[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więziony kilka razyprzed 29-ym, trzymany przez jedenaście miesięcy u Karmelitów5, zbyt ciężko pokutowałemza nieład i nieroztropność tajnych związków, żebym nie miał słusznych powodów lękania siępodobnego rezultatu i w spisku podchorążych, gdzie rzeczy tak szły, jak właśnie trzeba było,żeby po tylu poprzednich prześladowaniach skończyć cały zawód na rusztowaniu albo naSyberii.W spisku podchorążych byli po większej części ludzie młodzi, oficerowie, podporucznicy,najwyżej kapitanowie; z cywilnych mało kto miał sposobność z imienia, z majątku, z wpły-wów lub z głowy dać się poznać krajowi, gdyż, jak wiadomo, w Królestwie Kongresowymprzed 29-ym i w innych częściach Polski życia politycznego nie było.Na tej zasadzie pole-gając mniemali spiskowi: że rewolucja byłaby stracona, gdyby oni sami stanęli na czele 150ponieważ, tak zawsze mówili: kto nas zna? kto nam zaufa? kto pójdzie za nami? Ile razystarałem się naprowadzić związek na myśl rządu, po tylekroć zbijano mnie podobnymi argu-mentami.Rozumowanie moje polegało na innych maksymach. Cóż stąd (mówiłem spisko-wym), że nas teraz nikt nie zna w kraju, ale czyliż nie damy się wszystkim poznać przez samozaczęcie rewolucji? A po zaczęciu rewolucji czyliż pierwsze kroki rządu złożonego z nas,spiskowych, nie uczynią nas natychmiast wielkimi i znanymi całemu światu? Wystawcie so-bie wrażenie, które sprawimy na umysłach przez uwięzienie wielkiego księcia, przez rozbro-jenie jego gwardii, przez rzucenie jednej kolumny wojska do Litwy i zajęcie Wilna, przezrzucenie drugiej kolumny do Brześcia i poruszenie Wołynia? Jeżeliby te pierwsze kroki, tepierwsze nadzwyczajne czyny nie uczyniły nas głośnymi i popularnymi w narodzie, to zapy-tuję was: cóż jest w stanie nas wsławić? Jeżeli naród nie zaufa tym wielkim czynom, jeżeli niezaufa naszej energii, naszej śmiałości, czemuż na koniec ufać będzie? Jeżeli po zajęciu Wilnaposzlemy do cara list otwarty z tym wyrażeniem: że głowę Konstantego rzucimy pod stopypierwszych kolumn moskiewskich, które by posłał dla stłumienia powstań naszych, czyliżrozumiecie, że rząd tak działający i tak przemawiający nie znajdzie kredytu w Polszcze? Nakoniec starałem się przekonać spiskowych cywilnych i wojskowych, że władzę w pierwszejchwili choćby dlatego tylko należało mieć w ręku, żeby ją zdać komu innemu, jeśliby tegowymagały naglące okoliczności; że inna jest rzecz zostawić ją na bruku, a potem się po niąschylać lub wydzierać ją tym, co ją pierwsi uchwycą, inna zaś przyjść z gotową już rzeczą itargować się o nią.To rozumowanie nie trafiało do ich przekonania; oburzyło tylko wielu przeciwko mnie.Nazywano mnie ambitnym i posądzano o chęć wyniesienia się osobistego.Zaliwski szczegól-niej korzystał z tego, żeby mnie oczernić przed innymi, rozumiejąc, że ja usiłuję postawićWysockiego na czele rządu, przydać mu Lelewela i Zwierkowskiego, ażeby na ten triumwiratwywierać wpływ nieograniczony.Nie mogę dostatecznie wypowiedzieć, ile mnie nie te za-rzuty, ale to jedynie dręczyło, iż myślano, jakoby zbrodnią było mieć ambicją w spisku.Taki był pod tym względem stan wyobrażeń w związku podchorążych aż do rewolucji lip-cowej.Po dniach lipcowych, gdy się u nas gorliwiej krzątać zaczęto około powstania, pona-wiałem moje przełożenia, lecz jak dawniej bez żadnego skutku. Naszą powinnością zacząć naród przystąpi do rewolucji sejm postanowi władze : taka była wtenczas powszechna lot-ka.Wysocki, dręczony zazdrością Zaliwskiego, żył tylko w sejmie; moje opinie wpadły wcoraz większy dyskredyt; moja usilność udyscyplinowania spisku przybierała w przekonaniuWysockiego i w przekonaniu innych charakter coraz jawniejszej ambicji i miłości własnej,szkodliwej sprawie.Jednego razu wchodzi do mnie Wysocki i powiada: Wszystko jest go-towe, zaczniemy rewolucją, jakie jest twoje zdanie? Odpowiedziałem: Nie zaczynać, bo niemamy jeszcze rządu! Te słowa tak dalece rozgniewały Wysockiego, iż wyszedł nie poże-gnawszy się ze mną; od tego czasu on mnie, ja jego unikałem.W tej porze panowały najwięk-sze nieporozumienia w spisku.Było to na początku pazdziernika.Postanowiłem usunąć się od wszystkiego.Miałem nawet zamiar wyjechać za granicę wtym przekonaniu, że chociaż spiskowi zaczną rewolucją, podadzą tylko głowy swoje w ręcekata, a kraj narażą na największe nieszczęście.Wszystkie skutki ulicznego rozruchu pokona-nego natychmiast przez rząd stanęły mi przed oczyma.Ani prośby brata, jednego z założycielizwiązku podchorążych, ani pózniejsze przełożenia Wysockiego nie mogły mnie odwieść odtego zamiaru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]