[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cholera!  powiedziałem z pasją.107 Kragar zgodził się ze mną w zupełności. Wiesz, kim jest ta dziewczyna?  spytałem. Adeptką Lewej Ręki.Kompetentną adeptką. Doskonale.Każ ją zabić.Przytaknął bez słowa.Wstałem, zdjąłem pelerynę i zacząłem proces jej rozbrajania. Bądz tak miły i przynieś mi ze zbrojowni standardowy zestaw, co?  za-proponowałem. Mogę w czasie rozmowy zająć się także czymś pożytecznym,prawda?Kiwnął głową i wyszedł.Odszukałem w rogu jakąś pustą skrzynkę i systematycznie zabrałem się dowypełniania jej bronią. Nadal jesteś gotów mnie bronić, Loiosh?  spytałem w pewnym momen-cie.Przefrunął z parapetu stanowiącego jego stałe miejsce w pokoju na moje praweramię.Podrapałem go po podgardlu, dzięki czemu mój lewy nadgarstek znalazłsię na wysokości oczu i blask słońca odbił się od Spellbreakera.Jak dotąd łańcuchskutecznie bronił mnie przed atakami magicznymi.Reszta uzbrojenia zaś dawałasporą szansę załatwienia każdego przeciwnika nie używającego magii.Wszystkojednak zależało od tego, czy zostanę wystarczająco wcześnie ostrzeżony.Zdawałem sobie doskonale sprawę, że mając do dyspozycji dość czasu i odpo-wiednio dobrego zawodowca, zabić można każdego.Absolutnie każdego.I dlate-go moja największa obawa i największa nadzieja stawały się jednością.Wyjąłemze stojącej na biurku skrzynki nóż do rzucania i sprawdziłem jego ostrze.i do-piero w tym momencie dotarło do mnie, że Kragar wrócił. Mógłbyś łaskawie wyjaśnić mi, jak ty to robisz?  spytałem uprzejmie.Uśmiechnął się tylko i zaprzeczył ruchem głowy, udając smutek, łajza jedna!Przyjrzałem mu się badawczo, nie wiem który raz, ale nie dostrzegłem niczegonowego, Kragar wyglądał tak przeciętnie, jak to tylko możliwe.Miał około sied-miu stóp wzrostu, jasnobrązowe włosy, wąską, pociągłą twarz i smukłą sylwet-kę.No i naturalnie spiczaste uszy.Jak każdy Dragaerianin nie miał, bo nie mógłmieć, zarostu na twarzy  właśnie dlatego, że oni nie mogli, ja nosiłem staran-nie wypielęgnowane wąsy.Poza tym jednak patrząc na jego twarz, trudno byłobypowiedzieć, do której z dwóch ras należy. Jak?  powtórzyłem.Uniósł brwi zaskoczony powagą w moim głosie. Naprawdę chcesz wiedzieć? A chcesz mi powiedzieć prawdę?Wzruszył wymownie ramionami. Prawdę mówiąc, sam nie wiem.Nie robię tego celowo, po prostu tak sięskłada, że nikt na mnie nie zwraca uwagi.Można powiedzieć, że nikt mnie nie do-108 strzega.Dlatego nie mogłem zostać lordem w Domu Smoka.No bo wyobraz sobiedowódcę, który w czasie bitwy wydaje rozkaz, a jego podwładni nie zwracają nato żadnej uwagi.Tak się mnie z tego powodu czepiali, że w końcu miałem dośći kazałem im wszystkim iść w cholerę, czyli skoczyć sobie przez Bramę Zmierci.No to mnie wyrzucili.Pokiwałem głową bez słowa komentarza, choć wiedziałem, że ostatnia częśćwypowiedzi była łgarstwem.Kragar nie odszedł z Domu Smoka, lecz został wy-rzucony i to nie za taki drobiazg.Wiedziałem o tym, a on wiedział, że ja wiem.Skoro jednak wolał podać taką wersję, zaakceptowałem ją.Ja także miałem blizny, o których wolałem nikomu nie opowiadać, i wspo-mnienia, o których chciałem zapomnieć.Trudno, żebym miał do niego pretensję.Sprawdziłem wyważenie broni i umieściłem ją w sprężynowej pochwie podlewym ramieniem. Tak sobie myślę, że nie chciałbyś, żeby Mellar wiedział wcześniej niż tokonieczne o twoim zainteresowaniu jego osobą  Kragar zmienił temat. Myślisz, że zacząłby na mnie polować? Prawdopodobnie.Musi mieć jakąś własną organizację.Nieliczną i naj-prawdopodobniej w trakcie ewakuacji, ale paru przyjaciół czy zaufanych goto-wych na wszystko na pewno mu pozostało. Nie zamierzałem i nie zamierzam ogłaszać tego, że się nim interesuję. Wiem, ale wolałem przypomnieć.Pomyślałeś, jak go wyciągnąć z Czarne-go Zamku?Wyrzuciłem kolejny sztylet, wybrałem jego następcę, zbadałem ostrze i wsu-nąłem w obszycie peleryny tak, by można go było sięgnąć lewą ręką.Sprawdzi-łem, jak wychodzi z pochwy, i leciutko posmarowałem go oliwą.Teraz wychodziłidealnie. Nie  odparłem  jak na razie nie mam jeszcze śladu pomysłu.Sądzę, żety też na nic nie wpadłeś? Dzięki za przypomnienie.Sprawdziłem wyważenie strzałek i napełniłem ich nacięcia mieszaniną truciznpowodującą paraliż, zakażenie krwi i martwotę mięśni.Mieszanina była mojegowłasnego pomysłu.Odłożyłem strzałki, by wyschły, i zająłem się shurikenami. Pierwotnie chciałem go przekonać, że grozi mu niebezpieczeństwo, i zapro-ponować atrakcyjnie wyglądającą ucieczkę, ale tego w trzy dni nie da się szcze-gółowo obmyślić i zorganizować.Nienawidzę pracować na czas! Mellarowi byłoby cholernie przykro, gdyby to usłyszał.Zastanowiło mnie to. Może będzie mu przykro.Chyba go o to zapytam  stwierdziłem w końcu. Co zrobisz?! Chcę go obejrzeć, porozmawiać z nim: wyrobić sobie zdanie o tym, jakijest.Nadal nie wiemy o nim wystarczająco dużo, a czas ucieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl