[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paszport, portfel, portmonetka, klucze, a w tylnej kieszeni posegregowane notatki i listy.Szukał konkretnego, mianowicie tego w żółtej kopercie, wręczonej kobiecie przez recepcjonistę hotelu „Carillon du Lac”.Znalazł go, otworzył kopertę i wyjął złożony arkusz papieru.Był to telegram z Ottawy.Codzienne sprawozdania pierwszorzędne.Urlop udzielony.Spotkamy się na lotnisku w środę 26.Numer lotu podaj telefonicznie lub telegraficznie.W Lyonie koniecznie bądź w Beau Meuniere.Wspaniała kuchnia.Całuję PeterJason włożył telegram z powrotem do torebki.Zobaczył w niej małe reklamowe zapałki w białej błyszczącej oprawce z ozdobnym zakrętasem.Wyjął je i przeczytał napis.„Kronehalle”.Restauracja.Restauracja.Coś go zaniepokoiło.Jeszcze nie wiedział co, ale było to coś, co dotyczyło restauracji.Zatrzymał zapałki, zamknął torebkę, pochylił się i rzucił ją na przednie siedzenie.- Tylko to chciałem zobaczyć - powiedział sadowiąc się z powrotem w kącie i przyglądając zapałkom.- Chyba wspominała pani coś o „kilku słowach z Ottawy” A wiec otrzymała je pani.Do dwudziestego szóstego jest ponad tydzień.- Bardzo proszę.Prośba zabrzmiała jak błaganie o pomoc.Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale nie mógł na nią odpowiedzieć we właściwy sposób.Będzie potrzebował tej kobiety jeszcze przez jakąś godzinę, potrzebował tak, jak kulawy potrzebuje kuli, albo ujmując to trafniej: jak człowiek, który nie może sam prowadzić samochodu, potrzebuje kierowcy.Lecz nie tego samochodu.- Niech pani zawróci - rozkazał.- Do hotelu „Carillon”.- Do.hotelu?- Tak - rzucił wpatrując się w zapałki, które wciąż obracał w palcach w świetle lampki.- Potrzebny nam jest nowy samochód.- Nam? Nie, nie zrobi pan tego.Nie pojadę ani.- znów przerwała w połowie zdania, w połowie myśli.Najwyraźniej przyszła jej do głowy inna myśl.W milczeniu kręciła zawzięcie kierownicą, aż samochód zawrócił na ciemnej drodze nad jeziorem.Nacisnęła pedał gazu tak mocno, że samochód pomknął jak strzała; koła nagle zawirowały z zawrotną szybkością.Zaraz potem, mocno trzymając kierownicę, usiłowała się opanować.Bourne podniósł wzrok znad zapałek i spojrzał na tył jej głowy, na długie ciemnorude włosy, połyskujące w świetle.Wyjął rewolwer z kieszeni i ponownie pochylił się w jej stronę.Uniósł broń nad jej ramię i przytknął lufę do policzka.- Niech pani uważnie mnie posłucha.Zrobi pani dokładnie to, co każę.Będzie się pani trzymała mojego boku, a ja w kieszeni będę miał ten rewolwer, wycelowany dokładnie w pani żołądek, podobnie jak teraz w pani głowę.Jak pani widziała, walczę o życie i nie zawaham się pociągnąć za spust.Niech pani traktuje to poważnie.- Rozumiem - szepnęła w odpowiedzi.Oddychała przez rozchylone usta, była przerażona.Jason odjął lufę od policzka kobiety uważając, że dostatecznie ją przekonał.Był zadowolony, lecz zarazem odczuwał bunt.Umyst twój musi się odprężyć.Zapałki.O co chodzi z tymi zapałkami? To nie chodzi o zapałki, lecz o coś, co wiąże się z restauracją, nie z „Kronehalle”, ale w ogóle z restauracją.Potężne belki, światło świec, czarne.czarne trójkąty na zewnątrz.Biały kamień i czarne trójkąty.Trzy?.Trzy czarne trójkąty.Ktoś tam jest.w restauracji z trzema trójkątami od frontu.Obraz był taki wyraźny, taki żywy.i taki niepokojący.O co chodzi? Czy takie miejsce w ogóle istnieje?Mogą ci przyjść do głowy konkretne rozwiązania, mogą się uruchomić pewne pomysły.Czy to dzieje się teraz? O Chryste, nie wytrzymam tego!W odległości kilkuset metrów widać było światła „Carillon du Lac”.Bourne nie przemyślał dokładnie swoich ruchów; działał opierając się na dwóch przypuszczeniach.Po pierwsze, zakładał, że mordercy nie pozostań w hotelu.Z drugiej strony jednak nie miał zamiaru wpaść w zastawioną przez siebie samego pułapkę.Znał dwóch morderców, ale jeżeli są tam teraz jacyś inni, na pewno ich nie rozpozna.Główny parking położony był za kolistym podjazdem, po lewej stronie hotelu.- Niech pani zwolni - rozkazał.- I skręci w pierwszą w lewo.- To jest tylko wyjazd - zaprotestowała pełnym napięcia głosem - Wjedziemy pod prąd.- Ale nikt akurat nie wyjeżdża.No, śmiało! Niech pani wjedzie na parking i zatrzyma się tam, gdzie nie ma latarni.Nikt nie zwracał na nich uwagi, a to dzięki scenie, jaka się rozgrywała przed zadaszonym wejściem do hotelu.Na kolistym podjeździe stały cztery samochody policyjne z sygnałami świetlnymi na dachach.Ich pulsujące światło stwarzało dookoła atmosferę sytuacji krytycznej.Wśród tłumu podekscytowanych gości hotelowych Jason dostrzegł umundurowanych funkcjonariuszy.Zadawali pytania, odpowiadali na pytania zgromadzonych, sprawdzali tożsamość gości, którzy odjeżdżali, odprowadzani do samochodów przez pracowników hotelu w czarnych garniturach.Marie St.Jacques przejechała przez parking docierając do jego nie oświetlonej części i zatrzymała się na otwartej przestrzeni po prawej stronie.Wyłączyła silnik i siedziała bez ruchu patrząc przed siebie.- Niech pani uważa - powiedział Bourne opuszczając szybę w samochodzie - i robi wszystko powoli.Proszę otworzyć drzwi i wysiąść, stanąć przy moich i pomóc mi przy wysiadaniu.Niech pani pamięta, szyba jest opuszczona, a ja trzymam broń.Dzieli nas tylko kilkadziesiąt centymetrów, nie mogę więc chybić.Zastosowała się do jego poleceń; poruszała się jak przerażony robot.Jason przytrzymał się ramy okna, podciągnął i wysunął na zewnątrz.Przerzucił ciężar ciała z jednej nogi na druga i stwierdził, że łatwiej jest mu się poruszać.Mógł chodzić Niezbyt sprawnie, bo kulał, ale mógł.- Co ma pan zamiar zrobić? - zapytała jak gdyby bojąc się usłyszeć jego odpowiedź.- Czekać.Prędzej czy później ktoś tu podjedzie i zaparkuje samochód.Niezależnie od tego, co się wydarzyło w hotelu, jest teraz pora kolacji.Ludzie dokonali rezerwacji, umówili się na spotkania, z których wiele to spotkania w interesach.Na pewno nie zmienią planów.- A kiedy rzeczywiście zatrzyma się tu jakiś samochód, jak go pan zajmie? - Zamilkła, po czym sama sobie odpowiedziała: - Och.Boże, pan chce zabić kierowcę tego samochodu.Chwycił ją za ramię.Tuż obok widział jej przerażoną, biała jak kreda twarz.Musi mieć władzę nad ta kobieta utrzymując ja w ciągłym strachu, ale nie może przeholować, bo ona wpadnie w histerię.- Zabiję, jeżeli będę musiał, ale chyba nie będzie to konieczne.Samochody odprowadza tu obsługa parkingu.Kluczyki zostawiają zazwyczaj albo za osłoną przeciwsłoneczną, albo pod fotelem.To ułatwia sprawę.Na kolistym podjeździe wystrzeliły z ciemności światła reflektorów.Podjeżdżał szybko mały samochód coupé, prowadzony najwyraźniej przez kogoś z obsługi parkingu Jechał wprost na nich.Bourne zaniepokoił się, ale widok wolnej przestrzeni obok rozwiał jego obawy.Reflektory świeciły wydobywając ich z ukrycia.Zarezerwowany stolik.W restauracji.Jason podjął decyzję: skorzysta z okazji.Z samochodu wysiadł chłopak z obsługi i położył kluczyki pod fotelem.Przechodząc na tył samochodu spojrzał na nich i skinął głową.Nie bez zaciekawienia.Bourne odezwał się po francusku:- Hej, młody człowieku! Może mógłby nam pan pomóc?- Słucham, proszę pana.- Chłopak zbliżył się do nich z wahaniem, ostrożnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]