[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U spowiedzi byłam, powiada, rozgrzeszenie dostałam, ale jakby się pokaza-ło, że kto inny go zabił całkiem beze mnie, ulga byłaby to taka, jakiej sobie nawetnie wyobrażasz!Ucieszyłam się nad wyraz, że ona tak myśli, i pocieszyłan ją od razu, bo jużbyłam pewna swego, tak jak i teraz jestem.Nie ślizgał się pan Fularski na niedz-wiedziu sam z siebie, tylko morderca go zabił.Zenia zaraz odżyła i poczęłyśmyrazem rozważać, kto by to mógł być.Zenia lepiej wiedziała, z kim jej mąż miałna pieńku, bo teraz sama wszystkie interesy po nim wzięła i z wielkim rozgory-czeniem rzekła mi przy tej okazji, że gdyby za życia ojca uczyniła to samo, niemusiałaby owej małżeńskiej tortury przechodzić.Wcale to nie jest takie trudne,trzeba tylko fałdów przy siąść i trochę rozsądku w sobie obudzić, a reszta całkiemłatwo da się prowadzić.Z podziwieniem patrzyłam i słuchałam, bo już widać, żemęskie zdolności do interesów i gospodarstwa posiada, choć ma urodę anioła.Niezmiernie rzadka to rzecz, chociaż podobno się zdarza.Z ciekawości spytałam,czy kuzyn Bazyli jej nie pomaga, na co mi sucho jakoś odrzekła, że nie.Nastręczałsię i próbował, ale ona nie chce.I tak wróciłyśmy do rozważań.Niceśmy jednak nie wymyśliły i nie odgadły, co się tyczy owego zbrodniarza,bo z takich co by się nadali, nikogo w okolicy nie było, a wszak nieobecność do-mowników nie bardzo długo trwała.Jak Zenia sama policzyła, ledwo półtrzeciagodziny.Może obcy przyszedł, rabować chciał, z bogactwa pan Fularski słynął,ale nic nie zrabował, bo spłoszony uciekł.Może onego ogrodniczka usłyszał.I turozum Zeni się pokazał, bo zaraz rzekła, że po cóż by ów obcy wypadek i pośli-zgnięcie symulował?Alem ja też nie taka głupia.Prawie od razu wymyśliłam, że może chciał znówpróbować, przeto podejrzenia chciał odsunąć, by nikt się nie miał na baczności.Po namyśle Zenia mi przyświadczyła i rzekła, że na wszelki wypadek będzie siępilnować.A i przyzwoitość okazała, którą zawsze miała w sobie, do mnie jednej szczere64zwierzenia czyniąc, wiedząc dobrze, że słówka o nich nikomu nie pisnę.Rozumnierzekła, by wszystko zachować przy sobie, Mateusza też o to uprosić, bo skandalstraszny by wyszedł i wstyd.Z policją i żandarmami mieć do czynienia, to Bo-że uchroń! Jakby co, mówić, że plotki same i androny, w które nikt rozumny niewierzy.I całkiem się z nią zgodziłam.Na tym się nasze badania skończyły, bośmy do domu w końcu wracać musieli,a przedtem jeszcze goście przyjechali, pani Jezierska z córkami i z synem doro-słym, co widzi mi się, że bardzo by chciała z młodą wdową go wyswatać.Przy Zenipieniądzach on by nie był od tego.I, rzecz to była oczywista, z plotkami o pannieZarzeckiej.Pan Bazyli nas znalazł przy wodotrysku i potem już cały czas byłyśmyobie między ludzmi.O pannie Zarzeckiej jeszcze tu sobie napiszę, ale niech skoń-czę o pierwszym, bom się z Mateuszem cala drogę powrotną kłóciła, karetą jadąc,a Klarcię na kozioł wysławszy.Głupstwa same mówił, zacietrzewiony, aż prawie ogłuchł na słowa rozsądku.On by już chciał wielką sprawę robić, zbrodni płazem nie puścić, jeśli ona istotniebyła, a że była, tak samo jest pewny jak i ja.Do naczelnika policji już by się jutrowybierał, z zagranicy agentów sprowadzał, a cóż ci to, powiedziałam rozgniewa-na, pan Fularski swat czy brat, świeć Panie nad jego duszą? %7łandarmi w domu,co też ci ta Zenia nieszczęsna zawiniła, że ją na języki ludzkie chcesz wystawić,wstydu narobić, a to nie wiesz, że ją mogą posądzić, że męża zabiła? Przecieżu nas była w tym czasie, rzekł mi na to, też zły okropnie, jakże go miała z odle-głości zabijać? Tom mu zaraz przypomniała, że nie kto inny, tylko on sam będziemusiał zaświadczać, że ją widział u siebie, podejrzenia budząc.Jakie znowu po-dejrzenia, wrzasnął na to.A takie, ty głupcze, rzekłam mu, że łżesz z korzyścią dlaniej, boś z nią romansował.Mało go nie zatchnęło.Czy ci rozum odjęło, powiada,ja z nią, toż sama zgłupiałaś chyba, pomieszania zmysłów dostałaś.Sam dostałeś,ja na to, a bo to nie wiesz, co ludzie wymyślać potrafią, jednemu wróblem z gębywyleci, do drugiego wielkim wołem dojdzie.I jeszcze żonę własną po owych żan-darmach chcesz włóczyć, bo ja ją tutaj przyjmowałam więcej niż ty, przy moimłóżku siedziała!Jakoś to do niego doszło w końcu, złościł się jeszcze, parskał i prawie bulgotał,ale utemperował się nieco, tyle że do końca na niesprawiedliwość narzekał.Samnareszcie rozważył, że ów zbrodniarz ze swojego czynu żadnej korzyści nie miał,bo niczego nie ukradł, przeto wielkiej uciechy nie doznaje.Chyba że zemstę jakąś zaspokoił, to niech go już pan Bóg skórze.Ale gdybyjeszcze raz coś takiego nastąpiło, tak zapowiedział, jakby się tam kto zakradł alboco, to już sam dopilnuje, żeby nie popuścić.I na to się już prawie zgodziłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]