[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to, co mówiÄ™, nie pomoÂże w odnalezieniu go, prawda? Prawda? Dobrze, odpocznijmy, poczekajmy na ranek, a kiedy nadejdzie, zaczniemy naprawiać to, co jeszcze można naprawić.Zgoda?- Doskonale.To mÄ…dra decyzja, Valentinie - stwierdziÅ‚a CaÂrabella.Nie mieli nadziei na sen.UÅ‚ożyli siÄ™ we czwórkÄ™ blisko sieÂbie, rozciÄ…gniÄ™ci na piasku, i spÄ™dzili noc, czuwajÄ…c, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w bogactwo dobiegajÄ…cych z dżungli dźwiÄ™ków i szum pÅ‚ynÄ…Âcej wody.W koÅ„cu od strony Gihorny nadszedÅ‚ Å›wit; w jego szarym Å›wietle Valentine dostrzegÅ‚, jak straszne zniszczenia spowoÂdowaÅ‚ wiatr.Od strony Gihorny, a także w pierwszych szereÂgach drzew puszczy Piurifayne nie ocalaÅ‚ żaden liść, jakby buÂrza pluÅ‚a nie powietrzem, lecz ogniem, zostawiajÄ…c tylko żaÅ‚oÂsne, nagie pnie.Na ziemi leżaÅ‚ piasek, gdzieniegdzie przykrywaÅ‚ jÄ… cienko, w innych zaÅ› miejscach utworzyÅ‚ miniaturowe wyÂdmy.Åšlizgacz, którym przyjechali Elidath i Tunigorn, staÅ‚ na miejscu, lecz jego osÅ‚ony, wysmagane piaskiem, byÅ‚y szare i maÂtowe.Jedyny pojazd, który dotarÅ‚ na drugi brzeg rzeki, leżaÅ‚ na boku jak smok morski, ciÅ›niÄ™ty na plażę przez fale.Grupka ocalaÅ‚ych - mogÅ‚o ich być czterech lub piÄ™ciu - sieÂdziaÅ‚a na przeciwlegÅ‚ym brzegu rzeki, kilku innych, głównie Skandarów z osobistej straży Koronala, znajdowaÅ‚o siÄ™ tuż poÂniżej miejsca, z którego patrzyÅ‚, inni wÄ™drowali wzdÅ‚uż brzegu, najwyraźniej szukajÄ…c ciaÅ‚.ZwÅ‚oki ukÅ‚adano w schludnych, rówÂnych rzÄ™dach obok przewróconego Å›lizgacza.Nie dostrzegÅ‚ miÄ™Âdzy nimi Elidatha, ale nie bardzo już wierzyÅ‚, że spotka stareÂgo przyjaciela wÅ›ród żywych, i nie poczuÅ‚ niemal nic, tylko doÂtyk paraliżujÄ…cego chÅ‚odu koÅ‚o serca, kiedy wkrótce po wschodzie sÅ‚oÅ„ca pojawiÅ‚ siÄ™ jeden ze Skandarów, niosÄ…c poÂtężne ciaÅ‚o Elidatha w czterech ramionach, jakby trzymaÅ‚ lalkÄ™.- Gdzie go znaleziono?- JakieÅ› pół mili stÄ…d w dole rzeki, panie, może nieco dalej.- Złóż go i zacznij myÅ›leć o grobach.Wszystkich naszych zmarÅ‚ych pochowamy dziÅ› rano, na tym maÅ‚ym wzgórzu przy brzegu.- Tak, panie.Valentine spojrzaÅ‚ na ciaÅ‚o przyjaciela.Elidath miaÅ‚ zaÂmkniÄ™te oczy, a lekko rozchylone usta wydawaÅ‚y siÄ™ niemal uÅ›miechać, choć - z czego zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ - równie dobrze mógÅ‚ być to grymas agonii.- Wczoraj wyglÄ…daÅ‚ tak staro - powiedziaÅ‚ do Carabelli.A potem, zwracajÄ…c siÄ™ do Tunigorna, dodaÅ‚: - Czy i ty zauwaÂżyÅ‚eÅ›, jak bardzo postarzaÅ‚ siÄ™ przez ostatni rok? Lecz teraz znów sprawia wrażenie mÅ‚odego.Zmarszczki znikÅ‚y; mógÅ‚by znów mieć dwadzieÅ›cia kilka lat.Czy nie odnosisz takiego wrażenia?- Obwiniam siÄ™ za jego Å›mierć - powiedziaÅ‚ Tunigorn ponuro.- Jak to? - spytaÅ‚ ostro Valentine.- To ja wezwaÅ‚em go z Góry Zamkowej.Przyjedź, powieÂdziaÅ‚em mu, poÅ›piesz na Zimroel, Valentine snuje jakieÅ› dziwÂne plany, choć dokÅ‚adnie nic o nich nie wiem, ty jeden potrafisz skÅ‚onić go, by ich zaniechaÅ‚.PrzyjechaÅ‚.a teraz.Gdyby zostaÅ‚ na Górze Zamkowej.- Nie, Tunigornie.Zamilcz, proszÄ™.OszoÅ‚omiony niczym we Å›nie, Tunigorn mówiÅ‚ jednak naÂdal, jakby nie potrafiÅ‚ przestać:-.staÅ‚by siÄ™ Koronalem po twym odejÅ›ciu do Labiryntu, żyÅ‚by dÅ‚ugo i szczęśliwie na Zamku, rzÄ…dziÅ‚by mÄ…drze, a teraz.teraz.- Nie zostaÅ‚by Koronalem, Tunigornie - powiedziaÅ‚ Å‚agodnie Valentine.- WiedziaÅ‚ o tym i byÅ‚ szczęśliwy.Daj spokój, staÂry przyjacielu, mówiÄ…c te nonsensy, sprawiasz, że jego Å›mierć jest dla mnie jeszcze wiÄ™kszym ciężarem.Elidath stoi już u ŹróÂdÅ‚a; z caÅ‚ego serca życzyÅ‚bym sobie, by nie nastÄ…piÅ‚o to przed upÅ‚ywem kolejnych siedemdziesiÄ™ciu lat, lecz jednak siÄ™ zdaÂrzyÅ‚o, nic nie poradzimy, niezależnie od tego, jak dÅ‚ugo bÄ™dzieÂmy siÄ™ zastanawiali, co by byÅ‚o, gdyby.My przeżyliÅ›my i maÂmy wiele do zrobienia.Zacznijmy wiÄ™c, Tunigornie, dobrze? DoÂbrze? Czy weźmiemy siÄ™ do roboty?- Co musimy zrobić, panie?- Najpierw: pogrzebać zwÅ‚oki.Jego grób wykopiÄ™ wÅ‚asnoÂrÄ™cznie i niech nikt nie próbuje mnie od tego odwieść.A kiedy już wszystkich pogrzebiemy, musisz przeprawić siÄ™ przez rzekÄ™ i tym waszym maÅ‚ym Å›lizgaczem pojechać na wschód, wzdÅ‚uż Gihorny, by sprawdzić, co dzieje siÄ™ z Deliamberem, TisanÄ…, Lisamon i resztÄ… mego orszaku.JeÅ›li przeżyli, masz przyprowaÂdzić ich do mnie.- A ty, Valentinie?- JeÅ›li uda nam siÄ™ uruchomić ten Å›lizgacz, ruszÄ™ w gÅ‚Ä…b Piurifayne, nadal bowiem muszÄ™ spotkać siÄ™ z Danipiur, nadal muszÄ™ powiedzieć jej kilka rzeczy, które dawno już powinny zostać powiedziane.Znajdziesz mnie w Elirivoyne; od poczÄ…tku tam wÅ‚aÅ›nie chciaÅ‚em siÄ™ udać.- Panie.- BÅ‚agam, nie mów nic.Chodźcie wszyscy! Musimy wykoÂpać groby, musimy wylać nad nimi Å‚zy.I musimy także skoÅ„czyć podróż.- Valentine jeszcze raz spojrzaÅ‚ w twarz Elidatha, myÂÅ›lÄ…c: Nie potrafiÄ™ uwierzyć, że nie żyje, ale wkrótce uwierzÄ™.I wtedy zrozumiem, że i za to bÄ™dÄ™ potrzebować przebaczenia.5Wczesnym popoÅ‚udniem, przed regularnymi zebraniami raÂdy, Hissune miaÅ‚ w zwyczaju spacerować po zewnÄ™trznych okrÄ™Âgach Zamku, badajÄ…c jego najwyraźniej nie zbadane bogactwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]