[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta moja koleżanka, Gwenda, pomyślała sobie, że pani chciałaby wiedzieć, że ona słyszała o jakiejś Mary Jordan, co to mieszkała tu bardzo dawno temu.Bardzo, bardzo dawno.Tu mieszkała, znaczy się w tym domu.- Och, w Wawrzynach?- Wtedy tak się nie nazywał.Coś słyszała o tej Mary, tak mówiła.I pomyślała, ze panią to zainteresuje.Łączyła się z nią jakaś smutna historia, wypadek czy coś.No i zmarła.- To znaczy, że w chwili śmierci mieszkała w tym domu? Czy należała do rodziny?- Nie.Ta rodzina nazywała się chyba Parker.Było ich wielu, Parkerów albo Parkinsonów.Ona tu tylko mieszkała przez jakiś czas.Pewnie pani Griffin wie o niej.Zna pani panią Griffin?- Słabo - odparta Tuppence.- Do niej właśnie wybieram się na herbatę.Przedwczoraj rozmawiałyśmy na wyprzedaży.Nie spotkałam jej wcześniej.- Jest bardzo stara.Starsza, niż wygląda, ale myślę, że ma bardzo dobrą pamięć.Zdaje się, że jeden z chłop­ców Parkinsonów był jej chrześniakiem.- Jak miał na imię?- Chyba Alec.Jakoś podobnie.Alec albo Alex.- I co się z nim stało? Czy dorósł, wyjechał gdzieś, został żołnierzem albo marynarzem?- Och, nie.Umarł.Tak, chyba pochowano go na naszym cmentarzu.To była jedna z tych chorób, o któ­rych wtedy niewiele wiedziano.Jej nazwa brzmiała tak jak czyjeś imię.- Mówisz o chorobie czyjegoś imienia?- Coś jak choroba Hodgkina.Nie, to było imię.Ja tam nie wiem, ale mówią, że krew zmienia kolor.Teraz ponoć wypuszcza się tą złą krew i podaje dobrą.Ale nawet wtedy zazwyczaj się umiera.Pani Billings, ta z cukierni, wie pani, miała córeczkę, która zmarła na to samo.A miała zaledwie siedem lat.Podobno przy tej chorobie umiera się młodo.- Leukemia?- O rany! Skąd pani wie? Tak, to na pewno to.Teraz mówią, że pewnego dnia znajdzie się na to le­karstwo.Tak jak dzisiaj mamy szczepionkę na tyfus.- Cóż.to bardzo interesujące.Biedny chłopczyk.- Och, on nie był już taki mały.Myślę, że chodził do szkoły.Musiał mieć trzynaście albo czternaście lat.- Cóż - powtórzyła Tuppence - to bardzo smutna historia.- Umilkła, a po chwili zawołała: - Mój Boże, ależ się spóźnię! Muszę pędzić.- Jestem pewna, że pani Griffin może sporo opo­wiedzieć.Nie mówię o tym, co pamięta, ale wychowała wic tu od dziecka i wiele słyszała.Często opowiada o ludziach, którzy tu wcześniej mieszkali.Niektóre historie są skandaliczne.Wie pani, postępki niektórych ludzi.To było, oczywiście, w edwardiańskich, jak to mówią, albo wiktoriańskich czasach.Nie wiem dokład­nie.Pani będzie wiedzieć.Myślę, że w wiktoriańskich, bo stara królowa jeszcze wtedy żyła.No więc w wi­ktoriańskich.Nazywają je czasami edwardiańskimi albo czasami “domu Marlborough".To jakieś wyższe sfery, prawda?- Tak - przytaknęła Tuppence.- Wyższe sfery.- I te ich postępki - dodała Beatrice z zapałem.- Całe mnóstwo postępków - potwierdziła Tuppence.- Młode dziewczęta zachowywały się niewłaściwie - ciągnęła Beatrice, niechętna rozstaniu z chlebodawczynią właśnie wtedy, gdy mogło paść jakieś interesujące stwierdzenie.- Nie - powiedziała Tuppence.- Myślę, że ówczesne dziewczęta prowadziły bardzo spokojne i przyzwoite ży­cie i młodo wychodziły za mąż, choć często za parów.- O rany, jak fajnie.Pewnie miały mnóstwo ładnych ubrań, chodziły na wyścigi konne, tańce i bale.- Tak - potwierdziła Tuppence.- Często chodziły na bale.- Znałam kiedyś taką dziewczynę, jej babka była pokojówką w bardzo wytwornym domu, wie pani.Przy­chodzili do nich goście, sam książę Walii, to znaczy ówczesny książę Walii, potem został Edwardem VII.Był bardzo sympatyczny.Miły dla służby.A kiedy ta babka odchodziła stamtąd, zabrała kostkę mydła, którym mył ręce, i zatrzymała na zawsze.Kiedyś pokazała ją nam, jak jeszcze byliśmy dziećmi.- To musiało być ekscytujące - zauważyła Tuppence.- W ogóle tamte czasy wydają się pasjonujące.Może zatrzymał się w Wawrzynach?- Nie, nigdy o tym nie słyszałam, a słyszałabym, gdyby tak było.Nie, tu mieszkali tylko Parkinsonowie.Żadnych hrabin ani markiz, żadnych lordów ani dam.Zdaje się, że Parkinsonowie zajmowali się handlem.Byli bardzo bogaci, ale przecież w handlu nie ma nic pod­niecającego, prawda?- To zależy - odparła Tuppence, i dodała: - Chyba muszę już.- Tak, powinna pani już iść.- Tak.Cóż, bardzo ci dziękuję.Chyba nie powinnam zakładać od razu kapelusza.Mam okropnie rozczochrane włosy.- Wsadziła pani głowę w ten róg, gdzie wisi paję­czyna.Zdejmę ją, żeby to się nie powtórzyło.Tuppence zbiegła po schodach.- Biegał tędy Alexander - powiedziała do siebie.- Wiele razy.I wiedział, że to było “jedno z nich".Zastanawia mnie to coraz bardziej.ROZDZIAŁ ÓSMYPani Griffin- Cieszę się, że tu zamieszkaliście - i pani, i pani mąż - powiedziała pani Griffin, nalewając herbatę.- Cu­kier? Mleko?Podsunęła talerz z kanapkami i Tuppence wzięła jedną.- Na wsi to wielka różnica, jeśli ma się miłych sąsiadów, z którymi cos nas łączy.Czy znała pani wcześ­niej ten zakątek kraju?- Nie - odparła Tuppence - wcale.Obejrzeliśmy wiele domów.Agenci biura nieruchomości przysyłali nam ulotki ze zdjęciami.Oczywiście, większość willi była okropna.Jedna nazywała się Urok Starego Świata.- Wyobrażam sobie - przytaknęła pani Griffin.- Urok starego świata oznacza zwykle konieczność wy­miany dachu i wilgoć.A “zmodernizowany" - cóż, dob­rze to wiemy.Mnóstwo zupełnie niepotrzebnych urzą­dzeń i odrażający budynek z okropnym widokiem.Ale Wawrzyny są ładne.Chociaż na pewno musieli państwo wiele zmienić, jak zresztą każdy w takim wypadku.- Chyba mieszkało tam dużo różnych rodzin - za­uważyła Tuppence.- O tak.Dziś nikt nie osiada na długo w jednym miejscu, prawda? W Wawrzynach mieszkali Cuthbertsonowie, Redlandowie, a wcześniej Seymourowie.Po nich państwo Jones.- Zastanawialiśmy się, dlaczego nazwano go Waw­rzyny?- Po prostu ludzie lubili nadawać podobne nazwy swoim domom.Oczywiście, jeśli cofnie się pani dosta­tecznie daleko w przeszłość, prawdopodobnie do czasów Parkinsonów, natrafi pani na wawrzyny.Rosły przy podjeździe, tuż za zakrętem.Zwyczajne i plamiste.Nigdy ich nie lubiłam.- Ani ja - zgodziła się Tuppence.- Najwyraźniej mieszkała tu liczna rodzina Parkinsonów - dodała.- O tak.I to dłużej niż ktokolwiek.- Nikt nie jest w stanie powiedzieć mi o nich zbyt wiele.- Cóż, musi pani zrozumieć, że to dawne czasy.A po.po tamtej historii ludzie uprzedzili się do nich i nie dziwię się.że Parkinsonowie sprzedali dom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl