Nie pokazał się i prędko uciekł, przestraszony, że może nie za dobrzewyczyścił i ukarany zostanie, i z tej przyczyny ani słowem o tym nikomu nie napo-mknął.Agent powiada, że jemu całkiem starczy, a Mateusz mówi to samo.Dumnyz siebie niezmiernie, wypomniał mi, że ja tam po stolicach baluję, a on tu ca-łą sprawę rozumnie załatwił.Teraz tylko, rzekł, poczekać trzeba, aż Zenia wrócii pana Bazylego na gorącym uczynku złapać.Zatroskałam się na to i musiałam mu wyznać, że Zenia już zamężna.Rozzłościłsię zaraz, na co nam to było, skoro i bez mariażu rzecz rozwikłana.Co też mnierozgniewało, bo kto widział Zeni życie narażać i żeby w trwodze bezustannej była,toć już lepiej tego złoczyńcę wtajemniczyć i niech zbrodni poniecha, na co znówMateusz się uparł, że bez kary być nie może.Na com go spytała, czy jawny zbrod-niarz w rodzinie to taki upragniony nabytek i co ludzie na to powiedzą, i czy nielepiej cichaczem niebezpieczeństwo odsunąć.Rozzłościł się jeszcze więcej, bo tonim zawahało, i całe szczęście, że w łóżku takeśmy się kłócili, bo jest to miejsce,gdzie pogodzić się łatwo.Co też i wreszcie nastąpiło.Rzekł mi jeszcze tylko, żez agentem się naradzi, a ja sobie postanowiłam do Zeni napisać.Co będzie dalej,nie od razu się dowiem, bo wyjechać znów muszę.babce już lepiej, choć całkiem do zdrowia może nie wrócić.Aż się bojępapierowi powierzyć wszystko, co mi wyjawiła.W tym miejscu niebotycznie zirytowana prawnuczka pomyślała, że za pomocąulubionego zielonego atramentu mogła prababcia bez obawy przelewać na papiernajkrwawsze nawet tajemnice.Gdyby nie jej własna, Justyny, obowiązkowość,wzmożona upodobaniem do historii, światła dziennego z pewnością by nie ujrza-ły i żywa dusza o niczym by się nie dowiedziała, nawet gdyby babcia prababciwłasną ręką wymordowała pół powiatu.Pomyślała o Napoleonie, przetarła oczy79i wróciła do tekstu.aleć sobie napiszę.Jednakże chyba prawdą jest, że cesarz na protoplastkęnaszą się połaszczył, zaraz, niechże policzę, wszak to matka babki, dla mnie pra-babka, przeto byłabym prawnuczką rodzoną Napoleona! No, nie do rozgłaszaniato rzecz, boć oficjalnie nikt o tym nie wiedział i przed pradziadkiem tajemnicabyła, dopiero po jego śmierci mogło co w rodzinie wyjść na jaw.A i to niepewne,babka wyraznie mi tego nie rzekła.Nie bez powodu jednakże cesarz ją tak ob-darował i wachlarz ów, który z panieńskich czasów jeszcze pamiętam, a o którycała awantura była, od niego pochodził.Inne klejnoty również, a wyznam, żemw wypiekach o nich słuchała.Ach, ujrzeć.! Może i ujrzę.Okropna natomiast jest rzecz z Dominika i słusznie się mówi, że za grzechyojców cierpią dzieci.Po kądzieli Błędów przechodzi z babki na wnuczkę i dlategomój będzie.Dominice nic z tego i z niczego.%7łal mi jej trochę, ale nic nie poradzę.Kto by to pomyślał, że w czasach dawniejszych takie straszne rzeczy się dzia-ły! To już wiem od babki wyraznie, za króla Poniatowskiego jeszcze młoda paniBłędowska męża do zguby doprowadziła, sam sobie śmierć zadał, a potem znowusyn jej ladacznicę sobie znalazł.Ona sama dziecię na boku spłodzone zadusiłai w ogrodzie je zagrzebali, co się po latach wykryło.A i przodków naszych te Błę-dowskie zrujnowały, pół majątku na nie stracili i z wysiłkiem pradziadek musiałsię wydzwigać.Jak już Błędowscy całkiem upadli, bo co jeden to był gorszy utra-cjusz, dawno Błędów na Zawadzkich przeszedł, została jedna Dominika, gdzieśtam poniewierana, i babkę litość wzięła.Zabrała ją na łaskawy chleb, a potem naklucznicę, ale legatu poprzysięgła jej nie zostawić i ja też mam przysiąc, że jej nicz sukcesji nie dam.Tylko dach nad głową i chleb niech ma do samej śmierci.Wykrywszy tajemnicę ubóstwa panny Dominiki, Justyna odetchnęła z wielkąulgą, bo osobliwością faktu od początku się gryzła.Jakże to, zaufanej gospodynii w dodatku krewnej sto rubli zapisać i nic więcej.!Ciekawiły ją dziko owe amory z królewskich czasów, owe zguby romanso-wych protoplastów i kościotrupki noworodków, ale nadzieja na szczegóły strasz-nych wydarzeń nawet w niej nie zakiełkowała.Jedynym zródłem wiedzy mógłbybyć sekretarzyk panny Dominiki, częściowo dopiero przejrzany, ale koresponden-cji od i do ladacznic raczej trudno było się w nim spodziewać.Niemniej jedensekret dał się wyjaśnić i to już było coś!Ciekawe, swoją drogą, czy panna Dominika znała przyczyny, dla których jątak dyskryminowano.W diariuszu nie napisała o tym ani słowa.80Wróciła do czytania.żebyż chociaż była urodziwa, ale i to nie! Niby nic wstrętnego w niej niema, ale jakaś taka, od dziecka, sztywna jak drewno.I nawet nie bardzo chuda,a kości się w niej czuje.Sama nie wiem.oczki małe, nos duży, usta wąskiea rozciągnięte, włosy nijakiego koloru, a nie bardzo obfite.Od onej pięknejBłędowskiej-ladacznicy musiała się mocno wyrodzić.Tak się jej przyglądałam, kiedyśmy gadały trochę, przy czym rzekła mi, żeo jednym wie na pewno, a to o testamencie jej dobrodziejki, mojej babki.Wie, żezapisu dla niej być nie może, możliwe nawet, że wie dlaczego, ale o tym gadać niebędzie.Ina tym koniec, więcej na ten temat gluchnie i niemieje.Nie nalegałam nanią wcale, od babki wszystko wiedząc, ale tak wyglądała, że jeszcze więcej mi sięjej żal zrobiło.Ale co tam Dominika.Babka mi rzekła wprost, że cesarskich podarunków nawierzchu nie trzyma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]