[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kiedy? Dokładnie proszę.Kiedy wrócił? W czwartek wieczorem. A kiedy znów pojechał? W niedzielę wieczorem. I kiedy wraca? Za tydzień.On bardzo często lata do Szwecji.Tak niesłychanie długie zdanie Urszula Borkowska wypowiedziała pierwszy raz.Najwidoczniej temat wydawał jej się bezpieczny i chciała się go trzymać.Myśl o Bor-kowskim, jako sprawcy, prawie zdechła Bieżanowi własną śmiercią. Mąż pani wrócił zza granicy w czwartek, a pani nie wie, co pani robiła poprzed-niego dnia? Może jakieś przygotowania, zakupy.?Na Urszulę Borkowska znów spadła niemota.133  Tak  zgodziła się po długiej chwili. Co, tak? Zakupy. Gdzie? Nie wiem. W jakichś sklepach może.? Tak. W jakich? Nie pamiętam.Cierpliwość Bieżana ledwo się już trzymała na ostatnich nogach.Urszula Borkowskaszła w zaparte, to było widać.Postanowiła sobie nikogo nie znać, niczego nie wiedzieći cierpieć na amnezję, nie bacząc, iż tym sposobem budzi wszelkie możliwe podejrzenia.Zdecydował się ją postraszyć. No dobrze.Skoro nie chce pani rozmawiać u siebie, być może zechce pani na ko-mendzie.Myślałem, że pogadamy w przyjemniejszych warunkach, ale jeśli woli paniwezwanie, proszę bardzo.Proszę trochę wysilić pamięć i przypomnieć sobie własnychznajomych i własne czyny, bo inaczej zmusi nas pani do szerszego dochodzenia.W gręwchodzi zabójstwo i żadnych niejasności nie można tu zostawiać.Do zobaczenia.Podniósł się i Urszula Borkowska też się podniosła, rozplatając dłonie. W Geancie  powiedziała z trudem. Co w Geancie? Zakupy. No widzi pani, jednak można sobie coś przypomnieć.Po południu pani te zaku-py robiła? Tak. Spotkała pani kogoś znajomego? Nie. Zostawiła pani sobie może rachunek? Czasem się takie kwitki chowa do kieszenii zapomina wyrzucić. Nie. Szkoda.I z Felą się pani nie widziała? Nie. Do następnego spotkania zatem.Opuściwszy rekordowo gadatliwą panią domu, Bieżan otarł pot z czoła.Czuł sięmniej więcej tak, jakby wyrąbał ręcznie ze dwie tony węgla na przodku.Był już zu-pełnie pewien, że mu ta baba łże aż ziemia jęczy, każdym słowem, no nie, nie każdym,o mężu powiedziała prawdę, rzeczywiście musiał siedzieć w tej Szwecji, ale na pytanieo Felę nie miała prawa zwyczajnie zaprzeczyć, powinna była spytać, o jaką Felę chodzi.134 Czyli nie dość, że łże bezczelnie, to jeszcze i głupio.Borkowskiego za tydzień trzeba bę-dzie uchwycić na lotnisku, zanim żona zdąży się z nim porozumieć, chociaż czy takaostrożność ma sens, istnieją przecież telefony, połączeń komórkowych tak łatwo nie wy-łapie.Wyczerpany tą górniczą pracą, Bieżan wrócił do komendy, gdzie rychło doczekał sięGórskiego.Znów Robert przyleciał pełen emocji i osiągnięć, najwyrazniej w świecietrafiał w całej sprawie na łatwiejszych rozmówców.Miał szczęście. Zaprosiłem tę Zenię na kawę!  oznajmił z triumfem.W znękanym wzroku jego zwierzchnika pojawiła się iskierka ożywienia. To znaczy  poprawił się Robert uczciwie  to był tort ze słodkim wermutem.Jeszcze mnie trochę mdli, ale ogólnie ja słodycze lubię.Tylko ten wermut nie tego, wo-lałbym jednak czystą wódkę. Do tortu nie idzie  zwrócił mu uwagę Bieżan. Mów od razu, co ci wyszłoz tych słodyczy, a potem sobie przesłuchasz zeznania drugiej żony.Ja tego powtarzał niebędę, nie mam siły.Wygrzebując magnetofon z kieszeni, Robert z zapałem rozpoczął relację.Odnalazł tę Zenię bez najmniejszego trudu, symulując zainteresowania prywatne, bow pierwszej kolejności musiał się przebić przez sekretariat.Operatywna dama-sekretar-ka sama wydzwoniła z pokoju Zenię Wiśniewską, co nie było dla Roberta najlepszympomysłem świata, zważywszy fakt, iż obydwoje z Zenią pierwszy raz w życiu mieli sięwidzieć się na oczy.Trudno w takiej sytuacji udawać amanta.Zdołał jednak jakoś wy-brnąć z kłopotu, przy okazji budząc w Zeni zwiększone zainteresowanie.Dopiero przy tym torcie z wermutem wyjawił jej prawdę.Trochę ją zmroziło, ale ład-na dziewczyna i przystojny chłopak prawie zawsze znajdą wspólny język, choćby nawetwzajemne kontakty szły im trochę po grudzie.Zenia z całej siły starała się o powściągli-wość, ale w końcu jej się ulało.No tak, chciała ta Urszulka poślubić szefa, zakochała się, każdemu wolno, nie? Jakosekretarka, to ona była do chrzanu, równie dobrze mógł tam sobie posadzić owcę albokozę, teraz to widać, kiedy ta nowa, Iwona, nastała.Czyste złoto! Ale Urszulka chodziłakoło niego jak pies koło jatki, chodziła, aż i wychodziła, szczególnie, że pierwsza żona.O, coś tam było z pierwszą żoną nie za bardzo, jakoś podupadła, wytrzymać z nią niedało rady. Tu się zmieszała i zacięła tak, że w oczy biło  komentował Górski tekst z taśmy. Musi wiedzieć wszystko, ale głupio jej było i za skarby nie chciała, żeby od niej wy-szło.Proszę, niech pan słucha, czkawkę ma przy każdym zdaniu!Mimo czkawki, Zenia wydusiła z siebie ciekawe informacje.Niepojętym przeczuciem zapewne wiedziona, Urszulka przewidziała upadek pierw-szej żony.Rzeczywiście ta kobieta dziwne rzeczy robiła, chociaż.No właśnie, chociaż.135 Możliwe, że za dużo naplotkowano i na nią padło, chociaż czasem ktoś tam w urabia-niu opinii chyba trochę pomagał.A, nie, skąd, wcale nie Urszulka, Urszulka tylko sta-rała się, żeby żadna plotka uwadze męża nie umknęła.Przyjaciółki.? Najlepszą przyja-ciółką Urszulki była właśnie ona, Zenia, innych nie miała, chyba że dawniej, ale to wąt-pliwe, bo jej dziewczyny nie lubiły.A dla tego Borkowskiego to nawet narzeczonegow trąbę puściła, kto to był.? A, taki jeden, technik, gdzie mu do szefa przedsiębiorstwa,Urszulka wcale go nawet wspominać nie chciała, przypadek sprawił, że raz się napato-czył, jak obie na kawkę poszły, Urszulka wtedy uciekła a on Zeni na łonie płakał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl