[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odkąd jednakzostał wodzem, towarzyszyło mu właściwie bez przerwy.Wszystkie sprawy były na jegogłowie.- Nie dało rady?West podszedł do niego, kręcąc głową.- Bethod na nas czekał, z dużym oddziałem.Siedzi okopany na tych wzgórzach,gotowy na wszystko.Oddziela nas od Carleonu.Podejrzewam, że przygotował się na tojeszcze zanim przekroczył granicę.- Cały Bethod.Lubi się solidnie przygotować.Zawsze lubił.Nie można by go obejść?- Kroy próbował z obu stron i dwa razy został zmiażdżony.Teraz Poulderprzeprowadził frontalny atak i poniósł jeszcze cięższe straty.- Czyli się nie da.- Wilczarz westchnął.- Nie ma takiej drogi, żeby nie dać Bethodowi okazji do dziabnięcia nas nożem podżebro.- A on takiej okazji na pewno nie przepuści.Ba, dokładnie na coś takiego liczy.- Lord marszałek zgodziłby się z tobą.Chce, żebyś poprowadził swoich ludzi napółnoc.- West spojrzał posępnie na dalsze wzgórza, bardziej odległe, szare jak szept.- Macieznalezć słaby punkt Bethoda.Nie ma mowy, żeby był w stanie obstawić całe pasmo.- Czyżby? No, chyba wkrótce się przekonamy - odparł Wilczarz i zniknął wśróddrzew.Chłopaki będą zachwycone.Podążając ścieżką, szybko dotarł do swojego obozowiska.Ludzi przybywało zkażdym dniem i teraz ich liczba mogła sięgać nawet czterech setek, samych zaprawionych wboju twardzieli, głównie takich, którzy nigdy nie przepadali za Bethodem i walczyli przeciwniemu już w dawniejszych wojnach - chociaż nie brakło i takich, którzy walczyli przeciwkoWilczarzowi.Tutaj, w lesie, dosłownie się od nich roiło: siedzieli przy ogniskach, gotowalistrawę, ostrzyli broń, czyścili sprzęt, paru wprawiało się w fechtunku.Wilczarz skrzywił się,słysząc szczęk stali; jeszcze się go nasłucha, bez wątpienia.A i skutki będą bardziej krwawe.- Wódz idzie! - wołali na jego widok.- Wilczarz! Wodzu! Hej, tutaj!Jedni klaskali, inni łomotali bronią o kamienie.Pozdrawiał ich, unosząc zaciśniętąpięść, uśmiechał się półgębkiem, odpowiadał: Czołem, czołem i tak dalej; prawdępowiedziawszy, w dalszym ciągu nie miał zielonego pojęcia, jak powinien zachowywać sięwódz, więc po prostu zachowywał się po staremu, jak dawny Wilczarz.I to im chybawystarczało.Zawsze wystarcza, pomyślał.Dopóki nie zaczną przegrywać i nie zechcą zmienićwodza.Podszedł do ogniska, przy którym czas spędzali najbliżsi mu Ludzie Imienni.Logenanie było nigdzie widać, ale reszta ze znudzonymi minami siedziała wokół ognia.To znaczy,ci, którzy jeszcze żyli.Tul pierwszy go zauważył.- Wilczarz wrócił.- Aha - mruknął Ponurak, przycinając brzytwą brzechwę strzały.Dow wycierał kawałkiem chleba tłuszcz z patelni.- I jak tam poszło Unii na wzgórzach? - zapytał z takim przekąsem, jakby z góry znałodpowiedz.- Dali dupy, prawda?- Można powiedzieć, że zajęli drugie miejsce.- Drugie miejsce przy dwóch startujących? To właśnie nazywam daniem dupy.Wilczarz odetchnął głęboko i puścił uwagę Dowa mimo uszu.- Bethod solidnie się okopał, strzeże obu dróg do Carleonu.Nie da się go łatwo anipodejść, ani obejść.Chyba się nas tu spodziewał.- Psiakrew, sam ci to mogłem powiedzieć! - warknął Dow, parskając tłustymiokruchami.- Na jednym wzgórzu posadził pewnie Małą Kość, na drugim Białego; dalejczekają Blady-jak-Znieg i Goring.Tych czterech wystarczy, żeby nawet mysz się nieprześliznęła, ale na wszelki wypadek za ich plecami przyczaił się sam Bethod z szankami itym pierdolonym Groznym.Wywęszą każdego.- Najpewniej.- Tul podniósł miecz do światła, przyjrzał mu się krytycznie i wrócił dopolerowania go.- Cały Bethod, zawsze lubił wszystko zaplanować.- A co mówią ci, którzy trzymają nas na smyczy? - zadrwił Dow.- Jaką robótkę maWściekły dla swoich zwierząt?- Burr chce, żebyśmy ruszyli na północ, przez las.Poszukali dziur w szykach Bethoda.- Też coś! - prychnął Dow.- Bethod nie zostawia dziur.Chyba że specjalnie, żebyśmyw nie wpadli.A jak wpadniemy, to poskręcamy sobie karki.- W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak patrzeć pod nogi, nie uważasz?- Chłopcy na posyłki, kurna.Jak zwykle.Wilczarz zaczynał rozumieć Trójdrzewca, który miewał serdecznie dość marudzeniaDowa.- A na co innego liczyłeś? Takie jest życie, całe składa się z ganiania na posyłki, aczłowiek, jeśli jest cokolwiek wart, stara się je załatwić jak najlepiej.A w ogóle to co cię wdupę ugryzło?- To! - Dow gwałtownym ruchem głowy wskazał las.- To wszystko! Niewiele sięzmieniło, prawda? Sforsowaliśmy Biały Nurt, wróciliśmy na Północ, ale Bethod okopał się pouszy i ci z Unii nie mają go jak obejść, nie wystawiając zadów na strzał.Zresztą, nawet gdybyzrzucili go z tych wzgórz, to co potem? Podejdą pod Carleon, zdobędą go, spalą tak jakostatnim razem Dziewięciopalcy.Co z tego? To nic nie znaczy.Bethod dalej będzie walczył,jak zawsze, z doskoku, atak i odwrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]