[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podchodzi do pękniętego lustra, które liczy już dwieście lat i jak najpiękniejszy skarb przekazywane jest w spadku z pokolenia na pokolenie.Myśli o inżynierze Lemeniu i chyba zupełnie już zapomniała o rurarzu, który odprowadził na tamten świat jej ukochanego.I pewnie nie rozumie, że jest taką samą bezsilną ofiarą, jak Lemeń, i że nawet wówczas, podczas ich pierwszej rozmowy, cuchnący rurarz był szczęśliwszy od niej, bo rurarz miał cel, do którego dążył.Takasi oddał Kroniemu plastykową plecionkę, w której zamierzał nieść do obozu zdobycz, a sam wziął całą resztę.Natasza utonęła w wysokich butach, w których było jej bardzo niewygodnie iść.- Lepiej założę skafander bez hełmu - powiedziała.- W nim też nie przemoknę.- Jesteś naiwna, księżniczko - zaoponował Takasi.- Kto będzie potem czyścił twój skafander z lepkiej mazi.Zapytaj Kroniego, on już się kąpał w tym leju.- Tygrys zaczął mnie gonić, jak tylko się stamtąd wydostałem - powiedział Kroni.- Stanczo podarował skórę tygrysa Kiroczce - zauważyła Natasza.- Nie szkoda ci?- Zapytał mnie przedtem o pozwolenie - odparł Kroni.- Nie, wcale nie szkoda.Aż się dziwię, że dałem tygrysowi radę.Pamiętam, jak za mną szedł, ale zupełnie nie pamiętam, jak z nim walczyłem.- Chciałbyś zanieść futro Gerze? - zapytała Natasza.- Ona nie wzięłaby nic z rąk rurarza - powiedział Kroni.- Nie zapominaj, że jest córką Dyrektora.- To mi nic nie mówi - roześmiała się Natasza.- Ale odkryję ci pewną tajemnicę.Mój ojciec jest bardzo, ale to bardzo ważnym dyrektorem.Na Ziemi.A dziadek był pisarzem.Też niesłychanie ważnym.Natomiast rodzice tego tu Japończyka nigdy nie opuścili swego miasteczka na wyspie Hokkaido.- No, to zupełnie co innego - wykrzyknął Kroni.- Nataszo - powiedział Takasi.- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to może wezmę cię na ręce i będę niósł całą resztę drogi? Chciałbym w ten sposób wyrazić swój niezmierny szacunek dla twoich przodków.- Nieś lepiej swoje łopaty i szufle, bo na nic więcej nie zasługujesz! - parsknęła Natasza.- Bardzo mi żal twojej Gery - dodała bez żadnego związku.- Zaopiekuję się nią, kiedy już wyjdzie na powierzchnię.- Dziękuję - powiedział Kroni.Błoto w leju podeschło i Takasi jako najcięższy pierwszy dotarł do środka leja.Skorupa nie załamała się pod nim.- W tym leju latem mieszkały wielkie i bardzo sprytne ryby - powiedział Takasi.- Tak sprytne, że nie chciały brać na moją wędkę.Kiedy sadzawka wyschła, nabrały pewności, że ostatecznie mnie przechytrzyły i że się już do nich nie dobiorę.Były w błędzie.Mówiąc te słowa Takasi z rozmachem wbił łom w glinianą skorupę.Łom wszedł jak w masło i Takasi nie zdołał go utrzymać.Z otworu trysnęło czarne, tłuste błocko i we wszystkie strony rozbiegły się zygzakowate pęknięcia.Niczym na zwolnionym filmie Japończyk zaczął się zapadać.Odbywało się to tak wolno i spokojnie, że ani Natasza, ani Kroni nie pospieszyli mu z pomocą, gdyż sądzili, iż sam może bez trudu oddalić się z zagrożonego miejsca.Natasza nawet parsknęła śmiechem, ale śmiech szybko się urwał, bo Takasi zapadał się coraz szybciej i już był po pas w błocku, szeroko rozstawiając ręce, aby chwycić za krawędzie słabej skorupy.Kroni zareagował szybciej niż Natasza, bo życie w tunelach nauczyło go, że jeśli człowiek przegapi moment - może zginąć i zgubić innych ludzi.Złapał pozostawioną przez Takasiego łopatę i nie wypuszczając z drugiej ręki szczelnej plastykowej plecionki pobiegł w kierunku Japończyka.Kiedy poczuł, że skorupa zaczyna uginać się pod nogami, padł i zaczął się czołgać ku środkowi leja.Najpierw podał Takasiemu łopatę, który nawet zdołał uchwycić rękojeść, poczuł jednak wkrótce, że wolno sunie na brzuchu w stronę grzęzawiska i przypomniał sobie o koszu.Kosz opadł w błoto tuż obok głowy Takasiego.Japończyk zdołał unieść rękę, włożyć ją do kosza i trochę się oprzeć.Kosz zachowywał się jak pusta łódka.Pływał na powierzchni błocka i Takasi musiał jedynie uważać, żeby go nie przewrócić.Łopata przestała wyrywać się z rąk Kroniego, który w dodatku poczuł, że jego nogi są mocno i pewnie zakotwiczone.Zerknął do tyłu i zobaczył, że Natasza leży, obejmując rękami jego buty i tuląc się do nich twarzą.Oczy miała okrągłe z przerażenia.To było przerażenie mobilizujące wszystkie siły człowieka, całą jego przezorność i uwagę, przerażenie, które ściska serce, ale sprawia, że ręce działają szybko i precyzyjnie.- Zuch z ciebie, Natasza! - krzyknął Kroni i spróbował się uśmiechnąć.Były to pierwsze słowa wypowiedziane od chwili, kiedy Takasi przebił łomem skorupę zaschniętego błota.Grzęzawisko bardzo niechętnie wypuszczało ze swoich objęć pechowego Japończyka.Minęło co najmniej dziesięć minut, zanim amatorzy ryb wydostali się na groblę otaczającą lej.- Przepraszam - powiedział Takasi.- Chyba was trochę wystraszyłem.- Ależ skąd! - odpowiedziała ze złością Natasza.- Rozbawiłeś nas do łez.- Głęboko tam? - zapytał Kroni.- Chyba ze trzy metry.Wystarczyłoby, żebym się utopił.Zawdzięczam ci życie.- Nie przesadzaj! Natasza pobiegłaby do obozu i Stanczo wyciągnąłby cię z grawilotu.- O ile naturalnie grawilot byłby akurat na chodzie.A i tak trzeba by mi było robić płukanie płuc.- To Natasza - oświadczył wówczas Kroni.- Sam bym ciebie nie utrzymał.- Wiem - powiedział Takasi.- Za to właśnie się z nią ożenię.- Serdeczne dzięki, mój dobroczyńco - powiedziała Natasza.- Wolę wydać się za Kroniego, który jest równie odważny i zwinny jak ty, ale o wiele mądrzejszy.Tylko że on kocha Gerę i na mnie nie zwraca najmniejszej uwagi.- Jak możesz tak mówić! - zmieszał się Kroni.- Nataszo, nie słuchaj go - powiedział Takasi.- Gűnther pozbawiony jest zupełnie poczucia humoru, wszystko bierze na serio i zaraził tym Kroniego.- Gera nigdy by mnie nie chwyciła za nogi - powiedział poważnie Kroni.- Zgadza się! - ucieszyła się Natasza.- Takasi, zostajesz przeniesiony do rezerwy.- A więc po to, aby zdobyć miłość jakiegoś człowieka, należy go w odpowiednim momencie złapać za buty? - zapytał tragicznym głosem Takasi.I w tym momencie z trzcin wychynęła zjawa.Nie zauważyli, jak zapadł zmierzch, głęboki i granatowy, w którym zjawa opalizowała błękitnym płomieniem.Widocznie zaintrygowała ją krzątanina wokół leja i mlaskanie rzadkiego błocka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]