[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie traciłbym nadziei.Niemcy są dość skrupulatni w dostarczaniu informacji o losach żołnierzy.Gdy-by były jakieś wiadomości, zostałoby to odnotowane gdzieś w aktach.Twarz Feliksa zapłonęła nagle ogniem. A co z listami? spytał. Czy do brytyjskich jeńców dochodzą listy?Wheech-Browning usiadł. To zależy.Wysyłamy do obozów paczki żywnościowe.Zazwyczaj dołą-cza się do nich listy.W drodze czasami się zawieruszają. Może mi pan powiedzieć, czy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wysła-no jakiś list do mego brata?274 Drogi Cobb, nie mam zielonego pojęcia. Wheech-Browning rozłożyłbezradnie ręce. Jestem tu zaledwie od paru tygodni, od czasu jak poczciwyBilderbeck dostał szmergla.On by najlepiej pana poinformował.List mógłpójść.Trudno powiedzieć.Musimy polegać na szwabskich zaopatrzeniowcach.Moim zdaniem, nie są to ludzie najwyższych lotów.Wyjaśnienie to tylko w niewielkim stopniu uspokoiło Feliksa.Wyjął notat-nik i zapisał nazwy obozów jenieckich.Potem wstał i oświadczył, że musi jużiść.Amerykanin także podniósł się z krzesła.Wheech-Browning zaprosił oby-dwóch na lunch do funkcjonującego w Kilwie całkiem przyzwoitego małegoklubu oficerskiego.Feliks nie przyjął zaproszenia, Amerykanin ostentacyjniezrobił to samo.Wheech-Browning sprowadził ich ze schodów.Przy drzwiach wyjściowychpowiedział jeszcze: Posłuchajcie tylko, na co natknął się Bilderbeck.Mówi się o tym Chiń-ska Parada.Jest to plan, wyjaśnił, obmyślony przez Niemców, żeby wysłaćzeppelina do Afryki Wschodniej na pomoc armii von Lettowa. Prawda, że niezwykły pomysł? Miejcie oczy otwarte na statek powietrz-ny.Zrobił ruch, jakby podnosił do ramienia karabin i strzelał z obu luf. Nie ro-zumiem jednak, co to ma wspólnego z Chinami.Feliks i Amerykanin pożegnali Wheech-Browninga i brzegiem morza poszliw stronę centrum miasta drogą wysadzaną palmami. Ciągle natykam się na tego faceta powiedział Smith. I zawsze wtedyginie człowiek. Chodzi o Wheech-Browninga? O nim mowa.Feliks nic nie odpowiedział.Wiadomość o listach nie dawała mu spokoju.Zapadło milczenie.Szli bez słowa.%7łeby coś powiedzieć, Feliks podjął tematzeppelina.Stwierdzili zgodnie, że to prawdopodobnie jakiś wytwór chorej wy-obrazni Bilderbecka.Doszli do samochodu Feliksa. Są wielkie, prawda? spytał Amerykanin. Co takiego? Te zeppeliny. Chyba tak.Ale będzie musiał lądować w obozie Redhill, jeśli mam gozobaczyć.Moja kompania w kwietniu przeszła do rezerwy. Niech pan poprosi o przeniesienie do Królewskich Strzelców Afrykań-skich. Chodzi o mojego brata, rozumie pan.Ogromnie mi zależy, by go odna-lezć.275 Tak Smith skinął głową, ale sprawiał wrażenie, jakby nie w pełni ro-zumiał słowa Feliksa.Nastąpiła dalsza przerwa w rozmowie. Coś panu po-wiem odezwał się Amerykanin. W ostatnim tygodniu natknęliśmy się naobóz jeniecki, ale tylko z Portugalczykami.Jeśli natrafimy na jakiś inny, poszu-kam pańskiego brata.Jak wygląda? Blondyn.Nazywa się Gabriel Cobb.Wysoki, dobrze zbudowany.Zupeł-nie do mnie niepodobny.W drodze powrotnej do obozu Feliks myślał o przeniesieniu.Stale formo-wano nowe bataliony KSA, nie powinno być wielkich trudności.Po przybyciu na miejsce przed swym namiotem zastał ponurego Gilzeana. Jak się macie, sierżancie? spytał. Co się stało? Ruszamy w drogę, panie poruczniku odparł ponurym tonem Gilzean.Dwunasta kompania rusza na front.Będziemy zdobywać miejsce zwane Nam-bindingą.ROZDZIAA PITY19 LISTOPADA 1917 ROKUNANDA, NIEMIECKA AFRYKA WSCHODNIAW bezpiecznym miejscu w zaroślach przed domem Liesl, Gabriel zmienił nie-znacznie pozycję, starając się poruszać jak najciszej.Tego wieczoru pełno było uniej oficerów niemieckich, wiedział zatem, że długo przyjdzie mu czekać, zanimLiesl uda się na spoczynek.Zielona gałąz, na której siedział, nagle złamała się ztrzaskiem i z głośnym szelestem liści wylądował łagodnie na obydwu nogach.Zamarł z przerażenia, ale wydawało się, że nikt nie usłyszał hałasu.Przez ostatnie trzy dni Nanda przypominała miasto garnizonowe.Wycofują-cy się generał von Lettow wraz ze sztabem utworzył tu chwilowo swą bazę.Ponad tysiąc askarysów z oddziałami wspomagającymi okupowało każdy do-stępny budynek w mieście.Gabriel, żeby nie zwracać na siebie niepotrzebnieuwagi, nie oddalał się od szopy, w której odbywała się destylacja chininy, i odswej chatki.Liesl powiedziała mu, że Deeg zamierza wnieść protest do vonLettowa i wsadzić go do więzienia.Uważała, że nie ma się czym martwić, jejzdaniem małe są szanse, by w tych warunkach Deeg w ogóle zbliżył się dogenerała.Sztab wyniesie się z miasta za dzień lub dwa, Brytyjczycy są tuż tuż. Być może wojna wkrótce się dla nas skończy powiedziała rzeczowymtonem. Niebawem będziesz mógł wrócić do kraju, do rodziny.Gabriel nigdy nie wspominał o Charis. A co się z tobą stanie? spytał, zmieniając temat. Kto wie, może pojadę z Deppem do Czitawy. Z Deppem? Mam nadzieję, że nie zaśmiała się lekko. Albo do Dar es-Salam.Wszystkich cywilów wysyłają do Dar.Dalej snuła przypuszczenia o tym, co może ich czekać.Gabriel się nie od-zywał.Po raz pierwszy dotarła do niego realność wyzwolenia, które miało jużwkrótce nadejść.Wojska brytyjskie znajdowały się w odległości osiemdziesię-ciu kilometrów.Od trzech lat przebywał w niewoli.Za dzień, dwa wszystko sięskończy.Będzie wolny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]