[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oglądałem podobne filmy.Martha zauważyła:- Nie zapominaj, że dziś Wigilia Wszystkich Świętych.Rourke wszedł z nią do środka.Jak się spodziewał, była tam grupa nastolatków piszących wypracowania.Na kilku stołach porozkładane były w nieładzie tomy encyklopedii i różne opra­cowania.Starsza, siwa kobieta szukała czegoś w katalogach.Była to najzwyczajniejsza biblioteka pod słońcem.- Mam parę rzeczy do zrobienia.Jeśli chcesz, możesz przej­rzeć prasę - zaproponowała i podeszła do oszklonych drzwi biu­ra.- Co? I przeczytać o Dniu Pamięci albo o Walentynkach?- Ja tylko na chwilę.Potem zrobię kawę i odpowiem ci na wszystkie pytania.- Już niedługo muszę jechać.Obiecałaś mi pokazać przej­ście.- Bibliotekę zamykamy o piątej.Będzie jeszcze całkiem jas­no - powiedziała, po czym odwróciła się i weszła do biura.Pokręcił głową i przejrzał półki z książkami.Zatrzymał wzrok na jednej, przynajmniej część tytułu była odpowiednia: “Wojna i pokój”.Uśmiechnął się pod nosem i wymamrotał: -Na razie przerabiamy pierwszą część - Siwa kobieta spojrzała na niego podejrzliwie znad katalogu.Rourke uśmiechnął się do niej nieznacznie.O piątej, jakąś małą ścieżynką opuści miasto.Nawet gdyby miał strzelać do policjantów.Rozdział XXI- Szybko, Michael, Annie! - krzyknęła Sarah, ściągając torby z siodła Tildie i przewieszając je przez ramię.Pomyślała jed­nak, że może to być dla niej zabójczy ciężar.Odcięła od siodła rzemień i przywiązała nim torby pod ramionami.- Michael, weź swój nóż.Przetniesz nim reling gdy ci powiem.- Dobrze, mamo - odpowiedział chłopiec, wyciągając spod płaszcza nóż.- O Boże! - wykrzyknęła i zwróciła się do Annie.- Weźmiesz, co ci powiem i zrobisz to, co ci każę.Dwusilnikowy napęd barki nie był w stanie walczyć z sil­nym prądem.Próbowała, nawet dłużej niż powinna, skierować ją ku brzegowi, ale nie udało się jej.Mogli jednak opuścić barkę wpław, zanim roztrzaska się o pozostałości betonowej tamy hydroelektrowni lub wpadnie w wyrwę, gdzie spotkają ten sam los.Obydwie możliwości oznaczały pewną śmierć dla niej i dla dzieci.Konie są dobrymi pływakami i jeśli będą się ich trzyma­li, to być może jest szansa na dopłynięcie do brzegu.Sarah odwiązała zwierzęta, a potem dosiadła Tildie i wzięła Annie.- Trzymaj te końce.Nie puszczaj ich, aż ci powiem albo, gdy będziesz musiała.Jeśli wyjdą z tego cało, będą przemoczeni i przy takim zim­nie dostaną dreszczy, a może i zapalenia płuc.Koce będzie można wysuszyć nad ogniskiem.Sarah trzymała Annie przed sobą na siodle.Prawą ręką otaczając dziewczynkę, trzymała cu­gle Tildie, a lewą Sama.Pochyliła się, aby nie uderzyć w nic głową.Barka płynęła coraz szybciej.- Michael, przetnij linę, gdy ci powiem.Potem dosiądź Sama i płyń blisko mnie.Myślała o przywiązaniu dzieci do jednego konia, ale gdyby zwierzę nie dało rady, nie byłoby dla nich ratunku.Sarah pły­wała całkiem nieźle.Annie machała rękami, ale tak naprawdę nie było to pływanie.Michael pływał nadzwyczaj dobrze jak na swój wiek.Powinien utrzymać się na wodzie.Modliła się o to.Kolanami ponagliła konia, trzymając jednocześnie lejce.Trochę za późno schyliła głowę i uderzyła czołem o framugę.Pokład był mokry od wody rozbryzgującej się o burty barki, która sunęła w stronę tamy.Dostrzegła teraz wyraźnie wyrwę powstała od dynamitu albo wskutek bombardowania w trakcie Nocy Wojny.Dokładnej przyczyny nie znała.- Michael, przetnij szybko liny!- W porządku, mamo! - Chłopiec, a właściwie nie chłopiec, pomyślała znowu, odwrócił się do relingu, waląc w sznur.- Tnij go, Michael! Tnij go nożem!Najwyższa linę już przeciął i teraz wziął się za następna.Sa­rah spięła Tildie.Sam wierzgał i rżał, bo ciągle znajdował się w środku.Ledwie mogła utrzymać cugle.- Szybciej Michael! Szybciej! Nie utrzymam dłużej konia!Druga lina już przecięta.Chłopiec spojrzał w kierunku mat­ki, po czym ignorując jej radę, zaczął walić ciężkim ostrzem w ostatnia linę.I raz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl