[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pomysł, że ktoś mógłby go tropić, wcalemu się nie podobał.Z własnego doświadczenia wiedział, jaki ma to wpływ na androidy.Zwiadomość, że jest się ściganym, wywoływała wyrazne zmiany nawet w nich. Dobrze  zgodziła się Rachel. W tym przypadku możemy ustąpić.Może panzapisać sowę spadkobiercom.Ale nalegamy na otrzymanie pełnych miotów.Jeżeli niemoże się pan na to zgodzić, niech pan wraca do San Francisco i przyzna swoim przeło-żonym, że skala Voigta-Kampffa, przynajmniej w pana zastosowaniu, nie pozwala od-różnić andka od istoty ludzkiej.A potem niech pan poszuka sobie innej pracy. Proszę dać mi trochę czasu  oznajmił Rick. Dobrze  odparła Rachel. Zostawiamy pana, tu będzie wygodnie. Spojrza-ła na zegarek. Pół godziny  oznajmił Eldon Rosen.Wraz z Rachel ruszył w milczeniu w kie-runku drzwi.Deckard uświadomił sobie, że powiedzieli wszystko, co chcieli.Reszta na-leżała do niego.Gdy Rachel zaczęła zamykać drzwi, Rick rzekł posępnie: Udało się państwu idealnie mnie zmanipulować.Macie zarejestrowaną na taśmiemoją pomyłkę, wiecie, że moja praca zależy od użycia Voigta-Kampffa, a poza tym ma-cie tę cholerną sowę. Pańską sowę, mój drogi  powiedziała Rachel. Pamięta pan? Każemy przywią-zać do nogi ptaka pański adres domowy i wysłać do San Francisco.Wróci pan do domui to już tam będzie.To, pomyślał.Wciąż nazywa sowę to.Nie ona.39  Chwileczkę  powiedział.Rachel zatrzymała się w drzwiach i zapytała: Podjął pan decyzję? Chciałbym zadać pani jeszcze jedno pytanie z testu Voigta-Kampffa  wyjaśnił. Proszę znowu usiąść.Rachel zerknęła na wuja.Skinął głową, podeszła więc niechętnie i usiadła jak po-przednio. Po co komplikuje pan sprawę?  zadała pytanie, unosząc brwi z wyrazną niechę-cią i zmęczeniem.Rick zawodowym instynktem wyczuł jej napięcie.Znowu skierował promień światła w kącik jej prawego oka i przylepił krążek do po-liczka.Rachel patrzyła sztywno na światło, wyrazem twarzy podkreślając swoje obrzy-dzenie. Widzi pani moją walizeczkę?  zapytał Rick szukając w jej wnętrzu kwestiona-riuszy Voigta-Kampffa. Aadna, prawda? Przydziałowa. No, no, no  mruknęła bez zainteresowania Rachel. Ze skórki niemowlęcia  wyjaśnił.Pogładził czarną skórę walizeczki. Stupro-centowo autentyczna. Zobaczył, jak dwie wskazówki po chwili wychyliły się gwał-townie.Reakcja nastąpiła, ale zbyt pózno.Znał prawidłowy czas reakcji do ułamka se-kundy.Powinien być zerowy. Dziękuję, panno Rosen  oznajmił i znowu złożył aparaturę.Zakończył powtór-ny test. To wszystko. Wychodzi pan?  zapytała Rachel. Tak  odparł. Już jestem gotów. A co z pozostałymi dziewięcioma badanymi?  zapytała ostrożnie. W pani przypadku test był w pełni zadowalający  odpowiedział. Mogę wy-ciągnąć wnioski wyłącznie na jego podstawie.Jest w dalszym ciągu zupełnie przydatny. Potem zwrócił się do Eldona Rosena, który stał z przygnębionym wyrazem twarzyopierając się o framugę drzwi. Czy ona wie?Czasami nie wiedziały.Wielokrotnie testowano implantację sztucznej pamięci, naj-częściej łudząc się, że dzięki temu ulegną zmianie ich reakcje w czasie testów. Nie  odparł Eldon Rosen. Zaprogramowaliśmy ją całkowicie.Sądzę jednak,że ostatnio zaczęła podejrzewać. Domyśliłaś się  zapytał dziewczynę  kiedy po-prosił o jeszcze jedną próbę.Blada Rachel skinęła sztywno głową. Nie obawiaj się go  powiedzał Rosen. Nie jesteś zbiegłym androidem, któryprzebywa nielegalnie na Ziemi.Jesteś własnością Korporacji Rosena, wykorzystywanąprzez nas w kampanii reklamowej dla emigrantów. Podszedł do dziewczyny i pocie-szającym gestem położył jej dłoń na ramieniu.Czując jego dotyk, dziewczyna drgnęła.40  Ma rację  dodał Rick. Nie mam zamiaru pani usunąć, panno Rosen.Do wi-dzenia. Skierował się w stronę drzwi, a potem zatrzymał się na chwilę i zapytał ichoboje:  Czy sowa jest prawdziwa?Rachel szybko spojrzała na starszego Rosena. I tak wyjeżdża  odparł Eldon Rosen. To nie ma teraz znaczenia.Ptak jestsztuczny.Nie ma już sów. Hmm  mruknął Rick i sztywno wyszedł na korytarz.Oboje patrzyli, jak odcho-dził.Nie było już nic do dodania.A więc tak działa największy producent androidów,powiedział w myśli Rick.Podstępnie i to w sposób, z jakim nigdy dotąd nie zetknął sięłowca.Niesamowity i zagmatwany, nowy typ osobowości.Nic dziwnego, że instytucjeochrony prawa i porządku mają kłopoty z Nexusami-6.Nexus-6.Wreszcie się z nim spotkał.Uświadomił sobie, że dziewczyna musi być Ne-xusem-6.Po raz pierwszy widział jednego z nich.I niemal im się udało.Prawie zdoła-li podważyć test Voigta-Kampffa, jedyną metodę, którą możemy wykrywać andki.Kor-poracja Rosena wykonała dobrą robotę.I w każdym razie starała się ze wszystkich siłochronić swoje wyroby.A ja muszę stawić czoło jeszcze sześciu takim jak ona, pomyślał.Zanim skończę.Zarobi te pieniądze z nagród.Co do centa.Zakładając, że uda mu się przeżyć. Rozdział VITelewizor huczał.Isidore schodząc po pokrytych kurzem schodach budynku na niż-sze piętro rozpoznawał już znajomy głos Przyjaznego Bustera, który radośnie mamro-tał do swojej olbrzymiej, obejmującej cały system publiczności..hej, hej, ludkowie! Zip, klik, zip! Pora na krótką informację o jutrzejszej pogo-dzie.Najpierw wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.Satelita Mangusta dono-si, że opad pyłu nasili się szczególnie do południa, a potem osłabnie i zaniknie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl