[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W tym samym momen­cie pojawił się Dupaynil.- W samą porę.Mam tu dla pana kilka nazwisk.- Wskazała oficerowi służb bezpieczeństwa fotel, a sama nachyliła się, by wystukać informacje na klawiaturze termi­nalu.- Jest wśród nich Parchandri, bardzo dobrze ustawiony do prowadzenia takiej działalności.- Inspektor generalny Parchandri? - wykrzyknął z zaskocze­niem Fordeliton.- Ten sam.Lunzie zaśmiała się.- Warto było umieścić swego wspólnika tak wysoko w Wy­dziale Badań, Oceny i Kolonizacji.Z pewnością dokładnie wie­dział, które planety już dojrzały, by je zerwać z drzewka.Kai i Varian patrzyli na nią w oszołomieniu.- Kto jeszcze, Sassinak? - spytała prababka.- Sek z Fonnalhaut, Aidkisaga DC, doradca do spraw wewnę­trznych Federacji.Nareszcie wiadomo, w jaki sposób zgromadził swą ogromną fortunę.Lutpostig to chyba gubernator Diplo, planety ciężkoświatowców, Nie zaskoczy was zapewne, ze wła­ścicielem firmy, która dostarczyła transportowiec, jest Paraden.- Pani komandor, nawet nie liczyliśmy na to, że odkryjemy tak wielką zmowę - skomentował cichym głosem Dupaynil.Zmarszczył nieco brwi.- Ciekawe, że Cruss zna takich ludzi.- Nie znał ich - odparła ze spokojem Sassinak.- Domyślał się tylko, że we wszystko wplątany jest komisarz Paraden.Thekowie domyślili się reszty na podstawie tego, co mógł im powiedzieć o procedurach werbunkowych i dostawcach, a także z informacji zaczerpniętych z banków danych transportowca.- W jaki sposób wykorzystamy dostarczone przez nich infor­macje? - spytał Dupaynil.- Z ogromną ostrożnością, w tajemnicy i ze sprytem.Po długich dyskusjach z Biurem Wywiadu Sektora.Na szczęście znam admirała Coromella od lat i mam do niego bezwzględne zaufa­nie.- Znasz admirała Coromella? - spytała zaskoczona Lunzie.- Jesteśmy w tej samej Flocie, moja droga babciu.A kiedy wie się, gdzie szukać winowajców, nawet tych na najwyższych stanowiskach, to już połowa sukcesu.Otrzymałam również roz­kaz odlotu.Tak więc, Fordeliton, zorientuj się.kogo spośród Iretańczyków uda nam się zwerbować.Kai, Varian, Lunzie, każę Boranderowi zawieźć do waszego obozu wszystko, czego może­cie potrzebować do czasu przybycia “ARCT-10".I jeszcze jed­no.Zakręciła się na krześle, odwróciła się do szafek ściennych, i otworzyła jedną z nich pchnięciem palca.Kiedy w środku pokazały się małe pękate buteleczki brandy, Lunzie westchnęła z satysfakcją.- Ford, czyste kieliszki! Chcę wznieść toast! - Kiedy wszyscy już stali, trzymając w dłoniach pełne kieliszki, powiedziała.- Za odważnych, pomysłowych i honorowych, którym udało się prze­żyć na tej planecie.włączając w to dinozaury!Z uśmiechem napili się doskonalej brandy.Kai i Varian, pełni już energii postanowili wrócić do obozu.Decyzja podjęta przez Theków napełniła ich nadzieją, ale było mnóstwo rzeczy do zrobienia.- Kai i Varian, jedźcie beze mnie - rzekła Lunzie ku ich zaskoczeniu.- Chcę tu jeszcze chwilę zostać.Varian ma swoje zwierzęta do zbadania, Kai będzie poszuki­wał surowców naturalnych, a co ma czynić Lunzie? Odleci na “ARCT-10".spróbuje ukończyć kurs i zdać egzamin nostryfikacyjny, by dogonić postęp w naukach medycznych, a potem wy­najmie się gdzieś do pracy.Sassinak nie miałaby ochoty na takie życie.- Zjedzmy coś tutaj - rzekła, gdy Kai i Varian w towarzy­stwie Forda oddalili się korytarzem.- To nic najlepsza pora na posiłek w kantynie, ponieważ odbywa się teraz zmiana wachty.Gdy Sassinak zamawiała posiłek, Lunzie przechadzała sic po pokoju, przyglądając się obrazkom na ścianach i kryształowej rybie.- To mój ulubiony przedmiot - powiedziała Sass.- Zaraz po biurku, które podobno świadczy o moim egocentryzmie.Pierw­szy raz zobaczyłam taki mebel piętnaście lat temu i czekałam nań jeszcze siedem lat Nie jest to produkcja seryjna.I nie od razu miałam gdzie je ustawić.- Tak.- Lunzie popatrzyła jej prosto w oczy, po czym spuściła wzrok.- O ile się orientuję, narada Theków trwała cztery i pól godziny - powiedziała pani kapitan, przeciągając palcem po wilgotnym kołnierzu.Kiedy tylko podadzą obiad, rozepnie go.Na razie musi rozluźnić Lunzie.Podniosła butelkę.- Pani doktor, czy nie zaordynuje mi pani jeszcze jednego kieliszka w celach leczniczych?- Tylko wtedy, gdy będę mogła również sobie przepisać podobną dawkę.Sass napełniła oba kieliszki.- Dzięki.Zanim skończyły raczyć się alkoholem, dwóch stewardów wniosło tace pełne jedzenia.Małe kanapki, dwie wazy z zupą, dwa półmiski z drugim daniem, świeże owoce pochodzące naj­pewniej z handlu z Iretańczykami.Lunzie potrząsnęła głową.- A zawsze myślałam, że żołnierze prowadzą w kosmosie życie pełne wyrzeczeń.- Bywa i tak.- Sassinak spróbowała zupy i z zadowoleniem pokiwała głową.Kolejny sukces jej ulubionego kucharza.Ste­wardzi wycofali się dyskretnie.Pani kapitan rozpięła mundur.-Istnieją pewne.hm.udogodnienia, które przychodzą wraz z awansem i z wiekiem.- Domyślam się, że głównie idą w parze z awansem.Jestem szczęśliwa, Sass, że masz taki autorytet i prowadzisz życie, jakiego pragniesz.Nie wiadomo dlaczego Sassinak poczuła się nagle nieswojo.- Owszem, lubię to.Zawsze lubiłam.Oczywiście nie zawsze jest aż tak przyjemnie.- Nie? Często bierzesz udział w walkach?- Dość często.Podczas poprzedniej wyprawy mieliśmy tu abordaż.Zostałam postrzelona.Lunzie zatrzymała łyżkę w połowie drogi do ust.- Abordaż? Nie sądziłam, ze coś takiego może się wydarzyć na krążowniku Floty.- Właśnie tak zareagowała na to komisja dochodzeniowa, ale w swoim czasie wydawało się.że to doskonały pomysł.Nie przeszkadzało jej wcale, że rozmawia ze swoją prapraprababką, wręcz przeciwnie, odkryła, ze ta rozmowa to swoiste katharsis, które usuwało napięcie, działając kojąco jak lek.Po głowie krążyły jej zupełnie nowe myśli, zainspirowane informa­cjami wykrytymi przez Theków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl