[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo ciemnoÅ›ci widziaÅ‚ każde źdźbÅ‚o trawy, każde z osobna i z wszystkimi szczegółami, wszystkie źdźbÅ‚a jednoczeÅ›nie.CzuÅ‚ najlżejsze podmuchy powietrza na twarzy.JÄ™zyk cierpÅ‚ od smaku skaÂzy, żoÅ‚Ä…dek Å›ciÄ…gaÅ‚ siÄ™ i przewracaÅ‚, targany spazmami.Jak oszalaÅ‚y szarpaÅ‚ siÄ™ z ograniczajÄ…cÄ… go pustkÄ…, walÂczyÅ‚ o wolność, wciąż na kolanach, nie ruszajÄ…c siÄ™.I nagle nie zostaÅ‚o już nic, prócz zanikajÄ…cego smaku ohydy na jÄ™zyku, skurczu w żoÅ‚Ä…dku i pamiÄ™ci.Jakże żywej.- UratowaÅ‚eÅ› nas, budowniczy.- Hurin staÅ‚, wciÅ›ÂniÄ™ty plecami w mur, mówiÅ‚ ochrypÅ‚ym gÅ‚osem.- To coÅ›, czy to byÅ‚ Czarny Wiatr? To byÅ‚o gorsze od.czy ten ogieÅ„ leciaÅ‚ na nas? Lordzie Rand! Czy nic ci nie zrobiÅ‚? Czy dotknÄ…Å‚ ciÄ™?PodbiegÅ‚, gdy wÅ‚aÅ›nie Rand wstawaÅ‚, pomógÅ‚ wyprostoÂwać siÄ™ do koÅ„ca.Loial też siÄ™ podnosiÅ‚, otrzepywaÅ‚ rÄ™ce i kolana z ziemi.- Nigdy nie zÅ‚apiemy Faina tym sposobem.- Rand dotknÄ…Å‚ ramienia Loiala.- DziÄ™kujÄ™ ci.NaprawdÄ™ nas uratowaÅ‚eÅ›."W każdym razie uratowaÅ‚eÅ› mnie.To mnie zabijaÅ‚o.Mimo że zabijaÅ‚o, uczucie byÅ‚o cudowne".PrzeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™, do wnÄ™trza ust wciąż jeszcze przywieraÅ‚ odlegÅ‚y posmak.- ChciaÅ‚bym siÄ™ czegoÅ› napić.- Ja tylko znalazÅ‚em liść i odÅ‚ożyÅ‚em go na miejsce - powiedziaÅ‚ Loial, wzruszajÄ…c ramionami.- WyglÄ…daÂÅ‚o na to, że jeÅ›li nie zamkniemy bramy, to Wiatr nas zabije.Obawiam siÄ™, że żaden ze mnie bohater, Rand.Ze strachu omal nie postradaÅ‚em zmysłów.- Obaj siÄ™ baliÅ›my - pocieszyÅ‚ go Rand.- Może kiepscy z nas bohaterowie, ale ostatecznie każdy jest tym, czym jest.Dobrze, że Ingtar jest z nami.- Lordzie Rand - wtrÄ…ciÅ‚ nieÅ›miaÅ‚o Hurin - czy moglibyÅ›my.już stÄ…d pójść?WÄ™szyciel narobiÅ‚ zamieszania, upierajÄ…c siÄ™, że Rand nie powinien pierwszy przechodzić przez mur, skoro nie wie, co tam na zewnÄ…trz go czeka.Rand musiaÅ‚ mu wskazać, że tylko on ma przy sobie broÅ„.Nawet pomimo tego Hurinowi wyÂraźnie siÄ™ nie podobaÅ‚o, gdy Loial podniósÅ‚ Randa, by ten mógÅ‚ uczepić siÄ™ szczytu muru i przeskoczyć na drugÄ… stronÄ™.WylÄ…dowaÅ‚ stopami z gÅ‚oÅ›nym Å‚omotem, nasÅ‚uchujÄ…c i rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ w mroku.Przez chwilÄ™ zdawaÅ‚o mu siÄ™, że dostrzega jakiÅ› ruch, że sÅ‚yszy skrzyp podeszew na ceglaÂnym chodniku, dźwiÄ™ki te jednak siÄ™ nie powtórzyÅ‚y, wiÄ™c zrzuciÅ‚ wszystko na karb zdenerwowania.OdwróciÅ‚ siÄ™, by pomóc Hurinowi zejść z muru.- Lordzie Rand - powiedziaÅ‚ wÄ™szyciel, gdy już staÅ‚ na pewnym gruncie - w jaki sposób bÄ™dziemy ich dalej Å›cigać? Z tego, co wiem o drogach, caÅ‚a banda mogÅ‚a wyÂruszyć w dowolnym kierunku i do tej pory pokonać poÅ‚owÄ™ Å›wiata.- Verin coÅ› wymyÅ›li.Randowi nagle zachciaÅ‚o siÄ™ Å›miać: żeby znaleźć Róg i sztylet - o ile to jeszcze byÅ‚o możliwe - musiaÅ‚ wróÂcić do Aes Sedai.PuÅ›ciÅ‚y go wolno, a on musiaÅ‚ teraz do nich wrócić.- Nie pozwolÄ™, by Mat umarÅ‚ dlatego, że nie doÅ‚ożyÅ‚em wszelkich staraÅ„.PrzyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do nich Loial i razem ruszyli w stronÄ™ dworu.W drzwiach napotkali Mata - otworzyÅ‚ je dokÅ‚adÂnie w tym samym momencie, w którym Rand siÄ™gnÄ…Å‚ do klamki.- Verin mówi, że nie masz nic robić.Powiada, że na razie wystarczy, jeÅ›li Hurin znalazÅ‚ miejsce, w którym schoÂwany jest Róg.Mówi, że jak tylko wrócicie, to zaraz stÄ…d pójdziemy, a potem uÅ‚ożymy jakiÅ› plan.A ja z mojej strony powiadam, po raz ostatni biegaÅ‚em w tÄ™ i z powrotem z poÂsÅ‚aniami.JeÅ›li chcesz coÅ› komuÅ› przekazać, to od tej pory bÄ™dziesz mu to mówiÅ‚ sam.- Mat zbadaÅ‚ wzrokiem znajÂdujÄ…cÄ… siÄ™ za nimi ciemność.- Czy Róg jest gdzieÅ› tam? W jakimÅ› bocznym budynku? WidzieliÅ›cie sztylet?Rand obróciÅ‚ go w drugÄ… stronÄ™ i wepchnÄ…Å‚ do Å›rodka.- Nie zostaÅ‚ ukryty w żadnym bocznym budynku, Mat.LiczÄ™, że Verin wpadnie na jakiÅ› dobry pomysÅ‚, co teraz robić, bo ja nie mam żadnych.Po twarzy Mata widać byÅ‚o, że ma ochotÄ™ na dalsze pytania, pozwoliÅ‚ siÄ™ jednak poprowadzić źle oÅ›wietlonym korytarzem.PrzypomniaÅ‚ sobie nawet, że powinien kuleć, gdy zaczÄ™li siÄ™ wspinać po schodach.W momencie, gdy wkraczali z powrotem do komnat wyÂpeÅ‚nionych gośćmi, ponownie natknÄ™li siÄ™ na czujne spojÂrzenia.Rand zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy ci ludzie jakimÅ› cudem nie dowiedzieli siÄ™ o tym, co zaszÅ‚o w ogrodzie albo czy nie powinien byÅ‚ odesÅ‚ać Hurina i Mata do frontowego hallu, by tam zaczekali, ale potem stwierdziÅ‚, że spojrzenia nie wyrażaÅ‚y żadnego dodatkowego znaczenia, byÅ‚y takie jak przedtem, dociekliwe i kalkulujÄ…ce, pytaÅ‚y, co on i ogir raÂzem robili.SÅ‚udzy dla nich nie istnieli.Jako że stanÄ™li w jedÂnej grupie, nikt siÄ™ nie zbliżyÅ‚.Na tym najwyraźniej polegaÅ‚ protokół konspiracji Wielkiej Gry: każdy miaÅ‚ prawo do podsÅ‚uchiwania prywatnej rozmowy, nikt natomiast nie mógÅ‚ siÄ™ do niej wtrÄ…cać.Verin i Ingtar stali obok siebie, dziÄ™ki czemu i oni byli sami.Ingtar wyglÄ…daÅ‚ na nieco oszoÅ‚omionego.Verin obdaÂrzyÅ‚a Randa i pozostaÅ‚ych trzech przelotnym spojrzeniem, uniosÅ‚a brew na widok tego, co wyrażaÅ‚y ich twarze, potem poprawiÅ‚a szal i ruszyÅ‚a w stronÄ™ wejÅ›ciowego hallu.Gdy już tam dotarli, pojawiÅ‚ siÄ™ Barthanes, jakby ktoÅ› mu doniósÅ‚, że wychodzÄ….- Opuszczacie mnie tak wczeÅ›nie? Verin Sedai, czy nie dasz siÄ™ ubÅ‚agać i nie zostaniesz dÅ‚użej?Verin pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….- Musimy już iść, lordzie Barthanesie.Nie byÅ‚am w Cairhien od kilku lat.UcieszyÅ‚am siÄ™, żeÅ› zaprosiÅ‚ mÅ‚oÂdego Randa.ByÅ‚o.interesujÄ…co.- Niechaj zatem Å‚aska opatrznoÅ›ci odprowadzi was bezÂpiecznie do waszej karczmy."Wielkie Drzewo", nieprawdaż? A może zaszczycicie mnie raz jeszcze swÄ… obecnoÅ›ciÄ…? PrzyÂniesiesz mi zaszczyt, Verin Sedai, i ty, lordzie Rand, takoż i ty, lordzie Ingtarze, nie wspominajÄ…c już o tobie, Loialu.Aes Sedai ofiarowaÅ‚ ukÅ‚on nieco bardziej uprzejmy, jedÂnakże nawet dla niej nie pochyliÅ‚ siÄ™ zbyt gÅ‚Ä™boko.Verin podziÄ™kowaÅ‚a skinieniem gÅ‚owy.- Być może.Niechaj ciÄ™ ÅšwiatÅ‚ość opromienia, lordzie Barthanesie.OdwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ drzwi.Gdy Rand ruszyÅ‚ w Å›lad za wychodzÄ…cymi, Barthanes zatrzymaÅ‚ go, chwytajÄ…c dwoma palcami za rÄ™kaw.Mat wyraźnie też byÅ‚ gotów zostać, dopóki Hurin nie pociÄ…gnÄ…Å‚ go do przodu, by doÅ‚Ä…czyÅ‚ do Verin i reszty.- ZabrnÄ…Å‚eÅ› w grÄ™ mocniej niż myÅ›laÅ‚em - powieÂdziaÅ‚ cicho Barthanes.- Nie wierzyÅ‚em, gdy poznaÅ‚em twoje miano, a jednak siÄ™ pojawiÅ‚eÅ›, pasowaÅ‚eÅ› do opisu i.Ofiarowano mi wiadomość dla ciebie.Mimo wszystko myÂÅ›lÄ™, że chyba ci jÄ… przekażę.Gdy Barthanes siÄ™ odezwaÅ‚, Rand poczuÅ‚, że ciarki mu przechodzÄ… po krÄ™gosÅ‚upie, przy ostatnich sÅ‚owach natoÂmiast otworzyÅ‚ szeroko oczy.- Wiadomość? Od kogo? Od lady Selene?- Od mężczyzny.Nie należy do tego pokroju ludzi, od których zwykÅ‚em przyjmować posÅ‚ania, jednak ten ma.pewne.roszczenia wzglÄ™dem mnie, których zignorować nie mogÄ™.Nie przedstawiÅ‚ siÄ™, ale pochodzi z Lugard.Aaach! Znasz go.- Znam go."Czyżby Fain zostawiÅ‚ wiadomość?"Rand rozejrzaÅ‚ siÄ™ po przestronnym hallu.Mat i Verin czekali przy drzwiach wraz z pozostaÅ‚ymi.Pod Å›cianÄ… staÅ‚ szereg sztywno wyprostowanych sÅ‚użących w liberiach, gotowych skoczyć na każdy rozkaz, mimo że zdawali siÄ™ niczego teraz ani nie sÅ‚yszeć, ani nie widzieć.Z gÅ‚Ä™bi dwoÂru dobiegaÅ‚y odgÅ‚osy przyjÄ™cia.Nie przypominaÅ‚o to miejÂsca, które mogliby zaatakować SprzymierzeÅ„cy CiemÂnoÅ›ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]