[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwór ponownie zniknął w ziemi, lecz w tej samej chwili drugi wyłonił się po przeciwnej strome zdechłego wierzchowca.Dwie istoty zaczęły okrążać nieszczęsnego rumaka, a wokół trupa począł tworzyć się pas falującej ziemi.Zanim Artus zdążył krzyknąć ze zdumienia, wierzchowiec znikł w jamie, która ni stąd, ni zowąd pojawiła się pośrodku traktu.— Uciekaj! — usłyszał wołanie swego ojca, ale jego słowa zdawały się dochodzić z bardzo daleka.Klejnot w dłoni Artusa rozjarzył się silniejszym blaskiem.Bijące z jego wnętrza promienie energii jak zwykle spowodowały, iż rozwarł palce i ochronna powłoka otoczyła zarówno chłopca, jak i księcia Azouna.Artus poczuł, że kula zaczyna coraz bardziej pogrążać się w ziemi.Spojrzał rozszerzonymi oczyma na nieruchomego Azouna i dalej na przezroczystą, niebieską ścianę kuli.Lada chwila, a grunt pod nimi zapadnie się i znikną w podziemnej czeluści tak jak martwy rumak.I nagle dygotanie pod stopami Artusa ustało.Przez chwilę panował kompletny spokój.Kula spoczęła w bezruchu na dnie płytkiego zagłębienia.Opodal, z jamy, w której znikł wierzchowiec księcia, wylatywały pokaźne grudy ziemi.Spadały na trakt niczym brązowy deszcz.Shadowhawk przykucnął obok gęstwiny krzewów po drugiej stronie drogi, nie uciekając, ale i nie starając się w żaden sposób pomóc swemu synowi.Podobnie jak Artus, on również był sparaliżowany ze strachu.— Cokolwiek będziesz robił, chłopcze — rozległ się przepełniony napięciem, cichy głos — nie wypuszczaj z ręki tego kamienia.O mary włos, a tak by się stało — gdyż nieoczekiwane słowa księcia zupełnie zaskoczyły chłopca — Azoun jednak wyciągnął rękę i uspokajającym gestem położył na drżącej dłoni Artusa.— C-czym one są? — wykrztusił Artus.Dotykając skwapliwie dłonią krwawiących ran na czole, książę Azoun odparł:— Asasyni z Zhentarim.Sądzę, że zmienione przy pomocy czarów krasnoludy.Żarłoczne małe bestie znane jako groundlingi.Jak.auu! — odsunął palce od rany — jak długo możesz utrzymać tę osłonę? Wydaje mi się, że ona blokuje wyczulone zmysły tych istot.— Pojawia się sama, ale tylko kiedy jesteśmy w niebezpieczeństwie i tak długo, dopóki trzymam kamień w ręku.Nie potrafię kontrolować go w inny sposób.— Jeden z groundlingów musi być dokładnie pod nami — zauważył książę.— I to blisko, skoro uruchomiła się osłona.— Sięgnął po swój miecz, ale nie odnalazł go przy pasie.— Gdzie mój miecz?Chłopiec wskazał ręką broń leżącą przy drodze daleko poza ich zasięgiem.Następnie skulił się gwałtownie, jakby spodziewał się, że zarobi w skórę za swoją omyłkę.— W porządku — rzucił ciepłym tonem książę — daj mi swój sztylet.Książę wziął od chłopca mały, raczej tępy nóż i przetoczył się na kolana.Jego ruch sprawił, że istota w ziemi pod kulą energii poruszyła się, a lej pogłębił, gdyż groundling natychmiast zaczął powiększać jamę.Kula magicznej energii zagłębiła się w ziemi tak, że Artus z trudem mógł teraz dostrzec swego ojca, skulonego za kępą krzewów.Niebawem jednak chłopiec pożałował, że w ogóle cokolwiek widział.Z szerokiej jamy, w której zniknął koń księcia, dobiegło echo ochrypłego rechotu.Wkrótce rozległy się odgłosy cięcia, którym towarzyszył przyprawiający o mdłości trzask łamanych wciąż jeszcze ciepłych kości.Kończyna po kończynie, jedno żebro po drugim, z dołu poczęły wylatywać szczątki destriera.Okrwawione pociski lądowały w trawie, odbijały się od osłony siłowej, a jeden trafił nawet w Shadowhawka.Tego było aż nadto, by rozbójnik wpadł w panikę.Rzuciwszy ostatnie spojrzenie w stronę syna, Shadowhawk zwrócił się ku zaroślom.Wbił spojrzenie swych zimnych oczu w znajdujące się za nimi wzgórze.Drzewa, odarte przez uktarski wiatr z liści, obiecywały schronienie na swych wysokich gałęziach.Gdyby tylko zdołał do nich dotrzeć.Kiedy tylko rozbójnik się poruszył, w poprzek traktu pomknęły trzy bruzdy zoranej ziemi — dwie od strony dołu, gdzie spoczywały szczątki wierzchowca, trzecia spod Artusa i Azouna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]