[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostrzegłem wszystkie te szczegóły, lecz nie dlatego że uważnie obserwo-wałem.Widziałem oczyma wilka.Sam musiałem patrzeć na Stanowczego.Biegłku mnie z obnażonym mieczem w dłoni.Biegł lekko i szybko.Obracając się kuniemu, zacząłem wydobywać broń, którą dostałem od króla Szczerego, lecz nieposzło mi to tak szybko jak z krótkim ostrzem, do którego byłem ostatnio przy-zwyczajony.Stanowczy cisnął we mnie Mocą dokładnie w chwili, gdy wydobyłem z po-chwy czubek miecza.Zatoczyłem się w tył, gorączkowo wzniosłem mury obronneumysłu.Znał mnie dobrze.Ta pierwsza fala składała się nie tylko ze strachu, aleteż ze szczególnego bólu.Została przygotowana specjalnie dla mnie.Znowu po-czułem łamany nos, palące rozcięcie na twarzy, przerażająco prawdziwe, choć tymrazem nie płynęła z niego krew aż na piersi.Przez jeden mrożący krew w żyłachmoment mogłem tylko pilnować murów obronnych, hamujących ten okaleczający665ból.Miecz w dłoni wydał mi się zrobiony z ołowiu.Ciążył niepomiernie, czubekopadł ku ziemi.Ocaliła mnie śmierć Mocarnego.Gdy Zlepun porzucił jego martwe ciało, Sta-nowczemu opadły powieki, aż się zachwiał od ciosu.Oto ostatni członek krę-gu stracił życie.Stanowczy gwałtownie tracił siły, nie tylko dlatego że Mocarnynie podtrzymywał już jego magii, lecz również powalony żałobą.Odszukałemw swych myślach widok gnijącego ciała Bystrego i cisnąłem weń z całej siły.Runął na plecy jak długi. Przegrałeś! wycedziłem. Smok Szczerego już wzleciał.Jest w dro-dze do Księstwa Koziego, a wraz z nim królowa, brzemienna dziedzicem tronu.Prawowity władca odzyska koronę, uwolni wybrzeże Królestwa Sześciu Księstwod szkarłatnych okrętów i oczyści Królestwo Górskie z wojsk księcia Władcze-go.Bez względu na to, co zrobisz teraz i tutaj, przegrałeś. Dziwny uśmiechwykrzywił mi usta. Ja wygrałem.Usłyszałem ponury warkot, Zlepun stanął u mego boku.I wówczas twarz Stanowczego się odmieniła.Jego oczyma patrzył na mnieksiążę Władczy.Nic go nie obchodziła śmierć Mocarnego.Równie mało obszedł-by go zgon Stanowczego.Nie wyczuwałem nawet cienia smutku, jedynie wście-kłość, że stracił na sile. Może rzeczywiście odezwał się Stanowczy głosem swego pana. Wo-bec tego powinienem za wszelką cenę zabić ciebie, Bastardzie. Uśmiechnął siędo mnie uśmiechem człowieka, który zna obrót kości w grze, nim upadną na stół.Zaczął mi się wkradać do mózgu strach niesiony zwątpieniem.Podniosłemwyżej mury obronne. Naprawdę sądzisz, że jednooki szermierz ma jakieś szansę przeciwko mniei wilkowi? Miałem nadzieję zasiać tym pytaniem niezgodę między nimi. Dlaczego nie? zapytał mnie książę Władczy ustami Stanowczego.Wiedz, że nie byłem tak głupi jak mój brat i nie poprzestałem na jednym kręgu.Moc uderzyła mnie z siłą spadającej z wysoka ściany wody.Zatoczyłem się,omal straciłem równowagę.Zebrałem się spiesznie, zaatakowałem Stanowczego.Musiałem zabić go szybko.Jego talentem do władania królewską magią rozporzą-dzał książę Władczy.Najmłodszy królewski syn nie dbał, czy Stanowczy wyjdziez potyczki obronną ręką, jeśli zabije mnie uderzeniem Mocy.Znowu zbierał si-ły.Musiałem działać czym prędzej.Nie mogłem jednak zapomnieć słów księciaWładczego.Jeszcze jeden krąg Mocy?Choć jednooki, Stanowczy był szybki.Ostrzem robił, jakby stanowiło natu-ralne przedłużenie jego ramienia.Odpowiedział na mój pierwszy cios, sparował.Przez krótką chwilę żałowałem, że nie mam w dłoniach krótszego miecza, do któ-rego zdążyłem się przyzwyczaić.Na nic próżne żale.Musiałem się przedrzeć pozajego obronę.Za mną pojawił się wilk, z brzuchem przyciśniętym do ziemi, chciałzaatakować księcia Władczego od strony, gdzie Stanowczy nie widział.666 Trzy nowe kręgi Mocy! usłyszałem zdyszany głos najmłodszego księcia.Stanowczy znowu sparował mój cios.Odsunąłem się przed uderzeniem, spróbo-wałem wytrącić przeciwnikowi ostrze.Nie udało się.Był za szybki. Młodzi, silni ludzie.Wyrzezbią dla mnie smoki. Smagnięcie stalą, po-czułem muśnięcie prądu powietrza. Smoki posłuszne na każde skinienie, wier-ne bezgranicznie.Smoki, które przyniosą mi krwawe szczątki Szczerego. Za-wirował, zamachnął się na wilka.Zlepun odskoczył.Przypuściłem atak, lecz ostrze już czekało na moje następne pchnięcie.Sta-nowczy był nieprawdopodobnie szybki.Jeszcze jedno zastosowanie Mocy? A mo-że narzucona Mocą iluzja? Potem smoki przepędzą szkarłatne okręty.Dla mnie to uczynią.I otwo-rzą mi górskie przejścia.Góry także będą moje.Będę władcą całego świata.Niktmi się nie sprzeciwi. Silniej uderzył w moje ostrze, aż zadrgało mi ramię.Odsłów księcia Władczego drżała mi dusza.Bo dzwięczała w nich wiara i determi-nacja.Wzmocnione magią grzmociły we mnie siłą odbierającą wszelką nadzieję. Naprawię drogę Mocy.Pradawne miasto uczynię stolicą.Wszyscy moi służącyzdolni do używania Mocy zostaną zanurzeni w rzece magii.Drugi wypad w stronę Zlepuna.Tym razem wilk stracił kępkę sierści na barku.I znowu to otwarcie minęło zbyt szybko jak na moje ślamazarne ostrze.Czułemsię, jakbym stał po szyję w wodzie, a walczył z człowiekiem o mieczu lekkimniczym piórko. Durny Bastardzie! Naprawdę sądziłeś, że dbam o jedną brzemienną dziew-kę? O jednego skrzydlatego smoka? Prawdziwym skarbem jest sam kamienio-łom, miejsce, które bezmyślnie zostawiliście do mojej dyspozycji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]