[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umysłowo i fizycznie przyzwyczajono ją do lenistwa i do myśli, że należy do najważniejszej klasy na Cerberze.Zamilkła, a wyraz jej twarzy wydał mi się nieobecny i trochę rozmarzony.Nie odezwałem się.Po chwili podjęła przerwany wątek.- W końcu dziewczyna zdała wstępne egzaminy - pielęgniarski i położniczy - osiągnęła wiek piętnasta lat i wysłano ją do Domu Akeba.Następne miesiące to sama rozkosz; dostawała wszystko, czego zapragnęła, poznawała nowych ludzi, jeździła na wycieczki do miasta, do kurortów i tak dalej.I naturalnie, dopilnowano by zaszła w ciążę.Nie było to takie najgorsze, choć odbyło się w gabinecie lekarskim i pozbawione było jakiejkolwiek sentymentalnej oprawy.Czuła, jak się zmienia, i podziwiała te cudowne zmiany, które w niej zachodziły.Wreszcie pojawiło się dziecko; w sposób bolesny za pierwszym razem, ale nie było to najważniejsze.Chłopczyk był tak śliczny; przytulał się, ssał pierś, płakał.- A potem, pewnego dnia, jakieś dwa miesiące po jego urodzeniu, przyszli i zabrali go ze sobą.- Głos jej załamał się pod wpływem bolesnej pamięci.- Nawet jej nic nie powiedzieli.Po prostu przyszli i wzięli go ze sobą.A jej powiedzieli, że może sobie wziąć dwa miesiące urlopu i robić w tym czasie, co tylko zechce.a potem wrócić do Domu.Należy bowiem rodzić dziecko co roku.Westchnęła, a mnie wydawało się, iż dostrzegłem łzę w jej oku - pierwszą łzę, jaką u niej zobaczyłem.- Tak więc - kontynuowała tym falującym, nieobecnym tonem - pobiegła do innych, do przyjaciółek, po trochę pociechy, i nie uzyskała żadnej.Albo ten system uczynił je twardymi i pozbawionymi współczucia, albo też były zrezygnowane i pogodzone z własną sytuacją.Personel Domu także nie przyniósł pociechy, oferując mi jedynie wyjazd do centrum psychoterapii, które pomogłoby mi dostosować się i czerpać radość z bezczynności i rodzenia dzieci.Nie mogłam się na to zgodzić, wobec czego.w pewnym sensie pogodziłam się z losem.Pogodziłam się z losem i poddałam się mu, tak jak czynią to wszystkie.Ale Dom Akeba zbudowany był na cyplu, przy którym znajdował się mały port.Zaczęłam obserwować wypływających z niego myśliwych, a umysł mój za każdym razem wypływał wraz z nimi, tak jak to się dzieje teraz z San-dą.Byłam ich przyjaciółką, z wyjątkiem tego czasu, kiedy byłam w sposób widoczny brzemienną, bo wówczas unikali mnie jak zarazy.Wreszcie, podczas urlopu, po piątym dziecku.- jeden z nich.bardzo wrażliwy mężczyzna, którego nigdy w życiu nie zapomnę, powiedział mniej więcej to samo, co ty przed kilkoma minutami - do diabła, naprawdę bardzo go przypominasz.Powiedział, że może zginać nazajutrz, a może trochę później, więc skoro ryzyko jest jego zawodem, to przeszmugluje lunie na pokład.i zrobił to.- I wiesz, nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.Owszem, dostrzegliśmy borka, ale jakiś inny statek pogonił za nim i straciliśmy go z oczu.Wszystko to razem było dość nudne.ale dla mnie było czymś najważniejszym.Ożyłam na nowo, Owiń.Postanowiłam wyrwać się z kręgu macierzyństwa i pracowałam nad tym, kombinowałam, intrygowałam i wykorzystywałam okoliczności podobnie, jak ty to czynisz.i udało się.Jednak gdyby nie ta przejażdżka statkiem, siedziałabym w dalszym ciągu w Domu, rodziła dzieci i patrzyła z utęsknieniem na morze, tak jak Sanda.Powoli bym ginęła.jak ona.Czy teraz rozumiesz?Odwróciłem się do niej i przytuliłem ją do siebie.- Tak, Dylan, rozumiem - powiedziałem.Po czym westchnąłem.- To kiedy zamierzasz ją zabrać?- Pojutrze.Wolałabym nie mieć, w razie czego, również i dziecka na sumieniu.- W porządku.Jeśli już podjęłaś taką decyzję.Proszę, rozważ jednak ponownie tę sprawę, nim to zrobisz.Wiesz przecież, że ryzykujesz utratą morza na zawsze.- Tak, wiem.Możesz mnie nazwać głuptasem albo mięczakiem, czy jak tam chcesz.Ale dla ciebie ryzykowałam to samo.Być może szczęście dopisze mi raz jeszcze.Tym razem szansę wpadki są o wiele mniejsze.Mam dobrą załogę.Nie będę gadać, bo oznaczałoby to brak lojalności i nigdy już nie mogliby się za-mustrować na żaden statek.- Jesteś więc zdecydowana?- Skinęła głową.- Całkowicie.- Wobec tego, płynę z tobą.Aż usiadła.- Ty? Po tym, jak cię do tego namawiałam przez tyle tygodni?- No cóż, być może obecność prezesa na pokładzie rozłoży tę odpowiedzialność na więcej osób.- Nie - powiedziała stanowczo.- Możesz popłynąć, jeśli chcesz.do diabła, zawsze tego chciałam.Ale za statek odpowiada tylko jedna osoba, i jest nią kapitan.Tylko jedna osoba dowodzi i tylko jedna osoba odpowiada za wszystkich obecnych na pokładzie i za ich czyny.Takie jest prawo i tak musi być.Jasne?- Tak jest, kapitanie - powiedziałem i pocałowałem ją mocno.Ranek był brzydki, deszczowy i mglisty; trudno nawet było się zorientować, czy świt już nastąpił.Morze było niespokojne.Statki podnosiły się i opadały nieprzyjemnie na falach.Byłem zaniepokojony, lecz Dylan wydawało się to jedynie poprawiać samopoczucie.- Wszyscy będziemy w ubraniach przeciwdeszczowych, tak że nawet jeśli komuś z Domu Akeba zechce się nas obserwować, to i tak nikogo nie rozpozna pod tymi kurtkami i kapturami.Na pełnym morzu poinformowała załogę o sytuacji i żaden z marynarzy nie wyraził sprzeciwu.Znali ją równie dobrze jak ja, o ile nie lepiej, i mieli dla niej wiele szacunku.Statek nazywał się “Tancerka Burzy”, ale była to jego nazwa oficjalna.Na co dzień mówiono o nim “łódź Dylan”, albo po prostu “łódź”.Pozostaliśmy w tej samej kabinie, w której tak niedawno omawialiśmy nasze plany, a załoga dostarczyła nam kamizelki ratunkowe i poinstruowała nas, jak się mamy zachować w różnych sytuacjach.Dylan była zajęta przy kole sterowym i nic mieliśmy zamiaru jej przeszkadzać.- Oboje potraficie pływać, prawda? - spytał pół żartem marynarz.- Tak, choć nie mam pojęcia jak szybko i jak daleko - odparłem.- Wielka szkoda, ze musimy wypływać przy tak ohydnej pogodzie.Roześmiał się.- Och, to jest dobra pogoda.Musielibyście się tu znaleźć, kiedy jest rzeczywiście zła.Fale przelewają się przez pokład i nawet marynarze wymiotują, kiedy staramy się utrzymać tę łajbę w jednym kawałku.Czoło frontu znajduje się jakieś trzy do czterech kilometrów przed nami, a my przecież płyniemy dzisiaj znacznie dalej.Jeszcze przed południem będziemy mieć ciepłą i słoneczną pogodę.I ku mojemu zdumieniu tak właśnie było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]