[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmie­rzyłam ból, ale ciało twego ojca nadal ma na sobie ten ślad, pla­mę.Jeśli ją tak zostawić, rozrośnie się na powrót i pożre go.- Nie możesz go opuścić.Rand powiedział to w połowie błagalnie, a w połowie rozka­zująco.Był zaszokowany, kiedy uświadomił sobie, jakim tonem rozmawia z Aes Sedai, ale ona zdawała się tego nie zauważać.- Nie opuszczę go - zgodziła się po prostu.- Jestem bardzo zmęczona, Rand i od ostatniej nocy nie miałam okazji odpocząć.Normalnie nie miałoby to znaczenia, ale w przypad­ku takiej rany.To - wyjęła ze swego mieszka mały zwój białego jedwabiu - jest angreal.Zauważyła wyraz jego twarzy.- Wiesz zatem, co to jest angreal.To dobrze.Odruchowo odsunął się od niej i od przedmiotu, który trzy­mała w ręku.Słyszał o angrealu, relikcie Wieku Legend, które­go Aes Sedai używały do czynienia swych największych cudów.Zdziwił się, gdy odwinęła z jedwabiu nie dłuższą od jej dłoni, gładką figurkę z kości słoniowej, pociemniałą ze starości na głęboki brąz.Figurka przedstawiała postać kobiety w rozwianej szacie, z długimi włosami spadającymi na ramiona.- Straciłyśmy już umiejętność wytwarzania angrealu ­powiedziała.- Tyle wiedzy zostało zapomniane, być może bezpowrotnie.Angreali zostało już tak niewiele, że zasiadająca na Tronie Amyrlin ledwie pozwoliła mi tego zabrać.Dobrze się stało dla Pola Emonda i twego ojca, że w końcu udzieliła mi zgody.Ale nie możesz żywić zbyt wielkich nadziei.Nawet dzięki angrealowi, niewiele więcej mogę zrobić, niż bym mogła wczoraj bez niego.Plama jest duża i miała czas zakrzepnąć.- Możesz mu pomóc - zapewniał ją gorliwie Rand.­Wiem, że możesz.Moiraine uśmiechnęła się, ledwie poruszając wargami.- Zobaczymy.Potem odwróciła się do Tama.Jedną dłoń położyła mu na czole, a drugą ścisnęła figurkę z kości słoniowej.Zamknęła oczy, a na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiego skupienia.Zdawało się, że przestała oddychać.- Ten jeździec, o którym mówiłeś - odezwał się cicho Lan - ten, który cię przestraszył, to był bez wątpienia Myrd­draal.- Myrddraal! - wykrzyknął Rand.- Przecież Pomo­ry mają dwadzieścia stóp wzrostu i.Urwał na widok ponurego uśmiechu Strażnika.- Czasami, pasterzu, ludzie w swych opowieściach wyol­brzymiają pewne rzeczy.Wierz mi, w przypadku Półczłowieka wystarczają gołe fakty.Półczłowiek, Zaczajony, Pomor, Czło­wiek Cień, różnych nazw się używa w zależności od kraju, w którym się mieszka, ale one wszystkie oznaczają złego Myrd­draala.Pomory są pomiotem trolloków, u których na powrót ujawniają się pierwotne cechy ludzkie, wykorzystane przez Władców Strachu do stworzenia trolloków.Jeśli ludzkie cechy są silniejsze, powoduje to skazę, która odmienia trolloki.Półlu­dzie dysponują pewnego rodzaju mocą, którą biorą od samego Czarnego.Tylko najsłabsze Aes Sedai nie potrafią pokonać Po­mora w pojedynku, ale uległo im wielu dobrych, prawych ludzi.Od czasu wojen, które zakończyły Wiek Legend, kiedy Przeklęci zostali uwięzieni, oni są mózgami wydającymi rozkazy taranom trolloków.W czasach Wojen z Trollokami, Półludzie z rozkazu Władców Strachu dowodzili trollokami w bitwach.- Przeraził mnie - powiedział głucho Rand.- Spoj­rzał tylko na mnie i.Zadrżał.- Nie musisz się tego wstydzić, pasterzu.Mnie też prze­rażają.Widziałem, jak waleczni wojownicy zamierali na widok Półczłowieka, niczym ptak przed wężem.Na Ziemiach GranicznychWielkiego Ugoru znają takie powiedzenie: Spojrzenie Bezokiego oznacza strach.- Bezoki? - spytał Rand, a Lan przytaknął:- Myrddraałe widzą jak sokoły, w nocy i za dnia, ale nie mają oczu.Niewiele znam rzeczy bardziej niebezpiecznych niż spotkanie Myrddraala.Razem z Moiraine Sedai próbowaliśmy zabić go zeszłej nocy i za każdym razem bez powodzenia.Półludziom sprzyja szczęście Czarnego.Rand przełknął ślinę.- Jeden trollok powiedział, że Myrddraal chce ze mną rozmawiać.Nie rozumiem, co to oznacza.Lan podniósł gwałtownie głowę, a jego oczy zamieniły się w błękitne kamienie.- Rozmawiałeś z trollokiem?- Niezupełnie - wyjąkał Rand.Wzrok Strażnika więził go niczym pułapka.- To on do mnie mówił.Obiecał, że mi nic nie zrobi, że Myrddraal chce tylko ze mną rozmawiać, a po­tem usiłował mnie zabić.Zwilżył wargi i potarł dłonią skórę, którą była pokryta rę­kojeść jego miecza.Krótkimi, urywanymi zdaniami opowie­dział, jak wrócił na farmę.- Więc go zabiłem - dokończył.- To był napraw­dę przypadek.Skoczył na mnie, a ja akurat trzymałem miecz w ręku.Twarz Lana lekko złagodniała, oczywiście o ile skała może złagodnieć.- Nawet wtedy, jest o czym mówić, pasterzu.Do ostatniej nocy niewielu było ludzi żyjących na południe od Ziem Gra­nicznych, którzy mogli powiedzieć, że widzieli trolloka, a je­szcze mniej takich, którzy zabili choć jednego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl