[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A już nam wszystkim zaczęło tu pani bardzo brakować! zawołał na koniec Jaszczuk. Dobrze, żepani wróciła. Nie wróciłam.Mecenas Lorka co rusz dzwonił, w końcu mnie ubłagał, żebym mu na piętnastego, jakco roku, pasztetów napiekła, bo on sobie rozpoczęcia sezonu łowieckiego bez moich pasztetów niewyobraża. Wzruszyła ramionami, wchodząc do środka, a wszyscy za nią. Napiekę pasztetów, toi przyjęcie urządzę, co mi tam!Rozejrzała się wnikliwie, powoli przesuwając wzrokiem po nieco odmienionej sali. Trochę tu inaczej, niż było odezwał się nieśmiało Daniel. Tak czy inaczej, nic do tego nie mam. Jak to, pani Gawlińska? nie wytrzymała Tuśka.Na co Czesia odparła: Dobrze mi u Marcela. Przyjrzała się dziewczynie, ujęła ją za brodę i kręcąc nią raz na tę, raz nadrugą stronę, spytała: A ty co żeś taka blada? Jaka blada, pani Gawlińska? Normalnie. A te sine doły pod oczami? Głupot mi nie wciskaj. To samo jej wczoraj powiedziałem wtrącił Daniel. %7łeby sobie odpuściła ze dwa dni& Trochę tupomaga. Płacisz jej? Płacę. To dobrze.Tam u nich studnia bez dna.A z matką, jak było, tak jest. A pani wie& Tuśka chciała zaprotestować, lecz Czesia objęła ją i lekko przytuliła. Wiem.Są telefony, żeby takie rzeczy wiedzieć.A ty już się powinnaś przyzwyczaić. Już się przyzwyczaiłam.Cześka, widząc kamienną twarz dziewczyny, sprecyzowała: Do tego, że to dla ciebie żaden wstyd, a dla nas żadna tajemnica.Wzięła od Doris Marysię i chodząc z nią po sali, zerknęła za bar, pokiwała głową, wyjrzała nawerandę ze stolikami i pokiwała tak samo. Trzeba zadzwonić po Olgę odezwała się po chwili. I po Małgośkę.Posiedzieć jak dawnieji pogadać.Przy drinku.Tuśka wiedziała, że po długim czasie niewidzenia się z przyjaciółkami na jednym drinku się nieskończy.Przyjechała wieczorem do pomocy, chociaż Daniel zapowiedział, żeby mu się na oczy niepokazywała, bo nie ma po co; zamierzał wywiesić na bramie kartkę z informacją, że pub tego wieczoranieczynny.Wtedy Gawlińska kazała mu się stuknąć w czoło i nie tracić okazji do zarobku, bo odlistopada do maja pies z kulawą nogą tu nie zajrzy.No, może od czasu do czasu. Nie wybiegam myślami aż tak daleko powiedział w zadumie. Nic jeszcze nie planuję& To błąd.Nim się obejrzysz, przyjdzie jesień, potem zima& My sobie na werandzie chętnieposiedzimy.Potem bardzo się zdziwiła, widząc, ile ludzi ze wsi przyszło posiedzieć przy piwie.Pochwaliła Lucynęza pomysł z prostymi przekąskami do tego piwa.%7łe też ona na to nie wpadła, tylko przy garach stała odrana do wieczora! Jak kto głupi.Widząc, że nikt nie protestuje i nie zaprzecza, sama zaraz sprostowała: No, może nie taka głupia, bo moje dania słynne były na całą okolicę, mecenas Lorka nijak nie możeodżałować. A teraz jednemu gotujesz odezwała się z pretensją Doris. Bo ci coś do głowy nagle strzeliło. Nie nagle, tylko w ostatnim momencie.To był ostatni moment, żeby sobie życie ułożyć. Bo takie znowu nieułożone miałaś. Daj mi spokój, Doris.A czemu ty wyprowadziłaś się z pokoju na górze i zamieszkałaś z wymarzonymMarkiem w wymarzonym domku na skarpie? Bo& No to ja też: bo.!Tuśka, donosząc im drinki, nasłuchiwała, o czym rozmawiają, i w pewnym momencie, gdy już jednaprzez drugą zaczęły paplać o niczym, jak dawniej, łzy jej stanęły w oczach i w głowie się zakręciło,oparła się więc o kanapę, stojącą tuż przy wyjściu na werandę.%7łeby nikt się nie zorientował, że zasłabła,zaczęła bazgrać w notesie do zamówień.Daniel zza baru spoglądał na nią z niepokojem, wyszła więcznowu na werandę, by złapać świeżego powietrza, i usiadła na schodach. Marek dobrał sobie wreszcie odpowiednią brygadę mówiła rozemocjonowanym głosem Doris i ma pełno roboty przy remontach.Praca goni pracę.Skończą u Olgi, już czeka następna, cały dzień gow domu nie ma. U Olgi mieli w lipcu skończyć zdziwiła się Gawlińska. Czegoś nie wiem?Bo ona wszystko musi wiedzieć, zauważyła w myślach Tuśka.Zawsze we wszystkim zorientowana.Nawet w sprawie rozbudowy domu Olgi o dwa dodatkowe pomieszczenia. Skończyliby, ale w ostatniej chwili przyszło mi do głowy, żeby ze spiżarki zrobić drugą łazienkę wyjaśniła Olga. I przy okazji odświeżyli ten mały pokoik dla Swietłany. To wraca? Lada dzień.Swietłana, przemiła i pracowita Ukrainka, jeszcze za czasów Filipa wprowadziła się do Gorzelaków,żeby pomagać Oldze przy gospodarce i sparaliżowanym mężu.Całkiem odmieniła ich ciężkie życie.Kiedy zaczęło się na Ukrainie, wyjechała.Olga nic nie mówiła, ale widać było, jak bolesna to dla niejstrata. Córka mieszka z narzeczonym, w Kijowie spokój, ale Swietłana już tam nie umiała znalezć sobiemiejsca tłumaczyła Olga, nie ukrywając radości. Jak tylko coś przez telefon zaczęła przebąkiwać, żeani pracy nie może dostać, ani znajomych żadnych nie ma, to ja od razu: Swietłana, wracaj. No to dobrze, dobrze& cieszyła się razem z nią Czesia. A z tą łazienką bardzo dobrzewymyśliłaś.W dzisiejszych czasach jedna łazienka na tyle osób& Dwie łazienki na trzy osoby! Tuśka nie wytrzymała. I pięć pokoi! Ja nie mogę! A co ty tam robisz?! huknęła na nią Małgośka. Siedzę. Siedzi i nasłuchuje. Czesia pozbierała puste szklanki na róg stołu, z dezaprobatą kręcąc głową.I wściubia nos w nie swoje sprawy.Zabieraj to, przynieś nowe i zajmij się, czym tam się masz zająć.Dziewczyna pozbierała puste szklanki i odeszła z naburmuszoną miną.Zauważyła, że potem wszystkiecztery pochyliły się nad stolikiem i coś tam do siebie szeptały, tiu, tiu, tiu, ale już nic nie mogłapodsłuchać.Zerkała na nie, gdy tylko mogła, i cieszyła się, że tak tu siedzą, jak dawniej.Bardzo szybkojednak uświadomiła sobie, że to tylko chwila posiedzą, pogadają o niczym, wypiją parę drinków,a nawet zaczną się spierać o drobiazgi, ale tak jak dawniej już nigdy nie będzie.Brakowało obecnościMarleny, a świadomość, że jej nie ma, widoczna była w każdym ich geście, w udawanej swobodzie,z jaką paplały o wszystkim i o niczym, a zwłaszcza w długich chwilach milczenia, kiedy to bezradniespoglądały na siebie, a potem odwracały wzrok w jedną lub drugą stronę, zdając sobie sprawę, że coś siędefinitywnie skończyło.I już nie wróci.Nic już nie było jak dawniej.Nawet impreza dla mecenasa Lorki na rozpoczęcie sezonu łowieckiego,do której Cześka Gawlińska przez tydzień się przygotowywała.Zrobiła pasztety, mięsa, sosy i gulasze.Był schab w galarecie i dwie pieczone kaczki, każda w czym innym.I masa różnych przystawek, którychnie mieli nawet gdzie postawić.I morze alkoholu, dla którego nie mogło zabraknąć miejsca na stole.Nawet kosztem tych wymyślnych przystawek.Jaszczuk, jak się dowiedział o imprezie, to mało się nie popłakał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]