[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jej głupawe melodyjki są wyżej cenione, niż kiedykolwiek były nad Zatoką Półkola, gdzie nikt nie potrafił się na nich poznać.Z wyjątkiem, oczywiście, harfiarza Elgiona i jej brata Alemiego.Nie, nie napisałaby ani do ojca, ani do matki, ani też w żadnym razie do siostry.Ale mogłaby wysłać list do Alemiego.Tylko jego jednego coś obchodziła.I on potrafiłby trzymać język za zębami.Teraz jednak czeka ją praca.Zebrała przybory, atrament, pióra i wzięła się do roboty.Pracowała szybko.Musiała tylko wytrzeć piaskiem kilka drobnych błędów.Gdy rozległ się dźwięk dzwonu oznajmiającego porę obiadową, miała już gotowych sześć czystych kopii.W sieni zastała Domicka pogrążonego w rozmowie z Jerintem, który zdawał się czymś rozdrażniony.Gdy Domick ją spostrzegł, przeprosił Jerinta i podszedł do niej.Menolly po wyrazie ulgi na jego twarzy zorientowała się, że dostarczyła mu pożądanego pretekstu.- Sześć.- przekartkował kopie - i wszystkie bardzo staranne.Serdeczne dzięki, Menolly.Czy mogłabyś.nie, musisz popracować z Shonagarem po południu.- Potrzebuję więcej papieru, mistrzu Domicku, ale zdążę zrobić jeszcze ze dwie, trzy kopie, jeśli trzeba.Domick rozejrzał się po zapełniającej się sali.Ujął dziewczynę za rękę.- Gdybyś zdążyła zrobić jeszcze trzy kopie swojej piosenki o jaszczurkach ognistych, byłbym ci zobowiązany.Chodź ze mną.Arnor wycofał się już chyba ze swojej jaskini, a Dermently da nam tyle papieru, ile będziemy chcieli.Przynajmniej dzisiaj.Nie zwlekając dłużej udali się do archiwum.- Nie chcę, żebyś zajmowała się tym stale, bo ważniejsze jest, abyś tworzyła, a nie kopiowała.Byle uczniak może przepisywać teksty.Tylko że tylu czeladników teraz wyjeżdża.Dlatego właśnie Jerint jest taki zdenerwowany.A jak Arnor usłyszy.- Czeladnicy wyjeżdżają?- Nie sądziłaś chyba, że siedzą tutaj wiecznie, gnuśniejąc bez pożytku.Menolly zrobiło się nagle przykro, gdyż Talmor i Sebell też byli czeladnikami, a Sebell powiedział kiedyś, że jest “czeladnikiem wędrownikiem".- Nie obawiaj się o swoich partnerów z kwartetu - odrzekł Domick odgadując jej myśli.- Co innego odesłać człowieka, który przyda się gdzie indziej, a co innego pozbyć się z pracowni wykwalifikowanego czeladnika, na którego miejsce trzeba będzie wykształcić nowego.Zadaniem Cechu Harfiarzy jest szerzenie wiedzy - Domick rozłożył szeroko ramiona, jakby chciał objąć cały Pern - a nie gromadzenie jej w jednym miejscu.Zwinął ciasno prawą pięść.- Tak było do tej pory i to było złe, nie pozwoliło nam dojrzeć wielu zagadnień; nic nie trafiało do płytkich, skarlałych umysłów, które nie pamiętały o rzeczach najważniejszych; odrzucały wszystko, co nowe.- Uśmiechnął się.- Toteż ja, Domick, zdaję sobie sprawę, że twoje piosenki są równie bezcenne dla Cechu i Pernu jak moja muzyka.Przynoszą świeże spojrzenie na świat i ludzi i nikt nie jest w stanie im się oprzeć.Nucą je wszyscy.- Czy opuścisz kiedyś siedzibę Cechu, panie? - zapytała Menolly dziwiąc się własnej odwadze.Chciała zapamiętać jego wypowiedź, aby spokojnie ją później przemyśleć.- Ja? - zdumiał się Domick marszcząc czoło.- Mógłbym, ale to nie miałoby sensu.Swoją drogą dla mnie nie byłoby to takie złe.- Potrząsnął głową przecząco.- Być może przy jakiejś szczególnej okazji, w którejś z większych Warowni czy siedzib Cechu.Albo przy Wylęgu.Ale w gruncie rzeczy, nie ma Warowni czy siedziby, która potrzebowałaby człowieka o moich zdolnościach.- Domick mówił bez zarozumialstwa.Miał rację.- Czy mistrzowie tu pozostają?- Na skorupy, nie zawsze, część wyjeżdża, przekonasz się.Ach, Dermently, pozwól na chwilę - Domick przywołał czeladnika, który wychodził właśnie innymi drzwiami z dobrze oświetlonej sali archiwalnej.Menolly wróciła do siebie obładowana materiałami do pracy, a potem pobiegła do jadalni, zdążyła nim wszyscy zasiedli do stołów.Mistrz Jerint i mistrz Arnor mieli nadąsane, niezadowolone miny.Ciekawa była, kto wyjeżdża, ale brakło jej czasu na takie rozważania.Teraz czekał ją obiad, później lekcja.Gdy tylko mistrz Shonagar zwolnił ją, wróciła do sporządzania kopii, tym razem “Piosenki jaszczurki ognistej".Z początku czuła się niezręcznie kopiując własny utwór, ale wkrótce zaczęło ją to bawić.Jej piosenki trafią w głąb lądu i dzięki nim ludzie nabiorą pewnego wyobrażenia o stworzeniach morskich, które niegdyś uchodziły za wymysł bajarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]