[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mam ognistego kamienia! Jak mam zionąć? Co się dzieje? Dlaczego przyprowadziłeś mnie do Nici i ja nie mam ognia, żeby je spalić!Spokojnie, Charanth.Mamy tylko patrzeć.Obejrzeć wszystko.Ale to Nici! Muszę żuć kamień i ziać.Dlaczego nie mogę zionąć, przecież to NICI!K’vin rzucał wokół przerażone spojrzenia.Zorientował się, że nie tylko on ma podobne trudności z pełnym zapału i frustracji smokiem, który gwałtownie wyrywa się w kierunku Nici.Już się przyjrzałem, Charanth.Lećmy do Telgaru.A Nici? — spytał spiżowy smok tonem, w którym naraz brzmiała żałość, niezrozumienie i zgorszenie.Lećmy stąd.Już!Lećmy? Ale nie walczyliśmy z Nićmi.Nie tu, nie dziś, Charanth.K’vin potrzebował ogromnej siły woli i samozaparcia, oraz całego zaufania, jakim darzył go smok, by przełamać jego żarliwy sprzeciw.Nagle Charanth skręcił i zaczął oddalać się od Nici.Dobrze już, dobrze! — powiedział tonem nadąsanego dziecka, które całym sobą buntuje się przeciw poleceniom rodziców.O co chodzi?Królowe mówią, że mamy lecieć do Red Butte.To lećmy.K’vin nie kwestionował rozkazu, szczęśliwy, że do smoka wreszcie dotarło coś, czego zechciał usłuchać.Płaski wierzchołek Red Butte był terenowym znakiem orientacyjnym w dolnym Keroonie — niezwykle charakterystyczną wulkaniczną kopułą, wykorzystywaną we wszystkich szkoleniach dla weyrzątek.Jeźdźcom udało się jakoś nakłonić smoki do lądowania na szerokim grzbiecie.Nawet oczy królowych wirowały czerwienią i oranżem; niektóre spiżowe były tak podniecone, że ich ślepia pulsowały złośliwie, z niesłychaną częstotliwością, odpowiadającą gniewnym uczuciom.K’vin z ulgą zsunął się z szyi Charantha i, podobnie jak pozostali władcy, nie zdejmował dłoni ze smoczej łapy, ramienia czy też pyska; lepiej było zachować fizyczny kontakt.Szerszy, zewnętrzny krąg tworzyli brązowi i spiżowi jeźdźcy, również „uratowani” przez królowe.Ci nawet nie zsiedli ze smoków, uspokajając je i pozwalając swym przywódcom prowadzić rozmowę.Pierwszy odezwał się M’shall:— No cóż, jeszcze jeden dobry pomysł, który się nie udał — podsumował ironicznie.— Ale z nas geniusze, nie ma co.— Zapomniało się tylko o jednym drobiazgu — dodała Irena i ściągnęła jeździecki hełm.Twarz jej pobielała ze strachu.K’vin rzucił okiem na Zulayę, która ocierała pot z czoła.Zorientował się, że jeźdźczyniom z trudem przyszło przekonać królowe, by zmusiły smoki do odwrotu.— Smoki wiedzą, co mają robić, gdy opada Nić — przytaknął M’shall.A potem wybuchnął śmiechem.K’vin też się uśmiechnął, a gdy usłyszał basowy rechot G’dona, przestał powstrzymywać wybuch wesołości.B’nurrin tak się zanosił, że musiał przytrzymać się K’vina, żeby nie upaść.Nawet D’miel wyglądał na rozbawionego, a chichot Laury był tak zaraźliwy, że po chwili reszta przyłączyła się do chóru.Jeźdźcy z zewnętrznego kręgu w lot poznali się na żarcie i także się śmiali.Odreagowywali w ten sposób niedawne przerażenie.— Zauważyliście może przypadkiem jeźdźca z Fortu, zmykającego stąd jak niepyszny? — spytał M’shall, gdy wszyscy się uspokoili.— Sprawdzał, kto stawił się na tym nieformalnym spotkaniu.— Nigdy się nie przyznają, że tu byli — odparła Irena.— Nie byłbym tego taki pewien, Renee — stwierdził G’don.— To prawda, że S’nan pilnuje dyscypliny w swoim Weyrze, ale założę się, że wśród tamtejszych dowódców skrzydeł jest kilka niespokojnych duchów.— Jestem tego pewna — powiedziała Mari, ścierając z policzków łzy rozbawienia.— To strasznie śmieszne, że wszyscy — ogarnęła całe towarzystwo okrągłym gestem — wpadliśmy na to, żeby tu zajrzeć na chwilkę.— Ale smoki nie wyrobią w sobie jakiś zahamowań, prawda? — Laura aż zbladła na tę myśl.— Przez to, że je zawróciliśmy w ten sposób?Nie tylko D’miel z pobłażaniem oddalił od siebie taką myśl: — Niemożliwe! Wiarygodność jeźdźców wzrosła stokrotnie! Smoki wiedzą teraz bez wątpienia, że wszystko, co powtarzaliśmy im od chwili Wyklucia, jest prawdą!— No tak, rzeczywiście musi tak być — odetchnęła z ulgą.— Ja zaś chciałbym serdecznie podziękować jeźdźczyniom królowych, że skorzystały ze swego potężnego wpływu na nasze spiżowe — oświadczył G’don i złożył pięciu kobietom oficjalny ukłon, przykładając dłoń do serca.— Oto korzyść z trzech bardzo doświadczonych królowych i dwóch bardzo upartych młodych kobiet — odpowiedziała Zulaya.Twarz Laury pokrył rumieniec, a Shanna jeszcze bardziej się wyprostowała.— No, dobrze — powiedział M’shall, widząc, że oczy większości smoczych samców wróciły do normalnej barwy i szybkości wirowania.Wstąpił do środka kręgu, złożył ręce przy ustach, po czym kontynuował: —Teraz posłuchajcie wszyscy.Tego spotkania nigdy nie było i pod żadnym pozorem nie należy o nim wspominać w Weyrach.Rozumiecie?Odpowiedź była głośna i wyraźna.Kiwnął głową i cofnął się do swego Craigatha.— Spotkamy się… — powiedział już tylko do Przywódców — gdy Nici po raz pierwszy „oficjalnie” zaczną opadać na Północy.— Przez cały czas będziemy wysyłać lotne patrole — przypomniał im G’don.— Jak wszyscy wiemy, S’nan również nie omieszka tego zrobić — wtrącił uśmiechnięty od ucha do ucha B’nurrin.— Znamy więc czas i miejsce następnego spotkania.— Poczekaj chwilę, G’donie —powstrzymał go K’vin.— Czy skrzydła, które pierwsze rozpoczną walkę z Nicią, nie mogłyby się wymieniać, niezależnie od tego nad czyim terytorium to będzie?Cichy okrzyk aprobaty, dochodzący z zewnętrznego kręgu sprawił, że propozycja została natychmiast zaakceptowana.— W ten sposób więcej jeźdźców mogłoby zdobyć przynajmniej odrobinę doświadczenia, zanim każdy z Weyrów rozpocznie walkę z zagrożeniem na własną rękę.G’don zatrzymał się u boku Chakatha i rozejrzał się wokół, sprawdzając reakcję na ten pomysł.— Zmiany co godzina? — spytał.— Lepiej co dwie, żeby skrzydła dobrze przyswoiły sobie technikę — poprawił go M’shall.— Przecież nie jesteśmy całkiem zieloni — protestował B’nurrin.— Dwie godziny brzmią rozsądnie, w przeciwnym wypadku zmiany następowałyby co chwila… — zastanawiał się D’miel.— Zgadzam się na dwie godziny — potwierdził G’don.— Zaproponujemy to S’nanowi.Chociaż tyle mu się od nas należy.Ja się podpisuję pod tym pomysłem — uśmiechnął się, wiedząc, że S’nan wysłucha go, jako najstarszego Przywódcy Weyru, podczas gdy kogoś młodszego mógłby odesłać z niczym.— Powiadomię was, kiedy mamy się spotkać, by wprowadzić uzgodnione właśnie zmiany.Nad wierzchołkiem Butte uniosła się chmura czerwonego kurzu, gdy wszystkie smoki niemal jednocześnie poderwały się z ziemi.ROZDZIAŁ XVIIOPAD NICIW dniu, gdy S’nan wezwał pozostałych pięciu Przywódców Weyrów na spotkanie, by przedyskutować zaproponowaną przez G’dona wymianę oddziałów bojowych podczas Opadu, z lodowych biegunów Pernu wiało chłodem.Stało się jasne, że mróz najprawdopodobniej odbierze Weyrowi Fort zaszczytną rolę pierwszej smoczej siedziby, która podczas tego Opadu stanie do walki z Nićmi.Oczywiste było, że S’nan czuł się wielce urażony tym faktem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl