[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Drobiazg.Następnego dnia chciałem się dowiedzieć, jak sięczujesz, ale szpital nie udzielił mi informacji, co się z tobą stało.-Wprawdzie opisał jej to w liście, ale teraz czuł się niezręcznie i niepotrafił znalezć innego tematu do rozmowy.- Nie sądziłem, że znajdęcię tutaj.201- Helen zaproponowała mi mieszkanie i pracę, którą uwielbiam.Jestem jej za to wdzięczna.- A dziecko?- Robby? Ma już trzy miesiące.Pokażę ci go, ale pózniej, bo Stellazabrała go na spacer.Tak przy okazji, Helen powiedziała wszystkim,że jestem wdową.Chciała mi oszczędzić w ten sposób wstydui uchronić przed niezręcznymi pytaniami.Czy zgodzisz się udawaćrazem z nami?- Nie ma sprawy, pani Drummond.- Zaśmiał się i napięcie międzynimi lekko opadło.- Opowiedz mi o szpitalu.Zdaje się, że leczycie tugłównie ofiary poparzeń.- Tak.Pewien bardzo bystry chirurg, doktor Archibald McIndoe,przeprowadza innowacyjne zabiegi polegające na usuwaniu bliznz twarzy.To są tak zwane operacje plastyczne.Tym samym dajechorym szansę na powrót do normalnego życia.Niektórzy przechodząpo kilka operacji i muszą wydobrzeć po jednej, zanim można ichbędzie poddać następnej.Wtedy przyjeżdżają do nas.To jest jakbyzastępczy dom, gdzie mają zapewnioną ciągłą opiekę pielęgniarską,ale też mogą wychodzić, kiedy zechcą, oczywiście jeśli czują siędobrze.Większość salonów, hol i pokoje nad nim przekształconow szpital.Jest w pełni wyposażony, mamy własny personel.Jaorganizuję pracę pielęgniarek.RAF przysłał nam na stałe lekarza,dwie siostry przełożone i dwie pielęgniarki.Helen przekonała państwaWardów, żeby wrócili, więc mamy złotą rączkę, kucharkę i trzydziewczyny ze wsi, które zajmują się sprzątaniem.- Jesteś bardzo zajęta.- Owszem.Na szczęście Stella opiekuje się dzieckiem.Jest bardzomłodziutka i zastanawiałam się, czy sobie poradzi, lecz z miejscapolubiła małego.To prawda, że jej brat jest w twojej załodze?- Tak.To dobry dzieciak.Zgraliśmy się.- Zamilkł, po czymwypalił: - Czy masz trochę wolnego czasu? Wybrałabyś się dokądś zemną? Może do kina albo na tańce.Zdecydujesz.Do salonu weszła Helen z tacą.Laura podbiegła do niej, by odebraćtacę i postawić ją na stole.W tym momencie Steve zauważył, jakbardzo były do siebie podobne.Babcia miała rację, można by je wziąćza matkę i córkę.202- Co myślisz o naszym małym przedsięwzięciu? - zapytała Helen.- Nie sądzisz, że Laura spisuje się doskonale?- Nie wątpię w to.- Powtarzam jej, żeby troszkę zwolniła, ale chyba nie potrafi.Zupełnie jakby była natchniona, choć z pewnością to nie ja jestemjej muzą.- Przekona ją ciocia, żeby się gdzieś ze mną wybrała? Mamtydzień urlopu.- Nie trzeba mnie przekonywać, Steve - wtrąciła Laura.- Chodzio Robby'ego.- Chętnie się nim zaopiekuję pod nieobecność Stelli - zaproponowała Helen.- Idz gdzieś, kochana.Dobrze ci to zrobi.Wezciesamochód.- Przecież wiesz, że nie umiem prowadzić.- Steve potrafi.Niech cię nauczy.- Z przyjemnością - oznajmił.- Pod warunkiem że dasz mi trochęczasu, abym mógł pomagać tacie przy żniwach.W ciągu kolejnego tygodnia spędzali ze sobą każdą chwilę, gdyLaura była wolna od obowiązków; Steve podejrzewał, że Helenstarała się nad miarę, by im to umożliwiać.Poszli na DyktatoraCharliego Chaplina do Odeonu w Attlesham.Trzykrotnie Steve zabrałją na spokojne wiejskie drogi, gdzie uczyła się jezdzić humberem. Tonie jest najlepszy samochód do nauki", powiedział. Lepszy byłbymały ford albo austin siódemka".Innym samochodem jednak niedysponowali, a Helen miała przydział paliwa na to właśnie auto, więcLaura zaczęła się uczyć posługiwać sprzęgłem, zmieniać biegi,sygnalizować ręką zamiar skrętu i równocześnie jechać prosto.Steve poznał Robby'ego i zgodził się ze wszystkimi, że był touroczy chłopczyk, nie udało mu się jednak zbliżyć do Laury.Podkoniec tygodnia nadal była taka sama jak na początku - przyjacielska,ale zachowująca lekką rezerwę.Wiedział, że nadal myślała o Bobie.Ostatniego wieczoru urlopu Steve'a pojechali humberem na potańcówkę do Attlesham.Była to typowa małomiasteczkowa zabawa, alezespół grał przyzwoicie i przetańczyli prawie każdy numer razem.Zaryzykował nawet przytulenie policzka do jej twarzy podczasostatniego walca i ośmieliło go to, że się nie odsunęła.Zawiozła go do203domu i zatrzymała samochód przy bramie do gospodarstwa.Niewysiadł od razu i przez chwilę siedzieli w milczeniu.Wiedział, cochciał jej powiedzieć, ale nie potrafił zdecydować, jak to zrobić.- Dziękuję - odezwał się w końcu.Zaśmiała się.- Za to, że dowiozłam cię do domu bez wypadku czy że niepodeptałam ci palców?- Za wszystko.Ten tydzień był wspaniały.- Dla mnie też.- Będziesz do mnie nadal pisała?- Oczywiście, ale nie spodziewaj się epistoł.Nie będę miałana to czasu.- To zrozumiałe.Kilka linijek mi wystarczy.Tylko daj znać, żeo mnie myślisz, bo ja będę myślał o tobie.- Sięgnął po jej dłońi uniósł ją do ust.- Chyba wiesz, że jestem w tobie zakochany?- Tak? - zapytała, domyślając się, co nastąpi i próbując tegouniknąć.Nie chciała zbliżać się za bardzo do nikogo, gdy wspomnienie Bobanadal było tak świeże, a jego śmierć niemalże namacalna.Przynajmniejzginął szybko i nie cierpiał; nie musiał wieść takiego okaleczonego,niepełnego życia jak ci biedacy, którymi opiekowała się w szpitalu.- Owszem - odparł.- I to od jakiegoś czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]