[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A co mam robić? O drugiej w nocy mnie ze snu wyrywa takie przerazliwe:Ole! Ole! Ole!!! Raz mi się nawet walka byków przyśniła.Nie, nie reaguję czynnie, cho-ciaż wiem, które to okno, kiedyś specjalnie patrzyłem prawie od rana, wie pan, dzwiękswoje, a obraz swoje, obejrzałem sobie tę osobę koło południa, nie krępowała się.Tak,to ona na tym zdjęciu.Ktoś jeszcze był, nie mąż, męża też widziałem, zapewne chwilo-wy adorator.Niech pan sam spojrzy, z mojego okna wszystko widać.Jeden raz dostrze-głem wizytę osoby płci żeńskiej, od Konduktorskiej weszła, rzekłbym: przemknęła się.79 A widziałem. zakłopotał się nagle odrobinę  no, co tu ukrywać, żaden wstyd, pie-rogi sobie gotowałem, takie kupne, i jednego miałem na łyżce dla spróbowania, czy jużdoszły, gorący okropnie, i tak dmuchałem, bezmyślnie patrząc w okno.Ta osoba, blon-dynka, ukazała się w jej oknie, zaraz się cofnęła, ale ja byłem niegdyś człowiekiem te-atru, rozpoznałbym ją w pewnym stopniu.Powiedzmy: rodzaj urody.A może nawettwarz. Zgadza się, koszmar zupełny  powiedział dość pobłażliwie niezbyt młoda pla-styczka z drugiego piętra. Mnie to dotyka średnio, ponieważ z reguły w lecie mnienie ma, wyjeżdżam w rozmaite plenery, widzi pan, co robię.Dekoracyjki z patykówi suchych roślinek.O te roślinki muszę się są starać, nie każda się nada, a mam takie ta-nie miejsce pobytu.W zimie okna bywają zamknięte, u mniej może nie całkiem, aletam, na dole, owszem, dzwięki są wyciszone.Zdarza się natomiast wiosną, jeśli tropi-kalny klimat zwali nam się na głowę, że jednej nocy nie da rady spokojnie przespać, niewiem, czy ta idiotka jest głucha.? Ja nie wytrzymuję na drugim piętrze, a ona u siebiew domu.? Przerażające, owszem, już ją rozpoznaję, wiem, jak wygląda, pracuję przyoknie, ślepa nie jestem, jeden raz specjalnie, widząc ją przy zamykaniu okna, poczeka-łam i popatrzyłam.Wychodziła.Tak, to ona, chociaż zdjęcie nie najlepsze.Muszę przy-znać, a widziałam ją kilkakrotnie, i zdziwiłam się, jak elegancko i nobliwie jest ubrana.Spodziewałabym się raczej strojów wyzywających i bez gustu.Obleciawszy dwa budynki i spotkawszy się na dole, Bieżan z Górskim nawet nie od-zipnęli i prawie słowa ze sobą nie zamienili.Ruszyli wspólnie do sąsiadów bezpośred-nich, tych z oficyny.Tam zdobyli kopalnię złota. Taka jedna Ulka  rzekła tajemniczo sąsiadka z przeciwka, nieduża, sucha,straszliwie wścibska i żywa staruszka. Jedna jedyna, przyjaciółka, żadnej innej nigdynie było, chociaż, proszę pana pułkownika, rozmaici tu z dziewczynami przychodzą, aletyle tych dziewczyn co kot napłakał.Pobędą, pobędą i won.Ona, ta Fela, ale Basia kaza-ła do siebie mówić, konkurencji nie lubi. Dlaczego Basia?  przerwał jej Bieżan. A bo takie imię ma podobne, ale jej się nie podobało.Jakaś Babluta czy coś.Tenjej Wiesio to się mylił i czasem Fela mówił, a czasem Basia, a przyjaciółka też Fela. No właśnie, przyjaciółka. To tylko ta Ulka, ale ona rzadko przychodzi, i nie na imprezy, tylko tak prywatnie,szu, szu, szu, gadają między sobą i aż dziw bierze, jak krótko.Godzinkę, półtorej i jużjej nie ma.Jakieś coś ze sobą umawiały, ale nie wiem co, bo szeptały i trudno było sło-wo usłyszeć.Baba nawet nie kryła, że podsłuchiwała namiętnie, aczkolwiek bez rezultatu, co mu-siało ją szalenie zdenerwować.Bieżan, chwyciwszy trop, wydusił z niej, ile tylko zdołał.80 Udało mu się także nakłonić ją do natychmiastowego zwizytowania kostnicy, gdzie beznamysłu, z blaskiem emocji w oczach, rozpoznała ofiarę, a także do obietnicy zawiado-mienia go o każdej zmianie, jaką da się dostrzec, w pierwszym zaś rzędzie o powrociepana domu.Nie miał najmniejszych wątpliwości, że wścibska staruszka okaże się lepszaod wszystkich wywiadowców świata, co nie przeszkadzało, że identyfikacji zamierzałtym razem dokonać rzetelnie i ściągnąć na rozpoznanie zwłok również konkubenta.Głodni, zmęczeni i pełni emocji, obaj z Górskim wrócili do komendy. Zjemy coś.?  spytał niepewnie Robert, młodszy, a zatem bardziej spragnionykalorii.Bieżan zawahał się.Z jednej strony głód odchudza, z drugiej zle wpływa na pracęumysłu. Małe, a pożywne  zadecydował. Co to może być takiego? Hamburger od McDonald sa.Podobno jeden wystarcza na całodzienną pracę gór-nika. No to zadzwoń albo wyślij kogo.Robert zupełnie bezczelnie i wbrew wszelkim regulaminom wysłał wywiadowcę, niemając pojęcia i że tym jednym nagannym czynem kolosalnie posuwa śledztwo do przo-du.Wywiadowca, w pełni świadom, iż wcale nie należy to do jego obowiązków służbo-wych, spełnił polecenie, bo sam też był głodny i miał nadzieję przy okazji wrzucić cośna ząb.Przywiózł dwie potężne buły i rzekł: Złożę sprawozdanie.Bo coś się przytrafiło. Gadaj!  rozkazał Bieżan i rozpakował swoją bułę.Wywiadowca nie nosił pieniędzy w portfelu, drobniejsze miał w kieszeni.Wyjmującje w zarazem wyrzucił na blat zdjęcie nieboszczki Borkowskiej.Sprzedawca i kasjerkana widok podobizny krótko zachichotali.Sprzedawca przeprosił od razu i wyjaśnił, żenie tak znów dawno, przed dwoma tygodniami mniej więcej, przy udziale tej pani na-stała tu okropnie śmieszna scena, jaka rzadko się zdarza.Trudno zapomnieć.Jeszcze raznajmocniej przepraszam bo może to jakaś znajoma osoba.Wywiadowca natychmiast zainteresował się rżeniem i zażądał relacji na zasadziekumpel kumplowi i tak dalej.Jako klient był znany, bo gdzie niby miał awaryjnie po-żywiać, jak nie w najbliższej placówce a o nadwagę się nie bał.Sprzedawca pozbył sięoporów.Otóż przyszły tu dwie panie.Jedna szczególnie atrakcyjna i efektowna, no i ta jed-na zażądała gofra z kawiorem i ze śmietaną.Nie dysponują, niestety, kawiorem, zapro-ponowano jej zatem obfity zestaw innych produktów, ona zaś zaczęła się awanturować.Bardzo śmiesznie i nawet dosyć dowcipnie, chociaż raczej ordynarnie, a ta druga tem-81 perowała ją z całej siły.Próbowała nawet wywlec ją z lokalu, ale ta pierwsza, rozrywko-wa, uparła się przy swoim i wykrzykiwała, że prokuratura zajmie się placówką, lekce-ważącą klientów, ona jest dziennikarką, nazywa się Barbara Borkowska, proszę bardzo,może to udowodnić, dowód osobisty wyciągała, a w prokuraturze ma chody.Ta dru-ga mało wariactwa nie dostała, uciszała ją, jak mogła, w końcu jej obiecała, że coś tamzrobi, na coś tam się zgadza, uspokoiły się obie, zjadły kurczaka, ale jak.! Tej awantur-nicy kawałek pod stół wleciał, uparła się go wyciągnąć, czyste przedstawienie było, bojak wlazła pod krzesło, tak nie mogła wylezć, ta druga miała śmierć w oczach, poszływ końcu, ale to nie koniec.W minutę pózniej przyszła inna facetka, w drzwiach prawieje spotkała, tu jeszcze wszyscy chichotali, wyrwało im się w czym rzecz, a ta jedna małotrupem nie padła, jaka Barbara Borkowska, wykrzykiwała, ludzie, nie dajcie się zwario-wać, to nieprawda, to nie ta sama tylko inna, drugi spektakl nastąpił, rozrywkowy dzieńmieli, jak rzadko.W końcu szkód nie było, klientki nic nie stłukły, zniszczeń żadnych,a za to ludzkie rozróby na złoty medal.Szkoda, że tak rzadko się przytrafiają, praca by-łaby mniej monotonna.Bieżan jadł cały czas i dziwnym trafem udało mu się nie zadławić. Rysopisy!  zażądał trochę niewyraznie.Wywiadowca był dobry.Wiedział, czego od niego zażądają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl